Książę ze Słobit, co Szwajcarom ubrania prał [Z kart historii]

2017-07-16 08:00:00(ost. akt: 2017-07-14 20:08:13)
Pałac Dohnów w Słobitach k. Pasłęka przed 1945r

Pałac Dohnów w Słobitach k. Pasłęka przed 1945r

Autor zdjęcia: materiały organizatorów

Wzmiankowany w poprzednich artykułach ostatni właściciel majątku szlacheckiego w Słobitach pod Pasłękiem, Alexander Fürst zu Dohna miał niezwykle ciekawą biografię. Dobrze się stało, że swoje przeżycia spisał w formie książki – autobiografii.
Alexander Fürst zu Dohna napisał, że po kampanii przeciwko Polsce, wiosną 1940 r. wziął udział w wojnie przeciwko Jugosławii i Grecji, walcząc w dywizji gen. F.G. Eberhardta, a krótko przed 22 czerwca 1941 r. został dowódcą kompanii.

Wojna z Sowietami wzbudziła w nim znacznie więcej refleksji i wątpliwości niż dotychczas, czego dał wyraz w prowadzonym dzienniku. Z jednej strony oburzał się wewnętrznie, słysząc i widząc jak jednostki specjalne SS (Einsatzgruppen) rozstrzeliwały Żydów pod Lwowem, gdy patrzył na niepotrzebnie podpalane wsie, a z drugiej strony był dumny, że jest trybikiem olbrzymiej maszynerii toczącej się na wschód i niszczącej bolszewizm. Za dzielną postawę pod Dniepropietrowskiem otrzymał Krzyż Żelazny. W czasie walk wielokrotnie spotykał się z dowodami sympatii ze strony Ukraińców, którzy traktowali Niemców jako wyzwolicieli spod bolszewickiego jarzma, a jeszcze przed ich nadejściem niszczyli sowieckie symbole, portrety Lenina, Stalina, Marksa i Engelsa oraz wskazywali szczególnie zajadłych animatorów komunistycznej ideologii.

We wrześniu 1942 r. kpt. Alexander zu Dohna dostał przydział do 14. Korpusu Pancernego wchodzącego w skład 6. Armii gen. Friedricha von Paulusa walczącej pod Stalingradem. Tu wraz z całą armią poznał piekło kotła stalingradzkiego, a pewnego razu wykazał dużą odwagę osobistą, gdy zabronił strzelać do parlamentariuszy Armii Czerwonej. Doskwierał mu głód, wszy, nieustanne zmęczenie, brak należytej opieki medycznej, beznadzieja wojny – mimo, że jeszcze w czasie Bożego Narodzenia 1942 r. sztab 6. Armii (z wyjątkiem gen. Paulusa) ufał Hitlerowi, że uratuje ich z okrążenia.

W jaki sposób kpt. Alexander zu Dohna uratował się spod Stalingradu? Otóż feldmarszałek Paulus wiedząc, że pójdzie do niewoli, postanowił odesłać strategiczne dokumenty, odznaczenia itp. do naczelnego dowództwa. W związku z tym sztab armii wytypował kuriera lotniczego, którym został Dohna. 16 stycznia 1943 r. odleciał samolotem z dokumentami dowództwa do Giżycka, z ustnym poleceniem feldmarszałka Paulusa, by przekazał Hitlerowi, że odpowiedzialność za zgubę 6. Armii spada osobiście na niego. Otoczenie Führera obawiając się, że ten dostanie ataku furii, nie pozwoliło Dohnie spotkać się z nim bezpośrednio.
Po 17 stycznia 1943 r. tylko dwa samoloty wylądowały w kotle stalingradzkim. 2 lutego 1943 r. 6. Armia feldmarszałka Paulusa skapitulowała.

Niedługo potem kpt. Dohna, cudem wręcz uratowany ze stalingradzkiego piekła, ku niewyobrażalnej radości najbliższych, przybył na roczny urlop do Słobit. W styczniu 1944 r. dostał przydział do LXXV Korpusu Armijnego walczącego we Włoszech. Nie był tym zachwycony, w sytuacji gdy Armia Czerwona powoli zbliżała się do granic Prus Wschodnich, a los jego rodziny i majątku słobickiego stawał się coraz bardziej niepewny. Dowódcą korpusu był pochodzący z Bawarii gen. Anton Dostler. Kpt. Dohna z miejsca zorientował się, że wszelkie krytyczne wypowiedzi oficerów pod adresem Hitlera, nie będą tolerowane w obecności gen. Dostlera, a jego dyspozycyjność wobec nazizmu dodatkowo potęgowała „choroba na krzyż żelazny” i w efekcie skończyło się to dlań tragicznie. 23 marca 1944 r. na włoskim wybrzeżu, w pobliżu La Spezia, wylądowało z amerykańskiej łodzi podwodnej 17 żołnierzy US-Army, z zadaniem wysadzenia tunelu na linii kolejowej Genua – Rzym. Amerykanie zostali jednak osaczeni i wzięci do niewoli.

