To będą pierwsze święta bez głowy rodziny

2016-12-25 12:00:00(ost. akt: 2016-12-25 13:12:04)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: KP PSP w Bartoszycach

W rodzinie Krysiaków z Giżycka świąt nie będzie. Wszyscy myślą tylko o tym, aby Andrzej Krysiak, głowa rodziny, przeżył. Potrzeba na to dużo pieniędzy, bo za leczenie Polaka Białorusini chcą wiele tysięcy euro.
Anna Krysiak mówi wprost: 20 grudnia zawalił im się świat. To tego dnia Andrzej Krysiak z Giżycka, który na co dzień jest kierowcą tira, dzwonił do nich po raz ostatni. Wyszeptał tylko, że zabiera go karetka i kontakt się urwał.
— Przez wiele godzin nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Nie wiedzieliśmy nawet, gdzie jest na tej Białorusi. Ostatecznie okazało się, że miał zawał i jest w szpitalu w Grodnie — opowiada Anna Krysiak, synowa pana Andrzeja. Na początku sądzili, że wystarczy przewieźć go do Polski, znaleźć szpital, który go przyjmie i będzie kontynuował leczenie na miejscu.
— Tylko że już wiemy, że to niemożliwe. Teraz jego serce jest tak słabe, że dają mu 50 procent szans na przeżycie. Miał angiografię i już wiadomo, że połowa serca właściwie obumarła. Do tego doszło jeszcze zapalenie i obrzęk płuc. Jest podłączony do płucoserca, które pompuje krew do narządów. Lekarz z Polski, z którym się konsultowaliśmy, orzekł, że w takim stanie nie ma mowy o przewiezieniu go do kraju — tłumaczy Anna Krysiak.
Pan Andrzej musi więc zostać na Białorusi. Nie w tym jest jednak największy problem, lecz w potężnych kosztach leczenia, które wstępnie już wyliczyła klinika w Grodnie. Na początek zażądali od rodziny 3 tys. euro zaliczki. Każdy kolejny dzień pobytu i leczenia polskiego kierowcy to kolejne tysiące euro. Ostateczna kwota nie jest nawet znana.
— Poruszyliśmy całą rodzinę i znajomych i te 3 tys. euro na przedpłatę mamy. Ale kolejnych pieniędzy nie zbierzemy — martwi się synowa mężczyzny. Jeszcze w Wigilię do Grodna jedzie jej mąż z siostrą. A rodzina pozostała w Polsce błaga: pomóżcie nam, sami nie damy sobie rady.
— Musimy podpisać zobowiązanie, że pokryjemy dalsze koszty. Teść jest ubezpieczony na 10 tys. euro, ale te pieniądze właśnie się kończą, chociaż od czasu zawału taty minęło dopiero kilka dni. Do tej pory jest nieprzytomny, pod respiratorem, a bez płucoserca nie ma szans na przeżycie. To podnosi koszty — tłumaczy kobieta.
Magdalena Mil, rzeczniczka olsztyńskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, przyznaje, że fundusz nie może pomóc. — Niestety, Białoruś nie jest w Unii Europejskiej. Rodzina musi we własnym zakresie znaleźć pieniądze na opłacenie tych kosztów — mówi Mil. I dodaje, że osoby wyjeżdżające poza UE powinny wcześniej zatroszczyć się o ubezpieczenie, które w razie nagłej potrzeby obejmie ich leczenie za granicą.
Rodzinie Krysiaków dużo pomaga pracodawca pana Andrzeja. Są również w stałym kontakcie z białoruskim konsulatem w Białymstoku. Także tamtejsi urzędnicy podpowiadają państwu Krysiakom, co należy robić.
Naszemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych zadaliśmy w piątek pytania o to, czy zamierza wesprzeć leczenie Andrzeja Krysiaka. Nie dostaliśmy jeszcze odpowiedzi.
W piątek wieczorem cała rodzina zebrała się w kościele w Giżycku na mszy zamówionej w intencji zdrowia Andrzeja Krysiaka. Wierzą, że pan Andrzej wróci do zdrowia i do kraju. — Za chwilę Wigilia. Po raz pierwszy w życiu bez niego... — płaczą członkowie jego rodziny.

Małgorzata Kundzicz
m.kundzicz@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (8) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. . #2143393 | 94.254.*.* 25 gru 2016 23:00

    Gazeto a może byście napisali jak pomóc tym ludziom? Nie rozumiem co chcecie osiągnąć tym artykułem? Bo piszecie ze potrzebna jest pomoc, opisujecie dramat a zero informacji jak pomóc tym ludziom.

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

  2. Anna Krysiak #2143352 | 89.229.*.* 25 gru 2016 21:01

    Proszę udostępniajcie niech idzie w świat może będzie odzew...Czekamy jeszcze na informację z MSZ i WALCZYMY! WALCZYMY! nie poddamy się, nie zostawimy Taty na Białorusi.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Czytelnik #2143290 | 5.174.*.* 25 gru 2016 18:07

      Moim zdaniem to pracodawca ponosi winę i to on powinien ponieść odpowiedzialność . Skoro wysyła pracownika w takie rejony wcześniej powinien zadbać by byli tam ubezpieczeni

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. pr-ers #2143234 | 81.15.*.* 25 gru 2016 14:33

        Ja też jeździłem na w schodzie rosja ,ukraina i powiem tylko jedno Kurwa nigdy więcej

        Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

      2. Do Stonogi #2143704 | 89.229.*.* 26 gru 2016 20:27

        napiszcie!

        Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        Pokaż wszystkie komentarze (8)