"Bo to jest miłość na całe życie". Klaudia laureatką konkursu dla wolontariuszy

2017-01-23 09:49:39(ost. akt: 2017-01-23 11:49:38)
Klaudia Kłosińska

Klaudia Kłosińska

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Od pięciu lat pomaga bezdomnym psom i kotom. Dzięki jej pracy wiele ze zwierząt znalazło nowych właścicieli. Klaudia Kłosińska, uczennica Zespołu Szkół w Pasłęku, została laureatką wojewódzkiego konkursu „Barwy Wolontariatu”.
— Jak rozpoczęła się twoja przygoda z wolontariatem?

Klaudia Kłosińska. — To był zupełny przypadek. Pierwszy raz do schroniska „Psi Raj” trafiłam pięć lat temu. Były wakacje i strasznie się nudziłam, bo podczas jazdy konnej miałam wypadek i ukochane jeździectwo musiałam, przynajmniej na jakiś czas, odłożyć na półkę. Szukałam więc innego hobby. Usłyszałam, że w Pasłęku jest schronisko dla bezdomnych zwierząt, więc się do niego wybrałam... I zostałam do dzisiaj.



— Początki były trudne?


— Tak, bo nie wiedziałam, jakie obowiązki mnie czekają, na co konkretnie mam się nastawić. Jednak szybko się w tej pracy odnalazłam. Kocham zwierzęta i przebywanie z nimi jest dla mnie ogromną przyjemnością. Psy i koty, szczególnie te bezpańskie potrafią odwdzięczyć się bardziej niż niejeden człowiek. 


— Czym konkretnie zajmujesz się w schronisku?

— „Psi Ra”j jest specyficznym schroniskiem, bo psy nie są zamykane w boksach, ale nic nie zastąpi im jednak prawdziwego spaceru. Więc wolontariusze przede wszystkim zajmują się wyprowadzaniem zwierząt, a także ich pielęgnacją. Robimy również zdjęcia i opisy psów oraz kotów, które zamieszczane są w ogłoszeniach adopcyjnych na stronie schroniska.

— Ty masz jeszcze inne hobby: zajmujesz się szkoleniem psów.

— Nazwałabym to raczej układaniem psich charakterów. To trochę taka psia psychologia. Przez trzy lata zajmowałam się Moną, jedną ze schroniskowych suczek, która mieszkała w „Psim Raju” od szczeniaka. Bardzo bała się ludzi, więc to oczywiście zmniejszało jej szansę na adopcję. Udało mi się ją ułożyć i została wyadoptowana do dobrego domu. Czułam ogromną satysfakcję, że pomogłam jej znaleźć dom, chociaż nie ukrywam, że gdy żegnałam się z Moną miałam w oczach łzy. Wiadomo, że wolontariusza ze zwierzęciem, którym się zajmuje, łączy emocjonalna więź. Nie da się tego uniknąć i nie jest łatwo się później rozstać. Ale ja sobie zawsze tłumaczę, że ten zwierzak będzie miał dom i kochających go ludzi, więc nie ma sensu płakać. Chociaż muszę przyznać, że jest to praca, o której myśli się cały czas. I nieważne, czy jestem w szkole, na imprezie, czy u znajomych: zawsze myślę o swoich schroniskowych podopiecznych.


— Angażujesz się też w pracę szkolnego koła wolontariatu.
— Organizuję między innymi spotkania w szkołach i przedszkolach, na które zabieram psy ze schroniska. Dzieci są czasem bardzo zaskoczone, że one niczym się nie różnią od domowych pupilków. Niestety, taki stereotyp funkcjonuje, że zwierzęta schroniskowe są gorsze, drugiej kategorii. Uważam, że jest odwrotnie: zwierzę adoptowane odwdzięcza się bezwarunkową miłością.


— W tej pracy są też trudne momenty?

— Nie jestem inspektorem, więc nie uczestniczę w drastycznych interwencjach, a takich nie brakuje. Czasami wolontariusze pomagają inspektorom w lżejszych sprawach: na przykład podczas zabierania do schroniska koczującego przy drodze psa.


— Jakie są najpilniejsze potrzeby waszego schroniska?

— Na zwierzaka mieszkającego w „Psim Raju” mamy dziennie zaledwie złotówkę. Wiadomo, że aby wyżywić i leczyć zwierzęta potrzebna jest o wiele większa kwota. W tej chwili mieszka u nas 160 psów i 60 kotów. Najbardziej potrzebne są nam koce, kołdry, siedziska,smycze, obroże.

— Swoją przyszłość wiążesz ze zwierzętami?

— Przede mną matura. Po niej planuję skończyć kurs związany z behawiorystyką psów. Mam też inny pomysł: ukończenie kuru strzyżenia psów. Myślę też o kontynuowaniu po maturze nauki na kierunku technik weterynarii.


 Bo to jest miłość już na całe życie.
Anna Dawid



Źródło: Dziennik Elbląski