Przeszła przeszczep wątroby. Teraz musi płacić za leki horrendalne kwoty

2017-09-05 13:45:19(ost. akt: 2017-09-05 14:26:24)

Autor zdjęcia: Aleksandra Szymańska

Za leki utrzymujące ich przy życiu po refundacji mają płacić nawet 2,5 tys. zł. Ministerstwo Zdrowia proponuje im tańsze zamienniki. Ale tych osoby po przeszczepach, takie jak Iwona Nowik z Elbląga, boją się. — Nie wiemy, jak nasz organizm na nie zareaguje — wyjaśnia pani Iwona.
Pod koniec kwietnia Ministerstwo Zdrowia przedstawiło nową listę leków refundowanych. Ceny leków immunosupresyjnych, które chronią pacjentów po przeszczepach narządów przed odrzutami wszczepionych organów, w ciągu jednego dnia wzrosły nawet o kilkaset procent. Dotyczy to szczególnie jednego z leków, który normalnie kosztuje ok. 6 tys. zł. Jego cena jeszcze w styczniu tego roku nie przekraczała po refundacji ceny 3,2 zł za opakowanie. W kwietniu wybuchła bomba: okazało się, że za ten lek pacjenci będą musieli zapłacić ponad 1,3 tys. zł. Lista leków refundowanych jest aktualizowana co dwa miesiące i już w lipcu ten sam lek podrożał ponownie do ponad 1,9 tys. zł, by we wrześniu zatrzymać się na kwocie prawie 2,5 tys zł za opakowanie, które wystarcza na miesiąc leczenia.

Pacjenci są załamani, bo podwyżki od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych objęły także inne leki immunosupresyjne.
— Osobiście nie przyjmuję tego leku, ale biorę szereg innych specyfików immunosupresyjnych, których cena od stycznia br. systematycznie wzrasta. 2,5 roku temu miałam przeszczep wątroby i muszę przyjmować te leki, by mój organizm nie odrzucił przeszczepionego organu. Muszę to robić systematycznie i do końca życia, czy tego chcę, czy nie. Kolejna aktualizacja listy będzie 1 listopada. Już drżę przed tą datą i kolejnymi podwyżkami — opowiada elblążanka Iwona Nowik.

W Polsce jest około 15 tysięcy osób po przeszczepach organów. W maju br. ponad 100-osobowa grupa pacjentów protestowała pod Sejmem w Warszawie w sprawie podwyżek leków refundowanych, jednak nie znaleźli oni posłuchu w Ministerstwie Zdrowia. Pomocy zaczęli więc szukać u parlamentarzystów.

— W czerwcu w tej spawie interpelowałam do Ministerstwa Zdrowia. Dostałam odpowiedź, która wskazywała, że ministerstwo chce przede wszystkim umożliwić działania w zakresie nowych, tańszych i równie skutecznych i bezpiecznych produktów, co ma pozwolić zachować stabilność budżetu płatnika publicznego — mówi Elżbieta Gelert, poseł RP i dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu.

Jednym słowem, MZ proponuje pacjentom tańsze zamienniki, tzw. leki generyczne. Zapewnia przy tym, że są tak samo skuteczne i bezpieczne jak tzw. leki oryginalne.
— Znamy je i boimy się tych leków. Wprawdzie ich substancja czynna jest taka sama jak "oryginałów", ale nie znamy ich uzupełniaczy. Nie wiemy, jak nasz organizm na nie zareaguje. To nie jest witamina C jednego producenta, którą można zastąpić inną, ale leki utrzymujące nas przy życiu — denerwuje się pani Iwona. — Ja przeszłam długą i bolesną drogę, zanim lekarze ustawili mi leki, które obecnie przyjmuję i na które dobrze reaguję. Wypadły mi włosy, a szpital był moim drugim domem. Nie chcę przechodzić przez to po raz drugi i nie chcę nieznanych mi, tańszych zamienników. Poza tym znam przypadki pacjentów, którzy weszli w leki generyczne. U większości skończyło się to pobytem w szpitalu i powrotem na wcześniejsze leki.

Dlaczego lista leków refundowanych jest tak często aktualizowana i dlaczego te specyfiki drożeją w lawinowym tempie? Cenę odpłatności pacjenta za dany lek ustala Ministerstwo Zdrowia po rozmowach z producentem danego specyfiku.

— W tym konkretnym przypadku było najprawdopodobniej tak, że w kolejnych negocjacjach z firmą farmaceutyczną ministerstwo nie doszło do porozumienia, by obniżyć cenę tego leku. Pozostała ona na poziomie 6 tys. zł, ale ministerstwo podniosło refundację po stronie pacjenta i cena leku z 3,2 zł w styczniu wzrosła do prawie 2,5 tys. zł we wrześniu — mówi Elżbieta Gelert.

Pacjenci nie wiedzą już gdzie szukać ratunku.
— Kij ma dwa końce. Dostałam nowe życie, ale immunosupresja zniszczyła mi odporność, przez co wiecznie jestem chora i przyjmuję antybiotyki. Co miesiąc jeżdżę też do Warszawy, na specjalistyczne badania do ośrodka transplantacyjnego, które mogą stwierdzić czy nie znajduję się czasem w fazie odrzutu organu. Dojazd, nocleg i jedzenie w stolicy kosztują mnie niemałe pieniądze, a za wszystko płacę sama. W innych krajach Unii Europejskiej pacjenci po przeszczepach mają leki za darmo, podobnie jak dojazdy do ośrodków — opowiada pani Iwona. — Choroba uniemożliwia osobom po przeszczepach pracę: w związku z częstymi wyjazdami na badania nie jesteśmy zbyt chętnie zatrudniani. Gros z nas utrzymuje się z rent w wysokości 700-800 zł. Jak z tej kwoty kupić lek za 300, 500 czy za 2,5 tys. zł? Dochodzi do sytuacji, że ludzie którzy czekają na przeszczep zastanawiają się, czy ich będzie stać na wykup leków. Śmiem też twierdzić, że horrendalnie wysokie ceny leków mogą zahamować polską transplantologię. A warto pamiętać, że już teraz co pięć dni w Polsce umiera człowiek, który nie doczekał przeszczepu.

Urzędnicy z Ministerstwa Zdrowia zapowiedzieli, że jeszcze w tym roku będą się starali w Ministerstwie Finansów o dofinansowanie służby zdrowia kwotą ok. 2,1 mld zł.
— Projekt jest już prawdopodobnie przyjęty przez rząd i mam nadzieję, że niedługo trafi do prac poselskich. Niewykluczone, że zaapelujemy wtedy, by część środków z tej kwoty zostało przeznaczonych na dofinansowanie leków dla pacjentów po przeszczepach — mówi poseł Elżbieta Gelert.

Aleksandra Szymańska
a.szymanska@dziennikelblaski.pl


Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ja #2321246 | 83.23.*.* 5 wrz 2017 18:20

    Który lek tyle kosztuje?

    odpowiedz na ten komentarz

  2. pijaki precz od nfz #2321381 | 91.193.*.* 5 wrz 2017 20:38

    Za leczenie tej pani jak i na tysięcy innych winien zapłacić NFZ !! NFZ płaci za leczenie pijaków i narkomanów, np leczy taką pijaczynę jak mój kuzyn, skrajny degenerat!! Na leczenie ludzi z chorobami zawodowymi, którzy kilkadziesiąt lat pracowali w kopalni lub w azbeście, pieniędzy nie ma!! PIJAKI I NARKOMANI WINNI LECZYĆ SIĘ ZA WŁASNE PIENIĄDZE!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. olga #2321559 | 77.253.*.* 6 wrz 2017 07:49

    Jezeli głowny składnik w zamienniku jest ten sam ,to trzeba sprobowac ,bo to najwazniejsze .Strach NIC nie pomoze.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)