Historia lotniska na Modrzewinie

2016-05-14 08:00:00(ost. akt: 2016-05-15 10:29:21)
Uczniowie szkółki szybowcowej wciągają szybowiec na wydmę w Rossitten na Mierzei Kurońskiej

Uczniowie szkółki szybowcowej wciągają szybowiec na wydmę w Rossitten na Mierzei Kurońskiej

Autor zdjęcia: arch. Lecha Słodownika

Sport szybowcowy w dawnej prowincji wschodniopruskiej stał na wysokim poziomie i rozwinął się szczególnie po zakończeniu I wojny światowej, w okresie międzywojennym, gdy w wyniku postanowień Traktatu Wersalskiego Niemcy nie mogły posiadać lotnictwa wojskowego.
Decyzje zwycięskich mocarstw objęły swym zasięgiem Elbląg i jego lotnisko Eichwalde (Dębowa). Na początku zinwentaryzowano sprzęt znajdującego się na tym lotnisku, a później przystąpiono do jego niszczenia.

Czas inwentaryzacji został wykorzystany przez miejscowych miłośników awiacji. Elblążanie, podobnie jak większość społeczeństwa Niemiec, nie pogodzili się z decyzjami podpisanego w 1919 r. Traktatu Wersalskiego. Mimo, iż w Elblągu rozpoczęto złomowanie samolotów po uprzednim zniszczeniu śmigieł i silników, to i tak udawało się uratować sporo maszyn.

A bywało również tak, że samoloty niezinwentaryzowane chowano po prostu w chłopskich stodołach. Podejmowane działania w celu uratowania elbląskiego lotniska „Dębowa” i sprzętu latającego, wspierał bardzo aktywnie ówczesny nadburmistrz Elbląga dr Carl Friedrich Merten. W efekcie podejmowanych działań, już około 1924/1925 roku elbląskie lotnisko mogło ponownie funkcjonować. Oczywiście miało od tej pory charakter lotniska stricte cywilnego. Tak też pozostało do przejęcia władzy przez nazistów, czyli do roku 1933.

Ze względu na wspomniane wyżej traktatowe ograniczenia rozwoju lotnictwa wojskowego oraz kryzys ekonomiczny w Niemczech spontanicznie rozwijano szybownictwo, gdyż pozwalało ono tanio i bez konfliktu z postanowieniami traktatowymi szkolić pilotów. W ten sposób w okresie międzywojennym Niemcy stały się bardzo silnym ośrodkiem rozwoju szybownictwa. Jednym z centrów szkolenia pilotów szybowcowym była miejscowość Rossitten na Mierzei Kurońskiej (dzisiaj Rybaczyj w obwodzie kaliningradzkim). Tam trenował i szkolił innych pilotów szybowcowych słynny Ferdynand Schulz (1892-1929), konstruktor lotniczy, lotnik sportowy, instruktor szybownictwa oraz szybowcowy mistrz świata z 1925 r.

Tragicznie zmarłemu Ferdynandowi Schulzowi poświęcono w Elblągu ulicę, która dzisiaj nosi miano Mielczarskiego. Elbląg, tradycyjnie, we wszystkich nowinkach technicznych nie pozostawał w tyle. Tutaj również rozwijał się aktywnie sport szybowcowy, i tak o nim wspomina dawny elblążanin Horst Kleppke: „Lotniskiem szybowcowym (to duże słowo) było niewielkie wzniesienie na Lärchwalde (Modrzewina), gdzie można było wykonywać podstawowe loty szybowcowe, które trwały nie dłużej niż… 30 sekund! W jakim sposób trafiłem do „latania” mając tylko 14 lat ? Otóż po trzytygodniowym kursie przysposobienia wojskowego, które przeszedłem na początku wojny w Sopocie, gdzie dostałem mocno w skórę, pomyślałem sobie, że to jest nie dla mnie i muszę szukać czegoś innego, gdzie wojskowy dryl jest o wiele łagodniejszy.

W ten sposób trafiłem do szybownictwa. Później w Luftwaffe odbyłem kurs pilotażu dla kandydatów na pilotów. Pod koniec wojny byłem więc pilotem Luftwaffe, a pół roku przed jej zakończeniem skierowano mnie do piechoty. Fakt ten przyjąłem z dużą niechęcią, ale jak się okazało, dzięki temu przeżyłem. Prowadziłem cały czas dziennik wojenny, z którego wynika że mój pierwszy szybowcowy ślizg na Modrzewinie wykonałem na szybowcu szkolnym SG 38 (Schulgleiter) 29 stycznia 1939 r. Zima tego roku nie była ostra, bowiem następne loty, bardzo krótkie zresztą, wykonałem na tym szybowcowym lotnisku 26 lutego 1939 i 5 marca 1939 r.

Następnie miałem rok przerwy, ponieważ zaraz po starcie rozbiłem mój szybowiec SG 38. Na szczęście dla mnie kadłub szybowca pozostał nie uszkodzony. Po tej przerwie, w marcu i kwietniu 1940 r. moje loty na Modrzewinie zostały pod czujnym okiem nauczyciela Radatza wznowione. W czerwcu tego roku latałem już na B-Flug w Sensburgu (Mrągowo), a w październiku 1941 r. szybowcu Cessna (C-Flug) w Fordonie koło Bydgoszczy oraz na lotnisku w Malborku-Wielbarku. 22 czerwca1942 r. dostałem patent lotniczy nr 730, dla samodzielnych pilotów szybowcowych. Tego samego roku zostałem okręgowym (Gdańsk-Prusy Zachodnie) mistrzem szybowcowym i wziąłem udział w szybowcowych mistrzostwach Niemiec, które odbyły się w Baden koło Wiednia. Dzisiaj (1997 r.) już nie przypominam sobie nazwisk moich szybowcowych nauczycieli i kolegów z lotniska na Modrzewinie. A był tam nauczyciel „dziadek Kuschel” i kierownik lotów o nazwisku Hoffmann. Niestety, po zakończeniu wojny nigdy więcej nie dane mi było latać – nawet szybowcem”.

Horst Kleppke był aktywnym działaczem stowarzyszenia dawnych elblążan skupionych w „Pangritz-Kolonie Club”. Zmarł w 1998 r. W tym miejscu przypomnieć wypada młodym Czytelnikom, że teren Modrzewiny w powojennych latach należał do wojska i był tutaj poligon. Po 1990 r. został przejęty przez miasto, a część dawnego poligonu „Modrzewina” zajmuje dzisiaj Elbląski Park Technologiczny.
Lech Słodownik

Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Pipke #1994576 | 78.8.*.* 17 maj 2016 14:53

    był w Luftwaffe? a to piloci Luftwaffe strzelali do cywilów -uciekinerów na drogach we wrześniu 1939 roku, czy myśmy w tej Polsce powariowali, że o tych bandytach musimy czytać w gazetach ? musimy czytać jak taki młody bandyta szkolił się i trenował aby potem zrzucać bomby na nas, no k... ma...

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)