Podpalił biurko w banku, do MOPS przyszedł z butelką benzyny

2014-07-07 10:33:19(ost. akt: 2014-07-07 10:42:44)
O sprawie podpalenia w banku pisaliśmy w wydaniu Dziennika Elbląskiego z 7 listopada 2009 roku

O sprawie podpalenia w banku pisaliśmy w wydaniu Dziennika Elbląskiego z 7 listopada 2009 roku

Autor zdjęcia: arch. Dziennika Elbląskiego



Pan Robert choruje na schizofrenię, jest mieszkańcem domu dla bezdomnych. Mężczyzna w listopadzie 2009 r. podpalił biurko w banku przy ul. Hetmańskiej. Znany jest on nie tylko policji ale i mieszkańcom Zatorza. Czy mamy czekać, aż zrobi komuś krzywdę — pytali w liście do MOPS mieszkańcy wieżowca przy ul. Malborskiej, w którym mężczyzna od koczował. W połowie czerwca tego roku pan Robert przyszedł do MOPS na Mielczarskiego z butelką benzyny... Dyrektorka elbląskiego MOPS zapewnia, że w przypadku tego mężczyzny zrobili wszystko, co mogli. Nie chce jednak powiedzieć, co dokładnie.
W listopadzie 2009 roku pan Robert idzie do banku przy ulicy Hetmańskiej. Ma przy sobie butelkę z benzyną.

— Wylał ją na jedno z biurek i podpalił. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Jednak zniszczenia, których dokonał oszacowano na 100 tys. złotych — przypomina Jakub Sawicki z Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.


Wtedy postępowanie w sprawie umorzono ze względu na niepoczytalność mężczyzny. Trafił on jednak na leczenie psychiatryczne. Ze szpitala wyszedł we wrześniu ubiegłego roku.

Nie minęło jednak kilka miesięcy, gdy znów zajęła się nim policja i prokuratura.
 Rankiem, 6 kwietnia na parking przy ul. Warszawskiej próbował wjechać kierowca nissana micry, gdy pan Robert podszedł do auta i kopnął w jego przód. Wtedy zatrzymała go policja, a sprawę skierowano do prokuratury.



Miesiąc później do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej trafiła pierwsza skarga.


— 22 maja w sprawie tego pana zadzwoniła do nas kobieta, mieszkanka Malborskiej — przyznaje Mirosława Grochalska, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Elblągu. — 11 czerwca dotarła kolejna, tym razem pisemna — list podpisany przez mieszkańców przy ul. Malborskiej.


W liście tym domagali się pomocy dla siebie i mężczyzny.

— Zwracamy się z wnioskiem o podjęcie konkretnych działań związanych z bezdomnym młodym człowiekiem, koczującym w naszym wieżowcu — prosili w piśmie z 10 czerwca. — W żaden sposób nie możemy się go pozbyć. Urzędnicy MOPS nie widzą możliwości pomocy temu człowiekowi, gdyż nie jest ubezwłasnowolniony i nie jest agresywny. Czy mamy czekać, aż w wyniku swojej choroby zrobi krzywdę jakiemuś dziecku czy starszej osobie?

Dwa dni później pan Robert wziął butelkę benzyny i poszedł do MOPS przy Mielczarskiego. Gdy przed budynek podjechała pracownica socjalna wszedł za nią do środka i zagroził, że podpali jej auto jeśli ta nie spełni jego żądań. Na szczęście sytuację udało się uratować dzięki przytomności umysłu innego pracownika i szybkiej interwencji policji.


Obecnie mężczyzna przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Postępowanie przeciw niemu toczy również prokuratura.

— Wystąpiliśmy do sądu z wnioskiem o obserwację psychiatryczną i odwieszenie internacji psychiatrycznej— mówi Jolanta Rudzińska, zastępca prokuratora rejonowego w Elblągu. — Przeciw niemu toczy się również postępowanie w sprawie tego zajścia, które miało miejsce w kwietniu.


Pan Robert ponownie ze szpitala nie wyjdzie za szybko.
— Przez większość czasu był spokojny, przesiadywał na ławce pod drzewem, nikogo nie zaczepiał — mówi pytana o pana Roberta mieszkanka Zatorza. — Ten mężczyzna domagał się jedynie pomocy. Szkoda, że wcześniej mu jej nie udzielono.
naj

Źródło: Dziennik Elbląski