Bez słodyczy i fast foodów. Kulisy życia modela z Elbląga

2017-05-14 18:00:00(ost. akt: 2017-05-15 09:16:07)
Lubomir Adamiak

Lubomir Adamiak

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Wychował się w Elblągu, obecnie mieszka w Trójmieście. Kończy studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku. W wolnych chwilach jest modelem. Lubomir Adamiak odsłania nam rąbka tajemnic branży modowej.
Wychował się w Elblągu, obecnie mieszka w Trójmieście. W 2014 r. dostał się do finału konkursu Mister Polski, a w tegorocznej edycji doszedł do ćwierćfinału. Mierzy 190 centymetrów wzrostu i waży 82 kilogramy. Ma 25 lat i kończy studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku. Jest trenerem najmłodszych adeptów judo.

Pracuje w gastronomii, czasami można zobaczyć go w roli statysty na deskach elbląskiego teatru. W wolnych chwilach jest modelem. Do prezentowania swoich kolekcji ubrań wybierają go czołowi polscy projektanci. Chodzi w pokazach mody reżyserowanych przez Katarzynę Sokołowską. Lubomir Adamiak odsłania nam rąbka tajemnic branży modowej.

— Czy praca modela wymaga od ciebie jakichś wyrzeczeń na co dzień?
— Muszę utrzymywać określoną wagę, co wiąże się z dietą. Nie mogę jeść słodyczy i fast foodów, pozostaje mi jedzenie roślinek. Kiedy zaczynałem, musiałem zrzucić 10 kilogramów. Od kilkunastu lat uprawiam sport, miałem więc do zrzucenia nie tłuszcz, a masę mięśniową. Było trudno, ale się udało. Każdego dnia może zadzwonić telefon, więc formę trzeba utrzymywać.

— Jak duża jest z tego z satysfakcja finansowa?
— To są dobre pieniądze, ale nie na tyle, żeby móc się utrzymać. Modeling traktuję jako możliwość dodatkowego zarobku.

— Mówimy o kwotach w setkach czy w tysiącach za pokaz?
— W moim przypadku bardziej w setkach. Oczywiście, są osoby, które z tego żyją na dobrym poziomie, ale mi się to nie udaje. Może poświęciłem temu za mało czasu, a może zabrakło szczęścia. Dążę jednak do tego, żeby mieć stały dochód w innej branży. W modelingu jest tak, możesz mieć pokaz za pokazem, a później jest cisza.

— Jak oceniasz styl ludzi na elbląskich ulicach?
— Mamy coraz większy dostęp do sklepów z ciekawymi ubraniami i to procentuje. Ludzie coraz bardziej dbają o siebie. To widać, nie tylko w Elblągu, ale w całym kraju.

— Czego nauczył cię modeling?
— Tak jak sport, modeling dał mi lekcję znoszenia porażki. Uczy mnie wytrwałości i determinacji. Tego, że trzeba za czymś chodzić, aż w końcu się uda. Dzięki tej pracy wiem też jak dobrze się ubrać, jestem na bieżąco z modą. I mam okazję spotkać osoby, które są rozpoznawalne w Polsce i na świecie. Po iluś rozmowach z nimi już się nie stresuję.

— Miałeś na sobie bluzę Roberta Kupisza. Naprawdę różnica między jego ubraniem, a tym które kupimy w sieciowym sklepie jest warta tego, żeby płacić za to kilka tysięcy złotych?
— To są niekonwencjonalne ubrania, a przy tym świetnie uszyte i z bardzo dobrych materiałów. Kiedy stanie obok ciebie osoba, która ma na sobie takie ubranie, to od razu widać różnicę. Podobają mi ubrania Kupisza, Przybylskiego czy duetu Paprocki&Brzozowski i gdybym mógł sobie pozwolić, to nie żałowałbym na nie pieniędzy.

— Co trzeba zrobić, żeby pójść w pokazie mody Kupisza czy Przybylskiego?
— Powinno się być zdeterminowanym. Najpierw, żeby pojechać na casting do Warszawy, stać w kolejce. Czasami nawet pół dnia. Wyjść, zaprezentować się. Wpaść w oko osobom, które przeprowadzają casting. Pokazać jak się chodzi, jak się aktualnie wygląda. Później czekać na wynik, czasem dzień, kilka dni albo tydzień.

— Dostałeś się na pokaz. Co dalej?
— Dzień przed pokazem stawiam się na przymiarki, co trwa do czterech-pięciu godzin. W dniu pokazu od rana trwają próby. Wieczorem, około godziny 20-22, odbywa się pokaz. Cały dzień ćwiczeń, a pokaz trwa 10-15 minut.

— Stresuje cię to?
— Tańczę jako statysta w elbląskim teatrze w spektaklu „Skrzypek na dachu”. Dlatego jestem oswojony z widownią, z ludźmi mnie obserwującymi. Na tego typu stres uodpornił mnie też sport, który uprawiam całe życie. Było jednak coś, co mnie zaskoczyło, kiedy pierwszy raz wychodziłem w większym pokazie. Wyszedłem i kierowałem się do punktu, w którym trzeba stanąć w określonej pozie. Stanąłem i nagle oślepił mnie błysk reflektorów. Tu fotoreporterzy i reflektory, a twarz i pozycja ciała muszą pozostać niewzruszone. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, jaki zaszczyt mnie spotkał, że na takie pokazy przychodzi prasa i wszyscy warszawscy celebryci. Nazwiska projektantów też w tamtym momencie niewiele mi mówiły.

— Jaka jest atmosfera podczas pracy na takich pokazach?
— Zazwyczaj jest miło. Poznają mnóstwo ciekawych ludzi, często z najróżniejszymi pasjami. Mam okazję poznać projektantów i też okazuje się, że nie są to – jak niektórzy myślą – zadufani ludzie. Są normalni, wyluzowani ludzie. Podchodzą, rozmawiają, śmieją się. Oczywiście, zmęczenie też jest. Coś trzeba dać od siebie, ale to nie jest taka praca jak w gastronomii – gdzie pracuję – że przez osiem godzin nie ma chwili, żeby usiąść.

— Nie ma rywalizacji między modelami?
— To nie są wybory miss czy mistera. Każdy z nas dostał się do pokazu, jesteśmy równi. Raczej wszyscy staramy się sobie pomagać.

— Kończysz studia. Co dalej?
— Planuję znaleźć stałą pracę, najlepiej za godne pieniądze. A potem wybudować dom, posadzić drzewo i mieć dziecko.
ks

Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. frt #2245098 | 87.205.*.* 14 maj 2017 19:19

    Przeczytałem tylko tytuł. Czy już nie ma ciekawych tematów? To będzie trzeba zmienić portal...

    odpowiedz na ten komentarz