Kuźnia dworska w Gładyszach

2018-05-12 14:00:00(ost. akt: 2018-05-11 13:11:19)

Autor zdjęcia: oanna Black

Rytmiczne i głośne uderzanie kowalskim młotem w kowadło rozlegało się daleko wokół kuźni i nadawało wiejskiemu życiu swoisty koloryt. Niewiele z tych kuźni przetrwało do dzisiejszych czasów.
Jeszcze nie tak dawno kuźnie wpisywały się w krajobraz prawie każdej wsi i majątku ziemskiego. W dużych wsiach było tych kuźni nawet więcej niż dwie, np. Rychlikach, Zielonce Pasłęckiej czy w Kwietniewie. Oprócz kuźni wiejskich funkcjonowały również kuźnie dworskie jak np. w Dymniku, Rejsytach, Barzynie czy w Prakwicach koło Dzierzgonia.

Rytmiczne i głośne uderzanie kowalskim młotem w kowadło rozlegało się daleko wokół kuźni i nadawało wiejskiemu życiu swoisty koloryt. Niewiele z tych kuźni przetrwało do dzisiejszych czasów. Ale w pamięci starszych mieszkańców pozostają one w swym charakterystycznym na ogół wyglądzie, tzn. z podcieniem od szczytu lub z podcieniem równolegle do pierzei. Podcień gwarantował ciągłość pracy kowalskiej także w czasie deszczu, niepogody. W takim kształcie były m.in. kuźnie w Dymniku, Śliwicy i Rychlikach. Ich ciemne wnętrze oświetlał żar z paleniska podtrzymywanego specjalnymi miechami. Na środku kuźni stało duże kowadło.

Kowal zaś był jedną z ważniejszych postaci we wsi, a bywało, że często szefował miejscowej ochotniczej straży pożarnej.
Ciekawą architektonicznie kuźnią jest ta zachowana do dzisiaj w dawnym majątku rodu zu Dohna-Schlodien w Gładyszach (powiat braniewski). Wyglądem przypomina nieco kuźnię dworską w majątku Prakwice, który również należał do rodu Dohnów, ale tych ze Słobit (Dohna-Schlobitten). Można przypuszczać, że kuźnia ta obsługiwała również chłopów z Gładysz, którzy mieli tu swoje małe gospodarstwa. Ale uciekając na krótko od głównego tematu, poniżej kilka zdań na temat dawnych i dzisiejszych Gładysz.

Były to niegdyś bogate dobra ziemskie. Tak opisywał je znany matematyk, fizyk i podróżnik szwajcarski Johann Bernoulli (1667-1748), który podczas swojej podróży przez Brandenburgię, Pomorze i Prusy pojawił się również w Gładyszach:
„Gładysze to jednocześnie hrabiowski pałac rodu Dohna, który łączy zarówno wyborne położenie, piękne widoki i nieporównywalne z niczym okolice, co również dotyczy licznych innych posiadłości i siedzib rycerskich hrabiów Dohna, w których w równym stopniu mają swój udział Natura, Sztuka i Fortuna”.

Przed wojną wieś słynęła z pałacu, którego fasada pomalowana była na żółtawo-złoty kolor, a pilastry i okna miały białe boniowania oraz z okazałych budowli dworskich, gospodarczych oraz przepięknego parku krajobrazowego. Dzisiaj w obrębie wsi znajduje się duży, otoczony fosą zdziczały park, kilka zarastających stawów oraz… rozpoczęta budowa – rekonstrukcja spalonego w latach 80. ubiegłego stulecia pałacu. Inwestorem jest właściciel majątku w Podągach, który już dobrych kilka lat temu odbudował pałac w Bogatyńskich (Tungen).

Patrząc na dzisiejsze Gładysze trudno uwierzyć, że przez 300 lat należały one do jednej z linii znanego arystokratycznego rodu von und zu Dohna, majętnego i wielce skoligaconego w Europie, patronów siedmiu kościołów i dziewiętnastu szkół, rezydującego na tych terenach już od połowy XVI wieku.

Czy taki sam los jak dawne zabudowania gospodarskie w majątku, spotka również tutejszą kuźnię dworską, która powoli zaczyna się sypać? Kto wie. Władze konserwatorskie mają wielkie wymagania, ale mają bardzo mało pieniędzy. Pewnie w tym roku zawali się wieżyczka spichlerza w Śliwicy położonej w otulinie Kanału Elbląskiego, a i los kuźni w Gładyszach jest już niepewny. Na razie stoi i pobudza ciekawość przejeżdżających czy przechodzących przede wszystkim swoim portykiem podcieniowym wspartym na czterech słupach. Wprawdzie w jej wnętrzu nie ma już żadnych sprzętów kowalskich, ale na belkach dachowych zachował się dawny napis – dedykacja, nawiązująca do kuźni i pracy kowala.

Udało się ją odczytać i w języku niemieckim napis ten brzmi:
Die Säulenhalle führt noch nicht zur rechten [Schmiede]
Verborgen flammt der Herd, wo Arbeit krönt der Fri[ede]
[D]a wird der schwächste Mensch des eignen Glückes [Schmid]
Folgt treuer Demut [nur] des höchsten Meisters Schritt.

Co można przetłumaczyć w sposób następujący: Portyk kolumnowy (podcień) nie prowadzi jeszcze do prawdziwej kuźni W ukryciu pała ognisko, gdzie pracę koronuje pokój. Tam najsłabszy człowiek staje się kowalem swego szczęścia. Jeśli po wiernej pokorze następuje najwyższego mistrza krok.

Czyli mówiąc oględnie, trzeba było długo terminować, by godnie zastępować mistrza kowalskiego, który jak wspomniano wyżej, był jednym z ważniejszych członków dawnej społeczności wiejskiej. Przed 1939 r. kowalem, a jednocześnie ślusarzem, w tej kuźni był Adolf Zander. Po 1945 r. w Gładyszach zainstalowało się Państwowe Gospodarstwo Rolne, które wykorzystywało kuźnię do swoich potrzeb. Po 1990 r. rozwiązano PGR-y i od tego czasu kuźnia w Gładyszach stoi pusta.
Lech Słodownik

Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. kiki #2500303 | 31.6.*.* 12 maj 2018 22:00

    po wojnie kowalem w Gładyszach był P.Mądro

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Andre #2500241 | 109.241.*.* 12 maj 2018 20:35

      Czekam na urlop i cały szlak pałaców Dohnów planuję zwiedzić na motocyklu.W Słobitach byłem, ale dojazd przez jedną wieś to istna katorga. Dziura na dziurze. Jak ci ludzie tam dojeżdżają do domu czy pracy.

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)