Czarował głosem w "The Voice of Poland". Gracjan Kalandyk wydał pierwszą płytę

2018-04-20 09:37:00(ost. akt: 2018-04-20 10:01:22)

Autor zdjęcia: materiały promocyjne

Najpierw podbił serca jurorów i widzów "The Voice of Poland", a całkiem niedawno wystąpił w programie śniadaniowym tuż przed wywiadem ze Stingiem i Shaggy'm. Właśnie ukazała się pierwsza płyta Gracjana Kalandyka z Elbląga pt. "Dwa słowa".
— Wróćmy na chwilę do roku 2016 i momentu, kiedy wydałeś singiel "Chodź". To on niejako wprowadzał słuchaczy w Twoją debiutancką płytę "Dwa słowa", która będzie miała premierę już w dziś.
— To prawda. Od tego czasu minęły dwa lata i myślę, że w tym czasie "wydeptałem" własną, muzyczną ścieżkę, którą usłyszymy właśnie na płycie "Dwa słowa". Przede wszystkim ten czas poświęciłem na dopracowanie warstwy tekstowej utworów, w której wspierają mnie Paweł Leszoski, znany szerzej jako Leski, Dominika Barabas i Robert Amirian, który jest jednocześnie producentem i wydawcą albumu. Minęły dwa lata i tak powstała - moim zdaniem - dopieszczona, nietuzinkowa i nieprzeciętna płyta, o niebanalnej muzyce i znaczących tekstach.

— Co znajdziemy na krążku?
— Na płycie znalazło się dziewięć utworów, które zaśpiewałem po polski i jeden po angielsku. Znajdziemy tu np. utwory rockowe, ale także stricte ballady akustyczne, a także utwory alternatywne jak "Zanim odejdę", który można już wysłuchać w sieci, czy "Czegoś mi brak". Piosenki na tej płycie to mieszanka i kompilacja różnych gatunków muzycznych, które dają bardzo dużo różnych barw. To nie jest to typowa półka "pop" czy "rock". To półka "Gracjan Kalandyk" (śmiech). Czyli wolność tworzenia i samodzielnie wydeptana, nieco atawistyczna ścieżka muzyczna.

— Na okładce płyty pozujesz z wilkiem...
— Ta płyta to moja muzyka i autorskie - bądź wspólne - teksty. Czuwałem nad wszystkim od początku do końca. A wilk to moje alter ego: jest on dla nie symbolem wolności i własnych ścieżek. Uważam, że te dwie ostatnie ujarzmiłem na moim krążku.

— Ten sam "wilk" grzecznie siedział obok Stinga, który ostatnio miał okazję na żywo posłuchać Twojego śpiewu!
— To prawda (śmiech). Sting i Shaggy niedawno byli w Polsce i promowali w jednym z programów śniadaniowych swoją wspólną płytę. Razem z moim managementem uznaliśmy, że to okazja której nie można przegapić i muszę przed nim zaśpiewać na żywo, tym bardziej, że Sting jest moim autorytetem muzycznym od wielu lat. Od jednej z jego piosenek - "English man in New York" zacząłem zresztą swoją przygodę muzyczną w programie "X Factor". Z samego występu mało pamiętam, taki byłem zestresowany. Ale chyba wyszło dobrze, bo po występie mistrz nie szczędził mi komplementów. To dla mnie ogromna nobilitacja. I prawdziwy zaszczyt, że mogłem przed nim zaśpiewać.

— Chodzą słuchy, że teraz wystąpisz przed irlandzkim zespołem U2?
— (śmiech) Nie lubię mówić o rzeczach, które nie są jeszcze potwierdzone i nie chcę ich zapeszać, ale sytuacja ze Stingiem pokazała, że wszystko jest do osiągnięcia: jeśli człowiek się postara i będzie do tego dążył, to wszystko jest możliwe. Być może granie przed U2 to tylko kwestia czasu? (uśmiech).

— Od kilku lat aktywnie działasz w branży muzycznej. Czy przez ten czas Twoje spojrzenie na muzykę zmieniło się?
— Cały czas się rozwijam: każdego dnia doświadczam nowych rzeczy i poznaję nowych ludzi. Od pięciu lat, od kiedy stwierdziłem, że muzyka to będzie moja droga zawodowa, dużo się zmieniło. Jestem w ciągłym rozwoju muzycznym i staram się doskonalić swój warsztat tekstowy. Pomagają mi w tym doskonali artyści ale także tzw. writing campy.

— Czy w Twoim życiu była osoba, która wspierała Cię w tym, co robisz?
— Oczywiście. To moja mama. Jej także zadedykowałem album "Dwa słowa"

— Co Ciebie inspiruje do tworzenia?
— Na płycie "Dwa słowa" dużo utworów traktuje o miłości. Ale są też takie o poszukiwaniu szczęścia, podróżach, sprawdzeniu się, gdy staniemy oko w oko ze śmiercią... Od 9 lat jest obok mnie moja ukochana dziewczyna Dalya, która jest moją muzą. Ten czas spędzony razem dał mi wiele inspiracji do tworzenia.

— Kiedy publiczność będzie mogła na żywo wysłuchać kawałków z Twojej płyty?
— Już 7 maja gramy w gdyńskim Blues Clubie. A 2 czerwca przyjadę do mojego rodzinnego Elbląga. Na mój koncert zapraszam do klubu Mjazzga.

— Lubisz żywy kontakt z publicznością, czy raczej wolisz zamknąć się w studio i tam tworzyć?
— Scena to miejsce żywiołu. Bardzo lubię grać koncerty na żywo. Bo tam tworzy się więź między muzykiem, a publicznością. Lubię te nagłe zwroty akcji, gdy następuję wielkie bum i nagle czuć tę magię, która tworzy się na koncercie. Studio zaś traktuję bardziej jako miejsce sprawdzenia siebie, swoich umiejętności i powolnego tworzenia muzyki w perfekcyjnym procesie.

— A jakie są dwa najważniejsze słowa dla Gracjana Kalandyka?
— To wszystko zależy od kontekstu i kategorii. Czasem to "rodzina", "dom" czy słowo "kocham". Dlatego zachęcam do wysłuchania płyty "Dwa słowa". Bo tak naprawdę jakie to słowa? To już zależy od każdego indywidualnie! Bo wszyscy mamy swój świat i swoje credo.

Aleksandra Szymańska
a.szymanska@dziennikelblaski.pl