Lato pełne smaków. Czy wiesz, co jadali Krzyżacy?

2017-07-20 15:49:09(ost. akt: 2017-07-20 16:07:19)
Lato pełne smaków

Lato pełne smaków

Autor zdjęcia: Aleksandra Szymańska

Kuchnia krzyżacka to przede wszystkim kuchnia klasztorna. Jeśli jednak ktoś myśli, że była to strawa uboga i postna, jest w błędzie. Krzyżacy jadali rzadko, ale dużo. A na ich stole oprócz mięsiw, ryb i egzotycznych cytrusów gościł także... ryż sprowadzany specjalnie dla nich prosto z Chin.
W średniowieczu jednym ze sztandarowych zawołań ówczesnych zakonników był łaciński zwrot Ora et labora (Módl się i pracuj). Z tej dewizy chętnie tej korzystali także rycerze Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie potocznie zwanym Zakonem Krzyżackim, choć w pamięci niektórych z nas wojownicy z czarnym krzyżem na piersi nie zapisali się wyjątkowo chlubnie.

W tej beczce miodu rzeczywiście znajduje się łyżka dziegciu, bo choć waleczni i piekielnie inteligentni rycerze-zakonnicy przybyli do Polski, by na zlecenie księcia Konrada Mazowieckiego pomóc schrystianizować wciąż dziko żyjące tu plemiona pruskie, to Krzyżacy mieli swój plan do zrealizowania. Chcieli tu stworzyć własne, silne państwo-twierdzę. Wcześniej nie udało im się to ani w Jerozolimie, ani na terenie dzisiejszej Italii, szczęścia nie mieli także na obecnych Węgrzech.

— Krzyżacy byli jednym z trzech, obok joannitów i templariuszy, chrześcijańskich zakonów rycerskich, które powstały na fali krucjat w XI i XII wieku. Początki zakonu krzyżackiego to okres III krucjaty i oblężenia Akki w 1191 roku, w trakcie którego rycerze krzyżowi pochodzenia niemieckiego założyli przy szpitalu zorganizowanym przez mieszczan z Bremy i Lubeki nieformalne stowarzyszenie, które miało opiekować się rannymi i chorymi Niemcami — opowiadał w czwartek (20.07) Jan Brzozecki, odtwórca historyczny, podczas kolejnego spotkania z cyklu Lato pełne smaków w Bibliotece Elbląskiej. — Spowodowane było to tym, że wcześniej powstałe zakony templariuszy i joannitów, mimo że powinny opiekować się wszystkimi krzyżowcami, w pierwszej kolejności troszczyły się o swoich krajan. Książę szwabski Fryderyk V przekazał owemu stowarzyszeniu niemiecki szpital przeniesiony z Jerozolimy do Akki, wymuszając jednocześnie na jego członkach złożenie ślubów czystości. Szpital miał oficjalną nazwę Szpitala Najświętszej Marii Panny przy Domu Niemieckim w Jerozolimie i od jego nazwy powstała też nazwa bractwa szpitalnego, gdy w 1191 papież Klemens III oficjalnie zatwierdził jego istnienie. Po zdobyciu Akki papież przyznał bractwu rozległe dobra wokół tego miasta i instytucja ta zaczęła mozolnie powiększać swoje szeregi.

Po przybyciu do Polski Krzyżacy szybko zaczęli swoją ekspansję na tych terenach. Zaczęli od ziemi dobrzyńskiej i dalej z nurtem Wisły, kierowali się na północ, ku Zalewowi Wiślanemu i ziemi elbląskiej. Po drodze, w szybkim tempie budowali swoje twierdze; każdy w odległości ok. 30 kilometrów. Dość powiedzieć, że od 1226 roku, w ciągu pięćdziesięciu kolejnych lat, na terenie obecnej Warmii i Mazur zbudowali kilkanaście zamków, m.in. w Gniewie, Kętrzynie, Działdowie, Nidzicy, Ełku i oczywiście w Elblągu. Ten ostatni, w latach 1251–1309 był najważniejszym zamkiem krzyżackim w całych Prusach. Do 1309 roku pełnił funkcję siedziby mistrza krajowego pruskiego oraz krajowej kapituły generalnej zakonu krzyżackiego.

