Olimpia Elbląg - Znicz Biała Piska 3:1

Na godzinę przed meczem zaczął padać ulewny deszcz, efekt był taki że spotkanie w Elblągu zostało rozegrane na mokrej i grząskiej murawie. Często piłka stawała w kałużach albo odwrotnie - dostawała silny poślizg.

Spotkanie rozpoczęło się pod dyktando gospodarzy, którzy już w 3 min objęli prowadzenie. Kamil Graczyk wpadł w pole karne i strzelając po długim rogu pokonał bramkarza gości. W 32. min było już 2:0. Na strzał w pełnym biegu zdecydował się Łukasz Pietroń, piłka po drodze odbiła się od stojącego na 6 metrze Aleksandra Lipowskiego i wpadła do siatki.
Cztery minut później gospodarze zadali rywalom kolejny cios, po którym ci nie mieli prawa już się podnieść. Graczyk po indywidualnej akcji strzelił z pola karnego i było już 3:0. Zanosiło się na wysoką porażkę gości, ale ci przetrwali szturm elblążan do przerwy i nie stracili już więcej goli.

W drugiej połowie żółto-biało-niebiescy mieli kolejne sytuacje, nie potrafili ich wykorzystać Damian Szuprytowski, Jakub Bojas i Pietroń, a także Anton Kołosow.
Po 70 minutach gry elblążanie spuścili z tonu i do głosu doszedł Znicz. Zdobył honorowego gola, na którego w pełni zasłużył, a jego autorem był Mateusz Butkiewicz, który zdecydował się na strzał z 16 metrów.

— Wygraliśmy zasłużenie. Zwycięstwo mogło być okazalsze, ale zabrakło skuteczności. Musimy nad tym dalej pracować — podsumował trener elblążan Adam Boros.