Donos do prokuratury na byłego szefa MPO to jedynie groźby?
2014-09-09 13:00:11(ost. akt: 2014-09-09 13:16:22)
Gdy na początku lipca sąd pracy zdecydował, że Markowi Pilichowskiemu, byłemu dyrektorowi Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Elblągu należy się odszkodowanie za zwolnienie go bez zachowania terminu wypowiedzenia, władze miasta w odpowiedzi zarzucały mu działania na szkodę spółki. Zapowiadano również, że niebawem zawiadomienie w tej sprawie trafi do prokuratury.
— Były dyrektor MPO spowodował straty rzędu 1,5 miliona złotych — mówiła wtedy Monika Borzdyńska, rzeczniczka prasowa elbląskiego ratusza — Prezydent złoży w tej sprawie doniesienie do prokuratury i będzie domagał się odszkodowania.
Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że te oskarżenia miały odwrócić jedynie uwagę od błędów popełnionych przez miasto podczas zwalniania Pilichowskiego. Od tego czasu minęły bowiem ponad dwa miesiące. Sprawa ucichła, a doniesienia do prokuratury jak nie było tak niema, choć zdaniem władz przez Pilichowskiego miasto cały czas traci - blisko 100 tysięcy miesięcznie.
Jak wyjaśnia Rafał Maliszewski z zespołu prasowego elbląskiego ratusza, prezydent nadal analizuje sytuację i ostatecznej decyzji w sprawie podjęcia dalszych kroków jeszcze nie podjął. — Nie ulega natomiast wątpliwości, że umowy zawarte przez Pilichowskiego na wywóz śmieci z okolicznych gmin są niekorzystne. MPO dokłada do każdej tony przewiezionych śmieci spoza Elbląga — przekonuje Maliszewski.
Czytaj również: Miasto ma zapłacić zwolnionemu dyrektorowi 28 tys. zł
Były dyrektor przedsiębiorstwa nie poczuwa się do winy i odbiera działania miasta jako próbę uderzenia w niego.
— Jeśli chodzi o przetargi, to ceny które proponowaliśmy były kalkulowane niezwykle dokładnie — przekonywał Marek Pilichowski. — To nie było łatwe, bo wraz z wejściem w życie tzw. ustawy śmieciowej, zmieniał się cały system odbioru śmieci. Owszem wychodziliśmy z niskimi cenami, mając na uwadze chociażby to, żeby ludzie zatrudnieni w MPO zachowali pracę. To jednak nie znaczy, że były one specjalnie zaniżone. Zresztą propozycje konkurencyjnych firm utrzymywały się na podobnym poziomie.
naj
— Jeśli chodzi o przetargi, to ceny które proponowaliśmy były kalkulowane niezwykle dokładnie — przekonywał Marek Pilichowski. — To nie było łatwe, bo wraz z wejściem w życie tzw. ustawy śmieciowej, zmieniał się cały system odbioru śmieci. Owszem wychodziliśmy z niskimi cenami, mając na uwadze chociażby to, żeby ludzie zatrudnieni w MPO zachowali pracę. To jednak nie znaczy, że były one specjalnie zaniżone. Zresztą propozycje konkurencyjnych firm utrzymywały się na podobnym poziomie.
naj
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez