Tańczący z gołębiami. "To prawdziwe konie wyścigowe przestworzy"

2018-04-14 08:00:00(ost. akt: 2018-04-13 21:35:35)

Autor zdjęcia: Aleksandra Szymańska

Jak ktoś mnie pyta, jakie mam hobby, to odpowiadam, że hoduję 80 koni wyścigowych przestworzy. Mina moich rozmówców jest wtedy bezcenna — opowiada Edward Malecki, który od blisko 50 lat zajmuje się hodowlą gołębi pocztowych.
Dla Edwarda Maleckiego z podelbląskiego Kazimierzowa hodowla gołębi pocztowych to pasja, która towarzyszy mu w zasadzie przez całe życie.
— Pierwszą parkę gołębi dostałem jeszcze jako dziecko od stryja. Mieszkaliśmy wtedy z rodzicami w Pogrodziu, na osiedlu wielorodzinnym gdzie za bardzo nie było możliwości do hodowania tych ptaków. Do tego stopnia, że moich pierwszych pupilów trzymałem w pomieszczeniu magazynowym w bloku. Zamieszkały w starej szafce — uśmiecha się pan Edward. — Potem ojciec pomógł mi zbudować dla nich klatkę, a moi pierzaści rezydenci przenieśli się do komórki na podwórku. Gołębie hodował między innymi mój dziadek, można więc powiedzieć, że ta tradycja przeszła także na mnie. I tak już trwa, blisko od 50 lat.

Dziś zapominamy, jak ważną rolę odgrywały kiedyś gołębie pocztowe. Często to właśnie od siły ich skrzydeł zależał ludzki los, a nawet los całego świata. Gołębie pocztowe z powodzeniem były używane jeszcze całkiem niedawno, bo na polach bitewnych I i II wojny światowej. Przenosząc wiadomości ponad artyleryjskim ostrzałem, były łącznikami między batalionami i dywizjami. To dzięki takim lotom być może wygrano niejedną bitwę o wolność narodów. A gołębie pocztowe za swoje misje były nawet odznaczane medalami wojskowymi! Bo ptaki te są niezwykle inteligentne: od lat stanowią przedmiot badań nie tylko naukowców z całego świata, ale także swoim pasjonatom pozwalają co rusz odkrywać nowe fakty z e swojego niezwykłego życia.

— Gołębie pocztowe mają niezwykły zmysł nawigacji i wrodzoną pamięć przestrzenną, dzięki której potrafią wrócić do swego gniazda, nawet jeżeli wywiezione były w zasłoniętej klatce setki kilometrów. W pewnej odległości od gołębnika ptaki zapamiętują dokładnie topografię terenu, a na dłuższych odległościach wykorzystują instynkt i wyczucie pola magnetycznego ziemi. Jest także teoria mówiąca o tym, że gołębie pocztowe kierują się zmysłem orientacyjnym. Głowa służy do pomocy, a cały system odbierający promieniowanie ziemi jest w dziobie. Mają także doskonały wzrok i widzą nawet to, co jest kilkadziesiąt kilometrów dalej, a ich kąt widzenia to aż 360 stopni. Są więc w stanie zobaczyć najmniejsze ziarno w okolicy — opowiada pan Edward. — To przedziwne, fascynujące ptaki. Indywidualiści. Bo np. samica sama dobiera sobie partnera. Jeśli podczas toków jakiś amator nie przypadnie jej do gustu, ta po prostu odlatuje. Ale jak już znajdzie tego jedynego łączy się z nim w parę. I tak sobie razem gruchają, jak w tym powiedzeniu. A gołębie pocztowe mogą żyć nawet 18 lat.

To w podelbląskim Kazimierzowie pan Edward zaczął budować swoją hodowlę. W tej chwili w gołębniku przy jego domu mieszka 81 gołębi pocztowych. Swoimi pupilami hodowca lubi się pochwalić podczas zawodów w lotach gołębi pocztowych, które odbywają się pod egidą Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych, w którym pan Edward jest zrzeszony od 2005 roku i jest członkiem sekcji Olimpia Elbląg.
Obrazek w tresci

Sezon na loty dla gołębi młodych (pierwszoroczniaków), trwa od sierpnia do września. Dla gołębi dorosłych zaś od maja do końca lipca; w tym czasie odbywa się kilkanaście konkursów na różnych dystansach. Jeden z najdłuższych to tzw. maraton, który wynosi 740 km. Ale gołębie pocztowe potrafią dolecieć do celu z odległości nawet 2400 km (odcinek lotu międzynarodowego z Elbląga do Barcelony), a trasy średniej długości - ok. 400 km - pokonują z szybkością nawet 80 km/h. Nie ma jednak reguły, w jakim czasie przelecą dany odcinek.
— Wszystko bowiem zależy od warunków pogodowych. Jeśli mają wiatr w ogon, odcinek 600 km potrafią przebyć w cztery godziny. Jeśli wiatr jest boczny bądź wieje w dziób, taka trasa może im zająć nawet 10 godzin. Najgorzej, gdy podczas zawodów gołębie trafią w powietrzu na załamanie pogody. Wtedy będą się starały ominąć chmurę deszczową, by nie zmoknąć. Takie z nich sprytne bestie — uśmiecha się pan Edward.

Co ciekawe ptaki te są bardzo wytrzymałe i odpowiednio nakarmione i napojone na "jednym baku paliwa" potrafią przelecieć nawet 800 km. To niezwykle istotne szczególnie z punktu widzenia hodowcy, który wie, że dzięki temu gołębie pocztowe będą prawdziwymi końmi wyścigowymi przestworzy.

— Przed zawodami nie wolno ich karmić grochem. Ten bowiem, w połączeniu z wodą pęcznieje w żołądku i go rozsadza. A ptak musi mieć energię na machanie skrzydłami, a nie na trawienie pokarmu. Na trasie lotu do 300 km gołębie pocztowe pobierają z pokarmu węglowodany, powyżej - już tłuszcz. Dlatego na dłuższe odcinki warto ich karmę, złożoną ze zbóż i suplementów, wzbogacić np. ziarnami słonecznika czy orzeszków ziemnych, które są bogate w oleje. Te ostatnie to prawdziwy gołębi przysmak — uśmiecha się pan Edward.

Zawody gołębiarskie polegają na tym, że ptaki wypuszczane są z klatek z dala od swoich gołębników. Każdy gołębnik ma wyliczone swoje współrzędne na mapie świata. Z kolei ptakom zakłada się na łapki obrączki z chipami, które pozwalają co do sekundy zmierzyć czas lotu i przylot gołębia do gołębnika. Każdy gołąb ma też opaską z numerem oraz danymi identyfikującymi hodowcy wraz z telefonem. Pozwala to odzyskać ptaka, gdy ten zagubi się, albo ustalić miejsce jego śmierci. Na trasie bowiem, te inteligentne ptaki, padają często łupem jastrzębi bądź sokołów, nierzadko są też ofiarami niesprzyjającej pogody. To dlatego w zawodach bierze udział nawet kilka tysięcy gołębi pocztowych: każdy z hodowców może zgłosić do konkursu nawet powyżej setki swoich pupilów.

— Ambicją każdego miłośnika gołębi pocztowych jest wyhodowanie rodzin ptaków latających szybciej, wyżej i lepiej orientujących się w terenie niż ptaki innego hodowcy. Do tego potrzeba cierpliwości i lata doświadczeń. Proszę sobie wyobrazić, że niektóre gatunki gołębi pocztowych potrafią kosztować tyle, co dobrej klasy samochód — mówi pan Edward. — Pewnemu hodowcy z Belgii proponowano za jego czempiona kwotę porównywalną do ceny czterech mercedesów! Ten jednak ptaka nie sprzedał. Był dla niego bezcenny. Ja w swoim gołębniku oczywiście nie mam takich drogich okazów. Najwięcej za gołębia zapłaciłem 200 zł. Wymieniam się także z kolegami hodowcami młodymi bądź jajkami. W ten sposób wpuszczamy trochę nowej, świeżej krwi do swoich hodowli.

Jak do każdego takiego hobby, trzeba mieć nie tylko dobrą rękę, ale i serce. Tym bardziej że chodzi przecież o żywe istoty, które towarzyszyły człowiekowi od zarania ludzkości. Doczekały się nawet swojego święta: kilka dni temu, 9 kwietnia obchodziliśmy bowiem Światowy Dzień Gołębia ustanowiony po to, by nieść wielką prawdę o tych małych stworzeniach, dziś niesłusznie traktowanych z pogardą i lekceważeniem.
— Jak wypuszczę moje gołąbki z gołębnika, żeby mogły potrenować mięśnie, robiąc kółka na niebie i szybując w powietrzu, to mógłbym tak na nie patrzeć godzinami. Ich subtelność i równy, precyzyjny lot mają w sobie coś niezwykłego, magicznego. I tylko czasem boję się, że poszybują tak wysoko, że aż przebiją chmury — uśmiecha się pan Edward.

Aleksandra Szymańska
a.szymanska@dziennikelblaski.pl


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. MJ #2484260 | 83.20.*.* 14 kwi 2018 12:20

    Brawo za nazwe sekcji Olimpia Elblag.Życze dobrych lotników i lotów.

    odpowiedz na ten komentarz