Od komputera po dopalacze. "W każdej szkole są uczniowie uzależnieni" [rozmowa]

2018-11-24 14:00:59(ost. akt: 2018-11-24 15:29:21)

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

Każde uzależnienie niesie ogrom dramatu i zagrożenie życia. Przykład? Dziecko było tzw. trudne, rodzice zapracowani. Nie mieli czasu, więc włączali kilkulatkowi non stop koreańskie kreskówki. Bo się przy nich uspakajał. Takie praktyki kontynuowała niania. Gdy dziecko było już starsze i zakazywano mu używania komputera, groziło samobójstwem. Chciało skakać przez okno, chwytało za nóż... O walce z uzależnieniami rozmawiamy z księdzem Edwardem Rysztowskim.
Rozmawiamy z księdzem Edwardem Rysztowskim ze Stowarzyszenia Katolickiego Ruchu Antynarkotycznego KARAN, laureatem nagrody marszałka województwa warmińsko-mazurskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie pomocy i integracji społecznej.

— Dlaczego tyle młodych ludzi sięga teraz po narkotyki?
— Narkotyki były już w latach 70. popularne, ale dawniej były to środki wziewne, jak kleje, "modna" była też heroina. Teraz za to są dopalacze. Dzisiaj wszystkie narkotyki są zagrożone chemicznie. Tak na prawdę nie wiadomo, co się kupuje i każdy narkotyk może być dopalaczem. Może mieć w sobie domieszkę jakiegoś dopalacza. Po narkotyki sięga się najpierw przez ciekawość lub pod presją grupy. Na zasadzie: ktoś proponuje, to ja próbuję. Robi się to przez chęć odnalezienia się w grupie, która mnie zaakceptuje, nie stawia wymagań, w której można żyć bez odpowiedzialności. Czasem sięga się po narkotyki będąc w dołku lub po silnych przeżyciach. Odnajduje się w nich pociechę. To jednak w pewnym momencie zaczyna wciągać. Nigdy nie jesteśmy w stanie określić, kiedy zaczyna się uzależnienie. Granica od "mogę wziąć" do "muszę wziąć" jest bardzo rozmyta. Nikt nie powie: jestem uzależniony od 14 lipca, czy 14 września. Proces uzależnienia wchodzi w życie delikatnie, potem zaczyna władać człowiekiem. Narkotyki brane są także, by pomóc sobie w zawodzie. Kiedyś, gdy nie było ostrych w tym zakresie przepisów, bardzo dużo kierowców zawodowych brało narkotyki, szczególnie amfetaminy. Czasami potrafili przejechać całą Europę przez 24 godziny, ciągiem. Ale i dzisiaj się zdarza, że osoby pracujące na nocną zmianę "podsycają się" narkotykami.

— A jak rozpoznać, że dziecko bierze narkotyki?
— Jeżeli rodzice mają normalny kontakt z dzieckiem i rozmawiają z nim, to bez problemu zauważą, że ono się zmienia. Dawniej kolegował się ze Zbyszkiem, a teraz nie ma dla niego czasu, kiedyś interesował się sportem, teraz zarywa treningi, przedtem dobrze się uczył, teraz idzie mu w szkole gorzej. Być może winny jest narkotyk. Trzeba być w dobrym kontakcie z dzieckiem.
Badania mówią o tym, że nie ma gimnazjum bez osób uzależnionych. W każdej szkole średniej: w każdym ogólniaku i zawodówce są uzależnieni. Na poziomie siódmej klasy następuje już inicjacja narkotykowa, ale alkoholowa już nawet wcześniej. Mało się mówi o uzależnieniu od pornografii, a przecież na portale internetowe o treściach pornograficznych trafiają, nieświadomie i świadomie, nawet kilkulatki: jednostkowo znam takie nawet przypadki. To uzależnienie w fazie początkowej jest bardzo skryte. Osoba, która wchodzi w takie uzależnienie, robi wszystko, by środowisko się o tym nie dowiedziało. Niestety, to świat dorosłych rozbudza potrzeby sfery zmysłowej u młodzieży. Randka, czy umówienie stają się jedyną drogą akceptacji dla młodego człowieka. Pornografia jest obecnie dużym zagrożeniem dla młodych ludzi.