Zarówno kpt. Dohna jak i niektórzy oficerowie byli przekonani, że po przesłuchaniach zostaną oni odesłani do obozu jenieckiego. Tymczasem gen. Dostler oświadczył, że są to sabotażyści i bez wyroku, na podstawie tajnego rozkazu, zostaną natychmiast rozstrzelani. Jego wykonanie zlecono właśnie kpt. Dohnie, który nie kryjąc oburzenia, zdecydowanie odmówił. W gwałtownej rozmowie z szefem sztabu korpusu płk H. Kraehe argumentował, że Amerykanie muszą być traktowani jak żołnierze regularnej armii, gdyż mieli mundury, a dowodzący dwaj oficerowie dystynkcje. Powinni zostać więc odesłani do obozu jenieckiego. Zdanie to podzielał również dowódca pułku płk Albers.

Mimo dramatycznych wysiłków kpt. Dohny, żołnierze amerykańscy na osobisty rozkaz gen. Dostlera zostali po dwóch dniach rozstrzelani. Krótko po tym Dohna został wezwany do sztabu, gdzie oznajmiono mu, że za tak jaskrawą niesubordynację zostaje z miejsca zwolniony, zdegradowany i odesłany do Prus Wschodnich. W jego aktach personalnych odnotowano, że jest „politycznie niepewny” (politisch unzuverlässig). Nie został rozstrzelany m.in. dlatego, że miał „głośne” nazwisko, a w komunikacie Wehrmachtu „wyprostowano” okoliczności likwidacji Amerykanów. Szeregowiec Austriak Otto Schimek za podobną postawę zapłacił w Miechowej życiem…

Jesienią 1945 r. gen. Dostler został skazany przez amerykański sąd wojskowy na karę śmierci, a Dohna stawał jako świadek. Proces został wówczas sfilmowany i posłużył później jako dokument, gdy wdowa po gen. Dostlerze złożyła w 1976 r. zażalenie na wykonany wyrok śmierci. Film z rozstrzelania gen. Dostlera jest obecnie umieszczony na wyszukiwarce Google. Jeszcze raz okazało się, że nadgorliwość nie popłaca, a postawa Dohny godna była najwyższego szacunku.

W marcu 1944 r. książę skonstatował, że w sumie jest zadowolony z podjętych wobec niego decyzji i nie ma co liczyć na ponowne powołanie do wojska. Wrócił do Słobit, gdzie w kwietniu został „odkryty” przez brunatnych towarzyszy z zarządu powiatowego w Pasłęku i skierowany do budowy rowów przeciwczołgowych w okolicy Ełku. Rychło jednak powiatowy szef NSDAP rolników A. Schumacher uznał tą decyzję za absurdalną ( „książę z łopatą w ręku”) i zwolnił go w maju, uzasadniając, że o wiele bardziej potrzebny jest w Słobitach.

Kpt. Alexander zu Dohna już po powrocie spod Stalingradu pod koniec stycznia 1943 r. nie miał wątpliwości, że wojna jest przegrana, Prusy Wschodnie stracone i trzeba przygotowywać się do opuszczenia Słobit. Rozpoczął ku temu solidne przygotowania i jak się już po wojnie okazało, przeprowadził bezpiecznie największy konwój uciekinierów z Prus Wschodnich do Niemiec - w sumie 330 osób, byli w tym także francuscy robotnicy przymusowi, 140 koni i 38 wozów. Konwój ze Słobit, Prakwic i innych majątków Dohnów, dotarł na wiosnę 1945 r. do miasta Hoya pod Bremą, gdzie się rozwiązał. Wkrótce Alexander Fürst zu Dohna rozpoczął nowe życie w zniszczonych wojną Niemczech. By utrzymać liczną rodzinę uruchomił w Lörrach na granicy ze Szwajcarią… pralnię ! Szwajcarzy, którzy w tym tamtym czasie nie darzyli Niemców zbytnią sympatią, mieli niezwykłą radość: oto książę z Prus Wschodnich pierze im ich brudne ciuchy!
Lech Słodownik

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. www #2287436 | 83.6.*.* 16 lip 2017 10:34

    Niedługo niemiecka gazeta będzie udowadniać, że druga wojna światowa to dobre przedsięwzięcie i wychwalać swojego przywódcę Hitlera ?

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz