Dlaczego warto nosić dziecko w chuście?

2017-07-02 12:00:00(ost. akt: 2017-06-29 11:18:50)
Agata Kosacz

Agata Kosacz

Autor zdjęcia: arch. prywatne

O chustowaniu, czyli o noszeniu dziecka w chuście, rozmawiamy z Agatą Kosacz, elblążanką, która jest certyfikowaną doradczynią noszenia.
Pierwsze, przypadkowe spotkanie z tym kawałkiem materiału budzi różne reakcje. Zdziwienie, zaskoczenie, często czułość. Lecz coraz częściej na ulicach można spotkać rodziców, którzy spacerują z niemowlęciem nie w wózku, a w chuście.

— Dlaczego rodzice, którym doradzasz, decydują się na chustę? 

Agata Kosacz. — Często, tak to jak było w moim przypadku, motywuje ich posiadanie starszego dziecka. Ale chusta jest dziś coraz bardziej znana – promuje je nawet telewizja śniadaniowa - i wiele rodziców wie już o istnieniu chust i możliwościach, jakie dają. Chociaż z drugiej strony wiedza o korzyściach noszenia nie jest chyba tak powszechna. Oczywiście, oprócz chust, rodzice mają też wózek, bo to nadal jest standard w wyposażeniu. 

A panowie? 
Jest grupa ojców, którzy noszą. Świetnie im to wychodzi.

— Jak to się zaczęła u ciebie?

— Córka miała półtora roku, kiedy urodziła się druga. Stwierdziłam, że muszę mieć wolne ręce, żeby móc wykonywać codzienne czynności.

— Obecnie chusty są popularniejsze, ale ty zaczęłaś jej używać około 10 lat temu. Skąd w tamtym czasie wiedziałaś, że jest w ogóle taka możliwość?
— 
Wtedy chusty w Polsce dopiero się zaczynały się pojawiać. Jeszcze były trudne do dostania, nie było polskich firm i raczej kupowało się niemieckie chusty. W chuście nosiła moja szwagierka, która mieszka tam od wielu lat. I ona też pożyczyła mi chustę. Była pierwszą osobą noszącą w ten sposób dziecko, z którą się zetknęłam.

— Jak reagowali ludzie na ulicy, kiedy szłaś z córką w chuście?

— Raczej pozytywnie. Było widać, że są ciekawi, zainteresowani. Wtedy nie byłam po profesjonalnym szkoleniu, nie konsultowałam się u doradcy. Uczyłam się na podstawie filmików czy instrukcji. Popełniałam sporo błędów i nie przejmowałam się tym zupełnie.

— Chustujący rodzice opowiadają, że najbardziej żywo i pozytywnie na widok dziecka w chuście reagują osoby w bardzo podeszłym wieku. Myślisz, że oni mogą pamiętać czas, kiedy jeszcze nosiło się dzieci w chuście?
— 
Możliwe. Myślę, że w ich pamięci budzą się wspomnienia z dzieciństwa, kiedy widzieli w ten sposób noszone dzieci, być może sami nosili swoje młodsze rodzeństwo? To musiało budować silną więź między rodzeństwem. Bo chusty były używane w społeczeństwie od bardzo dawna.

— W Polsce też?

— W Polsce chusty funkcjonowały jeszcze w latach przedwojennych, zarówno w mieście, jak i na wsi. To były inne chusty niż te, których używamy dzisiaj. Był to kwadratowy, gruby materiał złożony po przekątnej, przepasany na boku, który po prostu umożliwiał noszenie. W prostokątnych tzw. szmatach nosiło się dziecko na plecach. Chusta była używana głównie przez kobiety oraz starsze rodzeństwo. Malutkie dzieci musiały towarzyszyć mamie w codziennych pracach do czasu, gdy same były w stanie pracować, a ich pracą była chociażby opieka nad młodszym rodzeństwem.

— Czasami mamy mówią, że trudno jest się nauczyć wiązać.
— Chusta jest dość długa i bywa, że ta długość je zniechęca i wolą poczekać na nosidło. Żeby zamotać chustę trzeba na początku trochę cierpliwości i ćwiczeń, później to kwestia wprawy. Nie jest jednak aż tak trudne, jak mogło by się wydawać.

— Co do samego noszenia. Bywa, że dziecko nie chce leżeć ani w łóżeczku, ani w wózku.
— Tymczasem młody rodzic słyszy rady typu „nie noś, bo przyzwyczaisz” albo „odłóż, niech się wypłacze”. To brać na ręce czy nie? 
Odpowiedź jest prosta. Dziecko rodząc się jest już przyzwyczajone do noszenia. Ono nie bierze się z księżyca, nie przynosi go bocian. My je przez te dziewięć miesięcy ciąży kołyszemy, przytula je nasze ciało. Więc najwyżej możemy nie przyzwyczaić, a odzwyczaić od noszenia. Najlepiej, gdy dzieje się to stopniowo. Ludzie należą do ssaków zwanych noszeniakami. Potrzebują noszenia, przytulania, bliskości, żeby móc przetrwać i prawidłowo się rozwijać. A chusta to ułatwia, bo umożliwia jednoczesne zaspokojenie tych potrzeb i wykonywanie innych codziennych czynności.
ks

Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Lidka #2289603 | 95.40.*.* 19 lip 2017 11:11

    Bardzo ciekawy artykuł, jednakże mam wrażenie, że wozek jest bezpieczenijeszy. My mamy barlette z adamexu i mamy pewnosc, ze dziecko jest bezpieczne lezac w tak glebokiej gondoli. Zawsze mialam wrazenie, ze dziecko w chuscie bedzie mialo problemy z kregoslupem, ale byc moze faktycznie sie myle.

    odpowiedz na ten komentarz