Ocieplane styropianem budki stawia się nie tylko po to, żeby koty miały się gdzie schronić w zimne dni. Ich opiekunom chodzi o wyprowadzenie tych zwierząt z piwnic, bo lokatorzy raczej nie chcą takiego sąsiedztwa. Do Elbląga trafiło właśnie dwadzieścia kolejnych kocich budek.
Pani Barbara z osiedla Nad Jarem opiekuje się kotami od 8 lat. Sprawuje też pieczę nad kocim domkiem przy ul. Kłoczewskiego. Budka stoi wprawdzie przy samym parkingu, ale z prawie wszystkich stron chronią ją krzewy, dzięki czemu zwierzęta mogą się czuć bezpieczniej.
— Poprzednio domek stał w bardziej przyjaznym dla kotów miejscu, ale jeden z mieszkańców nie życzył sobie takiego sąsiedztwa, więc ją przenieśliśmy — mówi pani Barbara.
— Poprzednio domek stał w bardziej przyjaznym dla kotów miejscu, ale jeden z mieszkańców nie życzył sobie takiego sąsiedztwa, więc ją przenieśliśmy — mówi pani Barbara.
— Zawsze staramy się uwzględniać tego typu uwagi, bo zależy nam na dobrych relacjach ze wszystkimi mieszkańcami, nawet tymi, którzy nie przepadają za kotami — podkreśla Bożena Wieczorek.
Nie wszyscy wiedzą, że ocieplane styropianem domki stawia się nie tylko po to, żeby koty miały się gdzie schronić w zimne dni.
— Zależy nam na wyprowadzeniu ich z piwnic, bo prawie zawsze ich obecność w tych miejscach budzi sprzeciw lokatorów — mówi Tamara Frączkowska z Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska elbląskiego ratusza. — Zwierzęta, które mają swoje domki bardziej przywiązują się do opiekunów, dzięki czemu łatwiej je złapać i zawieźć do weterynarza na sterylizację bądź kastrację. Jest to bardzo ważny punkt w miejskim programie przeciwdziałania bezdomności i ograniczania populacji wolno żyjących zwierząt.
— Zależy nam na wyprowadzeniu ich z piwnic, bo prawie zawsze ich obecność w tych miejscach budzi sprzeciw lokatorów — mówi Tamara Frączkowska z Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska elbląskiego ratusza. — Zwierzęta, które mają swoje domki bardziej przywiązują się do opiekunów, dzięki czemu łatwiej je złapać i zawieźć do weterynarza na sterylizację bądź kastrację. Jest to bardzo ważny punkt w miejskim programie przeciwdziałania bezdomności i ograniczania populacji wolno żyjących zwierząt.
Pani Barbara opiekuje się teraz m.in. dwoma kocimi mamami z przychówkiem dwóch i czterech kociaków.
— Jedna kotka jest już po sterylizacji, druga jest jeszcze trochę dzika i trudno ją złapać, ale w końcu się uda. Gdy młode kotki trochę dorosną, też zawiozę je do weterynarza — zapewnia pani Barbara.
Bożena Wieczorek dodaje też, że będące pod opieką karmicielek koty są na pewno zdrowe.
— Napisaliśmy program i dostaliśmy z Urzędu Marszałkowskiego pieniądze na leczenie dziko żyjących kotów — informuje pani sekretarz.
— Jedna kotka jest już po sterylizacji, druga jest jeszcze trochę dzika i trudno ją złapać, ale w końcu się uda. Gdy młode kotki trochę dorosną, też zawiozę je do weterynarza — zapewnia pani Barbara.
Bożena Wieczorek dodaje też, że będące pod opieką karmicielek koty są na pewno zdrowe.
— Napisaliśmy program i dostaliśmy z Urzędu Marszałkowskiego pieniądze na leczenie dziko żyjących kotów — informuje pani sekretarz.
— Nie wiedziałem, że z wystawianiem kocich budek wiąże się też leczenie i ograniczanie liczebności kotów — przyznaje Łukasz Kotyński z ul. Kłoczewskiego. — Teraz inaczej będę na to patrzył. Do tej pory uważałem, że nie powinno się tworzyć takich kocich skupisk.
Pierwsze domki pojawiły się w Elblągu w 2008 roku. Dzisiaj jest ich już 67, w tym 15 kupionych przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Za resztę zapłaciło miasto. Na domki, które teraz dotarły do miasta, samorząd wyłożył ponad 4,5 tysiąca złotych.
gog
Komentarze (8) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
John #1251963 | 83.9.*.* 23 lis 2013 13:34
U mnie w bloku były szczury i myszy, nie było kotów. Była maskara, jak ktoś miał żywność w piwnicy, to ją zeżarły. Były deratyzacje i nic. Jak się pojawiły koty, to gryzonie poznikały! Teraz ludzie z bloku sami dokarmiają te koty i dbają, by były z nami na stałe! Jak kota nie ma, to gryzonie na chama się do piwnic ładują!
Ocena komentarza: warty uwagi (5) !
odpowiedz na ten komentarz
Kocur #1251726 | 178.235.*.* 23 lis 2013 08:52
Przecież lepiej w piwnicach hodować szczury niż koty , BRAWO .
Ocena komentarza: warty uwagi (2) !
odpowiedz na ten komentarz
Koska #1251528 | 83.9.*.* 22 lis 2013 21:17
Miło czytać o takich inicjatywach i o tym że ludzie zaczynają rozumieć że takie działania to ograniczanie liczebności niechcianych zwierząt. Życie jest tylko jedno i zwierzętom dane jest raz, ja ludziom, więc nie można im odbierać tego daru. A to że ludzie pomagają zwierzętom świadczy tylko i ich humanitaryzmie.
Ocena komentarza: warty uwagi (4) !
odpowiedz na ten komentarz
sowa #1251418 | 95.160.*.* 22 lis 2013 19:14
Życzę kotom wolno żyjącym i ich opiekunom dobrych wrażliwych ludzi na podwórkach i przy blokach wiem że mają trudno ludzie kotów nie lubią dla zasady nigdy nie mieli , nic nie wiedzą ale nie lubią i już . Wolą szczury pod blokami w śmietnikach , piwnicach na Nagórkach w dzień biegają na Murzynowskiego i Barcza . Nazywają się dobrzy ludzie ale nie pomogą zwierzakom mało tego przeszkadza pańciom że ktoś pomaga .
Ocena komentarza: warty uwagi (6) !
odpowiedz na ten komentarz
a #1251383 | 77.113.*.* 22 lis 2013 18:21
ulica kłoczowskiego
!
odpowiedz na ten komentarz