— Czy można samemu poradzić sobie z nałogiem?
— Teoretycznie. Jest takie określenie "suchy alkoholik". To ktoś kto nie pije, ale nie odzyskał poczucia wartości. Ponieważ nie chodzi tylko o to, aby nie brać narkotyków, czy nie pić. Chodzi o to, by zmienić swoje życie po terapii. Wchodząc w uzależnienie człowiek pozbawia się uczuć wyższych, nie jest na przykład wrażliwy na cierpienie matki. Żeby cały ten system uczuć wrócił, potrzebna jest rehabilitacja, terapia. Lepiej skorzystać z terapii niż radzić sobie samemu.

— Z każdym nałogiem można zerwać? Czy jak ktoś bierze narkotyki od 10, 20 lat ma szanse wyjść z uzależnienia?
— Można wydostać się i z narkotyków, i z alkoholu. Można zerwać także z uzależnieniami behawioralnymi, które wcale nie są mniejszym zagrożeniem. Hazard potrafi przecież pochłonąć cały majątek, dorośli ludzie zastawiają domy. Tak, trafiają do nas hazardziści i można wyjść i z tego nałogu.

— Jak pomagacie takiej osobie?
— Są trzy rodzaje pomocy. Pierwszy z nich to system ambulatoryjny. Jest to terapia indywidualna i grupowa przez jakiś okres czasu. Z taką osobą pracuje terapeuta. Jest też tzw. system dzienny. Są to kilkudniowe, czy kilkumiesięczne sesje terapii. Są też ośrodki stacjonarne. Jeśli uzależnienie jest bardzo głębokie, to leczy się je właśnie w systemie stacjonarnym, wtedy taką osobę kierujemy do takiego leczenia. Do nas trafiają osoby uzależnione i współuzależnione. Pomagamy wszystkim, którzy są w potrzebie. Można wyjść z nałogu. Ci ludzie nie są spisani na straty.

— Co to znaczy współuzależnione?
— Często osoba, która wchodzi w uzależnienie, tworzy wokół siebie środowisko sprzyjające jego rozwojowi. Budzi poczucie winy i odpowiedzialności u osób z najbliższego otoczenia. To inni są winni, to wszystko przez nich. Mówią na przykład: gdybyś była grzeczniejsza, gdybyś mi pomogła, to ja bym nie musiał zażywać narkotyków, nie musiałbym pić. Choruje wówczas całe środowisko uzależnionego. Skuteczność leczenia to też leczenie tego otoczenia. Czasami uzależnienie powoduje, że trzeba przekonstruować cały system rodzinny. Po leczeniu zmienia się jakość całego życia.

— Jak ono się zmienia?
— Porównam to tak: jeśli się słyszało mono, to teraz słyszy się stereo. Świat staje się bardziej kolorowy, bardziej przyjazny. Obecnie ludzie są przemęczeni, a narkotyki i alkohol dają pewnego rodzaju ukojenie. Gdy ktoś wypije kieliszek, czy zapali trawkę, to łatwiej mu nawiązać relacje z ludźmi. To się potem nakręca i okazuje się, że ktoś taki nie potrafi już funkcjonować w realnym świecie. On żyje w świecie wirtualnym, czyli świecie pod "wpływem". Uzależniony musi na nowo uczyć się swojego człowieczeństwa. Najgorszym skutkiem brania narkotyków jest brak kontaktu z rzeczywistością. Mąż, który nie jest alkoholikiem, a codziennie wieczorem wypija trzy piwa i żona oraz dzieci mówią: my z tatą nie możemy porozmawiać. Tata jest zarazem obecny i nieobecny. Osoba uzależniona jest stracona dla społeczeństwa. Ale można się z tego podnieść. Znam wiele takich ludzi, oni wracają do życia i jakość tego życia jest lepsza. Człowiek odzyskuje wiarę w siebie.

— Poproszę o przykład.
— To była osoba uzależniona od kokainy, zaczynała od marihuany. Miała też powiązania ze środowiskiem gangsterskim, przestępczym, co bardzo utrudniało leczenie. Intensywna praca i rok czasu w ośrodku sprawił, że ten człowiek wrócił do żony, do dwójki synów i bardzo fajnie teraz funkcjonuje. Pracuje już teraz, no i nie zarabia na sprzedaży narkotyków i pobieraniu haraczy.