W tym samym roku zyskał także pozycję jako siedziba wielkiego szpitalnika, pełniącego również rolę komtura. Większy rangą od zamku w Elblągu był jedynie zamek w Malborku - siedziba Wielkiego Mistrza, którego budowę rozpoczęto w 1280 roku. Rycerze-zakonnicy mieli się zajmować szerzeniem chrześcijaństwa na terenach, na których zaczęto wyznawać nową wiarę, zdobywać wiernych wśród pogan, szerzyć słowo boże, spisywać kroniki i dzieje państwa czy kopiować księgi. W szeregach rycerzy-zakonników znajdywali się synowie z najznamienitszych, europejskich rodów, których oręż stanowiło wykształcenie i ogromna inteligencja.

Nie dziwi więc fakt, że ogromna ilość rycerzy Zakonu Krzyżackiego znajdowała miejsce przy bokach władców i królów jako posłowie i doradcy, a nawet szpiedzy na obcych dworach. I choć działalność Zakonu Krzyżackiego wśród wielu bywa dyskusyjna, to rycerze stosowali się do zasad życia, jakie panowały w innych zakonach.

— Dzień zakonnika zaczynał się zawsze pół godziny po północy i kończył około godziny 19. Zawsze w ten sam sposób - modlitwą. Krzyżacy sypiali zawsze w koszuli i spodniach a także... w butach. To dlatego, by szybko móc stanąć do walki w razie ewentualnego ataku — opowiadał Jan Brzozecki.

Na czele zakonu stał Wielki Mistrz, który był wybierany przez kapitułę generalną dożywotnio. Jego władza była niemalże absolutna. Choć nie mniejszą rolę w Zakonie Krzyżackim pełnił także... kucharz, który podobnie jak Wielki Mistrz miał nawet swoją własną komnatę do wypoczynku. W przeciwieństwie do reszty braci-rycerzy, którzy mieli wspólne sypialnie. Wydawałoby się, że Wielki Kucharz nie miał wiele pracy, bo Krzyżacy spożywali tylko dwa posiłki w ciągu dnia, a w zimie tylko jeden. Myli się jednak ten, który myśli, że była to strawa uboga.

— Krzyżacy najadali się do syta, bo stoły wprost uginały się pod ciężarem jadła. Pieczona, duszona czy gotowana wołowina, cielęcina, wieprzowina, baranina, szynki, kiełbasy, kaczki, dziczyzna, dorsze, szczupaki, sandacze, łososie, jesiotry, a do tego gotowana kasza, groch i ryż sprowadzany w olbrzymich kulach prosto z Chin, marchew, chleb, masła, sery, jaja, ciasta. Na krzyżackim stole nie było więc biedy — wymienia Jan Brzozecki.

W okresie Wielkiego Postu Krzyżacy spożywali tylko jeden bezmięsny posiłek. Ten ostatni nie dotyczył jednak drobiu, dlatego w "postne" dni często pojawiały się na krzyżackich stołach kury, gęsi, kaczki, perliczki a nawet dzikie łabędzie, których mięso zakonnicy szczególnie cenili.
— Do dziś zachowały się krzyżackie przepisy kulinarne, jednak są to zapiski stworzone w języku średnioniemieckim, który jest bardzo trudny do odczytania. Praktycznie niemożliwe jest odwzorowanie kulinarnych proporcji, dlatego nie wiadomo, co akurat autor danego przepisu miał na myśli — dodaje Brzozecki.

Wiadomo za to, że rycerze-zakonnicy nie stronili od uciech podniebienia. Pito ogromne ilości wina i cienkiego piwa, bo woda w tamtych czasach była mocno zanieczyszczona. Na krzyżackie uczty sprowadzano także egzotyczne cytrusy, figi, rodzynki, migdały i daktyle, a także drogie przyprawy i korzenie jak szafran, gorczyca, pieprz, imbir czy gałka muszkatołowa.

W dużych ilościach stosowano także anyż, który wspomaga trawienie i zapobiega wzdęciom, co było prawdziwym błogosławieństwem, jeśli spojrzy się na bogactwo potraw, które pojawiało się na krzyżackich stołach. Wielkim entuzjastą anyżu miał być sam Wielki Mistrz Krzyżacki Ulrich von Jungingen. Lubił podobno pogryzać anyżowe cukierki, do których miał wielką słabość. Ale to już ciekawostką na całkiem nową historię....
AS

Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Z #2395115 | 185.34.*.* 10 gru 2017 20:17

    Zbrodniczy zakon dobrze się odżywiał .Niemiecki portal wybiela zbrodniarzy .

    odpowiedz na ten komentarz