Potomkowie wielkiego admirała z Nielęgowa

2017-08-20 08:00:00(ost. akt: 2017-08-18 11:21:24)
Meland/Nielęgowo około 1940 roku. Rodzina Fritza W. Nelsona. W styczniu 1945 r. mężczyzna opuścił swoje dobra i udało się do Szwecji

Meland/Nielęgowo około 1940 roku. Rodzina Fritza W. Nelsona. W styczniu 1945 r. mężczyzna opuścił swoje dobra i udało się do Szwecji

Autor zdjęcia: archiwum Lecha Słodownika

Lord Horatio Nelson to najsłynniejszy admirał w historii floty brytyjskiej. Dwukrotnie pokonał flotę Francji. Jego pomnik na placu Trafalgarskim w Londynie zna każdy turysta. Upamiętnia on bohaterskiego admirała, który poległ w bitwie pod Trafalgarem w 1805 roku.
Mało znanym jest natomiast fakt, że przed 1945 r. na terenie dzisiejszej gminy Rychliki, w nieistniejącej już osadzie Meland/Nięlegowo, żyli i gospodarzyli potomkowie wywodzący się z kręgu rodziny wielkiego admirała. Chodzi tutaj o Fritza Wilhelma Nelsona, o którym będzie jeszcze poniżej.

Meland/Nięlegowo to od wielu lat pustka osadnicza, której stara, niemiecka nazwa to „Mehlend“, co można tłumaczyć jako biedny, marny, nędzny. Jeszcze od czasów krzyżackich znajdował się tutaj dobrze funkcjonujący majątek ziemski i trudno było mówić iż życie było tu mizerne, a wręcz przeciwnie. Osada należała pierwotnie do pogańskich Prusów i oni odprowadzali stąd podatki do krzyżackiej komturii w Dzierzgoniu, a jednocześnie stawali „konno i w pancerzu“ na wyprawy wojenne.

O późniejszych czasach tej osady mało jest informacji. Wiadomo jednak, że na początku XVIII w. właścicielem Melandu miał być niejaki Plauschin. Pod koniec XIX w. dobra ziemskie „na Melandzie” przejął Gustav Kuhn, który był oficerem gwardii kajzera Wilhelma II i zginął w I wojnie światowej, o czym mówi znajdujący się tutaj do dzisiaj kamień nagrobny. Po jego śmierci majątek przejęła Justyna - wdowa po nim, a następnie pochodząca z Rychlik siostra poległego Anna Luiza, po mężu Grunwaldt. Gospodarzyła na 149 ha ziemi, trzymała 60 świń, 80 sztuk bydła, 26 koni, a do majątku Meland należały dwie łąki położone na Żuławach w pobliżu jeziora Druzno. I to właśnie jej córka Flora Ella-Maria wyszła za Szweda - Fritza Wilhelma Nelsona, który był z wykształcenia lekarzem homeopatą i odbywał praktykę lekarską w Królewcu.

Przodkowie Fritza W. Nelsona pochodzili z Irlandii, gdzie jeden z nich był tam biskupem. Miał dwóch synów. Pierwszy z nich to znany w dziejach Europy admirał lord Horatio Nelson (1758-1805), który posiada swój pomnik na Trafalgar Square w Londynie. Drugi syn Johannes Nelson wywędrował do Szwecji, a następnie stąd do Prus Wschodnich, gdzie osiadł na stałe. To właśnie on był przodkiem ostatniego właściciela Melandu – Fritza W. Nelsona. Tenże jako właściciel majątku ziemskiego na Melandzie miał zacięcie do majsterkowania i budowy urządzeń przydatnych w gospodarstwie. Zbudował między innymi małą siłownię wodną nad przepływającą w pobliżu majątku rzeczką Brzeźnicą, której wartki nurt biegnie głębokim wąwozem. Dzięki tej siłowni dwór i zabudowania majątku otrzymywały niezbędną energię elektryczną.

Fritz W. Nelson był zaprzyjaźniony z aptekarzem z Rychlik dr Zadeck i jego rodziną. Aptekarz był Żydem z pochodzenia i po przejęciu władzy przez nazistów musiał wkrótce opuścić Rychliki. Fritz W. Nelson pomógł mu w tej przymusowej ewakuacji, podstawiając pewnej nocy podwodę i kuczera. W ten sposób aptekarz dr Zadeck udał się z najbliższymi pociągiem ze stacji w Kwietniewie do z góry zaplanowanego miejsca, a następnie do Szwecji.

Z małym dworkiem na Melandzie wiązały się dwie historie „ze strachami” w roli głównej. Pewnego razu rodzina Grunwaldt’ów siedziała wieczorem w salonie i prowadziła różne pogawędki, także o poprzednich właścicielach tego majątku, wśród których był też wspomniany już Plauschin. Podczas rozmów usłyszano nagle ciężkie stąpanie po schodach prowadzących do salonu. Otworzono do niego drzwi, a Flora Ella-Maria Nelson spytała: Plauschin, to pan? Żadnej odpowiedzi nie było. Poszła sprawdzić salon, nikogo jednak tam nie spotkała. Ale wszyscy zgodnie uznali, że „coś straszyło“.

Inne zdarzenie. Wspomniani wyżej dziadkowie, małżeństwo Grunwaldt, wybrali się pewnego razu powozem myśliwskim z kuczerem z Rychlik do Dymnika. Gdy byli już prawie na granicy włości Dymnika i Melandu, raptem konie zatrzymały się, trwożliwie zarżały, a następnie stanęły dęba i odmówiły dalszej jazdy. Trwało to chwilę. Wnet z dużym impetem i pianą na pysku popędziły przez granicę dóbr, by uspokoić się i znowu wolno ciągnąć powóz. Nie wiadomo co spowodowało tak duży niepokój koni, ale to zdarzenie jeszcze długo seniorka Grunwaldt miała w pamięci i zawsze z poruszeniem je opowiadała.

W styczniu 1945 r., w obliczu nadchodzącej Armii Czerwonej, Fritz W. Nelson opuścił swe dobra i udał się do Szwecji, do miejscowości Forsheda. Tam zmarł w 1974 r. Jego żona Flora Ella-Marie Nelson z domu Grunwaldt, urodzona w 1895 r. w Rychlikach, zmarła w 1981 r. również w Forsheda i pochowana została na cmentarzu w Torskinge.

Fritz W. Nelson miał siedmioro dzieci: cztery córki i trzech synów. Pięcioro z nich mieszka do dzisiaj w Szwecji. Jedna z jego córek, Bithia Flora Hildegard Wilhelmsson-Nelson ur. w 1931 r. na Melandzie, mieszka obecnie w miejscowości Reftele (Szwecja). W 2008 r. wspólnie z córką Wilhelminą, w służbie dyplomacji szwedzkiej, odwiedziła swe miejsce urodzenia w gminie Rychliki, a niżej podpisany miał przyjemność im towarzyszyć. Niestety, ich dawne siedlisko na Melandzie/Nielęgowie porastają dzisiaj dzikie chaszcze, wśród których można jeszcze odszukać resztki sadu, fundamentów i zarośnięty staw. Siedlisko to należy obecnie do Leśnictwa Kwiatowo.
Lech Słodownik

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. pasjonat #3087041 | 37.47.*.* 5 sty 2022 21:46

    Piekna historia i dzieje ludzi ktorych juz nie ma....łza w oku.

    odpowiedz na ten komentarz