— Ostatnio ksiądz otrzymał nagrodę marszałka woj. warmińsko-mazurskiego. Czym ona jest dla księdza?
— To nagroda całego naszego zespołu, a ten kształtował się prawie 30 lat. Zaczynaliśmy w kaplicy kościoła Bożego Ciała od świetlicy dla dzieci ze środowisk potrzebujących, patologicznych, uzależnionych. To była jedna z pierwszych świetlic socjoterapeutycznych w Elblągu, pracowaliśmy w niej także z rodzicami tych dzieci. Później udało nam się pozyskać lokal przy ul. Królewieckie,j w którym wcześniej było przedszkole. Tu powstały poradnia uzależnień i ośrodek stacjonarny rehabilitacji dla młodzieży uzależnionej od substancji psychoaktywnych oraz poradnia zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży. Każdego roku mamy w niej około 1000 pacjentów, w poradni uzależnień jest tych pacjentów ponad 300, w ośrodku stacjonarnym leczonych jest teraz 28 osób. Obecnie rozbudowujemy naszą siedzibę, a to umożliwi nam szerszą pracę. Teraz nie możemy się ubiegać o większy kontrakt z NFZ, ponieważ nie mamy gdzie pracować.

— Tysiąc pacjentów w samej poradni? To pokazuje, jak bardzo jesteście potrzebni.
— Osób w potrzebie jest dwa razy więcej, niż się do nas zgłasza. Obecnie taką górą lodową, której czubek tylko wynurza się z wody, są uzależnia młodzieży od narkotyków i alkoholu. Mówimy tu o dzieciach i młodzieży mającej 14-17 lat. Do tego dodać trzeba także uzależnienie od komputerów, od telefonów komórkowych i gier, bowiem uzależnienie behawioralne może tak samo wyniszczyć organizm, jak te od substancji narkotycznych.

— Może jakiś przykład?
— Dziecko było tzw. trudne, a rodzice bardzo zapracowani. Nie mieli czasu, więc włączali kilkulatkowi non stop koreańskie kreskówki. Bo on się przy nich uspakajał. Takie praktyki kontynuowała niania. Gdy to dziecko było już starsze i zakazywano mu używania komputera, to groziło samobójstwem. Chciało skakać przez okno, chwytało za nóż. To było potworne uzależnienie.
Nie ma groźniejszego, czy mniej groźnego uzależnia. Tego się nie wartościuje. Groźniejsze jest uzależnienie od denaturatu, czy od koniaku, od marihuany czy od amfetaminy? Każde uzależnienie niesie ogrom dramatu i zagrożenie życia. Bogaty człowiek przecież nie musi sięgać po denaturat, może pić szlachetny trunek. Znałem kiedyś lekarza, który zaprzeczał, że ma problem z alkoholem, ponieważ każdy alkohol jaki dostaje od pacjentów, rozdaje sąsiadom. Mówił, że sam pije jeden gatunek whisky i po prostu jest jej smakoszem, a nie alkoholikiem. Potem jednak skorzystał z terapii.
Anna Dawid

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. hm?? #2630605 | 37.47.*.* 24 lis 2018 16:10

    A uzależnienie od SEXu

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. ed #2631406 | 213.184.*.* 26 lis 2018 11:35

      wreszcie ktoś głośno powiedział, że problem narkomanii wśród młodzieży jest lekceważony. szkoły zamiatają problem pod dywan, żeby nie tracić w rankingach, dla niepoznaki organizując pogadanki dla rodziców. rodzic często jest bezradny i pozbawiony jakiejkolwiek pomocy. prawdziwy dramat zaczyna się gdy dziecko kończy 16 lat, bo wtedy bez jego zgody rodzic nie może wysłać na leczenie. ja wiem, że teoretycznie trzeba "chcieć" się leczyć ale mozna z tym nie zdążyć zanim prochy zabiją dziecko., więc nad tą zgodą trzeba pracować. natomiast sprzedawcy śmierci są praktycznie bezkarni.

      odpowiedz na ten komentarz

    2. Albert Pierrepoint #2630530 | 109.241.*.* 24 lis 2018 14:27

      Z handlarzami i ćmpunami się nie wygra. Trzeba olać ratowanie ćpuna leżącego na ulicy, a dealera zastrzelić na miejscu.

      odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)