Z krwawiącym dzieckiem została bez pomocy. Bo obstawiali mecz

2014-08-11 08:59:29(ost. akt: 2014-08-11 09:03:53)

Autor zdjęcia: Michał Skroboszewski

Izabela K. jest ogromnie rozżalona. Uważa, że kto, jak kto, ale policjanci i lekarz z karetki pogotowia powinni ją bardziej wesprzeć, gdy z nóżki jej starszego dziecka lała się krew, a ona sama - bliska paniki, z młodszym maluchem na rękach - szukała u nich pomocy. Dostała tylko bandaż i musiała sobie radzić sama.
Izabela K. szła akurat z dziećmi na pobliski cmentarz przy ul. Agrykola. Młodsze dziecko trzymała na rękach. Synek, który szedł tuż obok, nagle się przewrócił i rozciął sobie nogę. Kobieta obawiała się, że rana jest głęboka, bo krew dosłownie się z niej lała. Izabela K. odruchowo zaczęła szukać komórki, żeby zadzwonić po pomoc. Ale okazało się, że zapomniała zabrać aparatu z domu.

— Naprawdę się przestraszyłam — opowiada Czytelniczka. — Gdybym jeszcze nie miała młodszego dziecka na rękach, jakoś bym sobie poradziła. Przez moment ogarnęła mnie panika. Ale zobaczyłam policjantów, którzy akurat pilnowali w tamtej okolicy porządku, bo na stadionie rozgrywany był jakiś mecz. Pomyślałam, że kto, jak kto, ale policjanci mi pomogą...
Niestety, ich pomoc ograniczyła się do wskazania kobiecie drogi do karetki, która też "obstawiała" toczący się właśnie mecz.
— Policjanci raczyli się akurat łuskanymi ziarnami słonecznika. Twierdzili, że sami nie mogą mi pomóc. Jeden z nich podkreślił, że nie wolno im opuszczać posterunku, gdy trwa mecz — mówi kobieta.

Jakub Sawicki z zespołu prasowego elbląskiej policji nie widzi w ich postępowaniu nic niewłaściwego.
— Nie było potrzeby, aby rezygnować z zadań służbowych, które akurat policjanci mieli wyznaczone. Funkcjonariusze wiedzieli, że w pobliżu jest karetka. Skierowali więc kobietę tam, gdzie pracownicy pogotowia udzielili jej pomocy lekarskiej. Nie było zagrożenia zdrowia i życia — twierdzi Jakub Sawicki.

— Czy pomocą lekarską było podanie mi bandaża? Jeżeli tak, to rzeczywiście taką pomoc uzyskałam. Lekarz nawet nie obejrzał nóżki mojego dziecka. Nie miałam wyjścia, musiałam sobie poradzić sama. Owinęłam bandażem wciąż mocno krwawiącą ranę i pojechaliśmy do szpitala. Na miejscu okazało się, że rana rzeczywiście była bardzo głęboka. Potrzebne było szycie — opowiada interweniująca w redakcji Czytelniczka. gog

• Więcej o sprawie przeczytasz w poniedziałkowym Dzienniku Elbląskim lub w wydaniu elektronicznym na Kup Gazetę


Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (33) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. nnnnnw #1458523 | 87.205.*.* 11 sie 2014 09:19

    trochę przesadza ta pani

    Ocena komentarza: warty uwagi (20) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

    1. gosciu #1458536 | 88.156.*.* 11 sie 2014 09:38

      Nie jestem elblążaninem ale okolica wskazywana przez Panią jest dość blisko np. szpitala wojewódzkiego. A karetka zabezpieczająca imprezę nie jest karetką systemową. Pani dostała "plasterek" bo rana zapewne nie była "śmiertelna". Zatem taxi czy mpk i cheja anie robić fochy.

      Ocena komentarza: warty uwagi (17) odpowiedz na ten komentarz

    2. hmm #1458656 | 81.190.*.* 11 sie 2014 12:05

      Ta Pani akurat nic nie przesadza. Z dwójką dzieci , rana jak się okazuje szyta więc na pewni mocno krwawiła , mogła się przestraszyć. W nie tak dawnych czasach, kiedy nie żyliśmy jeszcze w tak "przyjaznej" , "oświeconej" krainie jak dziś, gdy auto było jedno na pół bloku czy osiedla , od ręki w takiej sytuacji znajdował się ktoś kto bez żadnego nagabywania chciał pomóc, a nawet ostatnia osiedlowa menda bez żadnych problemów i dodatkowych zaproszeń pakowała dzieciaka z matką do własnego auta i wiozła na pogotowie. Dziś mamy cudowne oświecone procedury, przepisy, ministerstwa zdrowia i armię urzędasów w ministerstwach, NFZ-ach i tłumy ludzi naokoło i nawet policjant na trawce i lekarz w karetce , który akurat nie ma nic lepszego do roboty, poza opalaniem i zbijaniem bąków obserwując trampkarzy nie ma nastroju przyjrzeć się i zainteresować zbytnio zdarzeniem nawet choćby z nudów. W końcu cóż go w tym czasie mogło ominąć ?? Trampek szorujący po trawie gałę ? No ale cóż robić takie czasy.

      Ocena komentarza: warty uwagi (16) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. wasgij #1458534 | 88.156.*.* 11 sie 2014 09:34

        Ta Pani trochę przesadza. Służby, które zabezpieczają imprezę nie maja prawa wyjechać poza jej teren. Na miejscu i tak nikt nie zszył by rany, bo takiego wyposażenia (zestaw do szycia ran) w karetkach po prostu nie ma. A to, że lekarz nie obejrzał rany to już inna sprawa

        Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        1. człek #1458804 | 188.33.*.* 11 sie 2014 15:54

          paranoja.. ja rozumiem wiele rzeczy... ale tak się zdarza, ktoś się przewróci, potknie, skaleczy, krew leci- takie jej prawo. założenie opatrunku i do szpitala samemu się jedzie... rana nogi to nie zagrożenie życia... Zespoły ZMR nie szyją w karetkach, więc nie sprowadzajmy ich też do roli taksówek, bo karetek jest troszkę za mało, żeby tak robić.... naprawdę zanim się wykręci 999 trzeba po prostu się zastanowić po co właściwie się to robi... nie mam tutaj zamiaru usprawiedliwiać policjantów (bo uważam, że nie ma z czego) ani załogi karetki (pewnie nie była systemowa, bo takie raczej nie zabezpieczają imprez masowych)... ale okazuje się, że ludzie zanim pomyślą to pierw chcą łapać za tel i 999... dobrze, że tel nie miała ta Pani, bo karetka musiałaby wykonać przelot bez większego sensu...

          Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

          Pokaż wszystkie komentarze (33)