Miasto kontra radny. Jaki będzie wyrok?

2019-04-15 19:23:58(ost. akt: 2019-04-16 13:22:55)
Podczas poniedziałkowej rozprawy zeznawał m.in. kierownik budowy wiaduktu

Podczas poniedziałkowej rozprawy zeznawał m.in. kierownik budowy wiaduktu

Autor zdjęcia: Aleksandra Szymańska

W Sądzie Okręgowym w Elblągu zakończył się proces, jaki miasto wytoczyło radnemu Piotrowi Opaczewskiemu (PiS) w sprawie jego wypowiedzi w programie telewizyjnym "Alarm!", w którym radny zabrał głos na temat rzekomego braku bezpieczeństwa nowo wybudowanego wiaduktu na Zatorze. W poniedziałek (15.04) w sprawie zeznawał m.in. jeden z inżynierów, który pracował przy budowie obiektu. Wyrok poznamy po świętach Wielkiejnocy.
Zaczęło się od artykułu w Gazecie Polskiej Codziennej, której dziennikarze, powołując się na opinię "inspektora nadzoru budowlanego Grzegorza Guzowskiego" wskazali, iż wiadukt na Zatorze został wybudowany niezgodnie z projektem i grozi mu katastrofa budowlana. Niespełna dwa tygodnie później, na antenie TVP 1 wyemitowano program "Alarm!", w którym już wprost wskazywano, że wiadukt to budowlany bubel, który w każdej chwili może się zawalić. W programie wypowiadał się m.in. radny PiS Piotr Opaczewski, który podważał bezpieczeństwo nowo wybudowanego obiektu.

Wszystko działo się w październiku 2018 i prezydent Witold Wróblewski wskazywał wtedy, że to efekt gry politycznej jego przeciwników. Nie skończyło się jednak tylko na wymianie argumentów z obu stron. Bowiem prezydent Elbląga w imieniu miasta złożył w tej sprawie pozew do sądu, domagając się od radnego PiS emisji oświadczenia przed głównym wydaniem Wiadomości TVP o tym, że jego wypowiedź była nieprawdziwa oraz wpłaty 20 tysięcy złotych na rzecz schroniska dla zwierząt w Elblągu.

Sprawa ruszyła w marcu. Podczas pierwszej rozprawy przesłuchano m.in. mężczyznę, który przez kilka miesięcy pracował przy budowie wiaduktu, jako operator walca. Przed sądem zeznał on m.in., że prace ziemne nie były prowadzone zgodnie z technologią. Częściowo kładziono piasek, częściowo gruz z wykopu.

W poniedziałek (15.04), podczas kolejnej rozprawy sąd przesłuchał pięciu świadków, inżynierów budownictwa. Jeden z nich - kierownik budowy wiaduktu na Zatorze, który kierował pracami na ich początkowym etapie wskazywał, że jako budowlaniec z wieloletnim stażem poczuł się obrażony stanowczymi tezami, które postawiono w programie "Alarm".

— O ile w artykule pojawiały się tezy przypuszczające, to w programie stwierdzono wprost, że wiadukt to budowlany bubel i grozi zawaleniem, tak jak wiadukt w Genui. Moim zdaniem przemieszano tu pojęcia. Wiadukt w Genui to był obiekt stary, 50-letni, z poważnymi wadami elementów. Zawalił się, bo nie był remontowany — stwierdził świadek.

I wskazywał, że w trakcie budowy wiaduktu na Zatorze wszystko zostało wykonane zgodnie z projektem budowlanym.

— Zmiany, które do niego wprowadzono, były zatwierdzone przez projektanta, inżyniera nadzoru oraz zamawiającego (miasto – red.). Były nieistotne dla bezpieczeństwa inwestycji – zeznawał.

Zmiany, o których wspominał świadek dotyczyły m.in. zakresu robót palowych, wzmocnień nasypów od strony Zatorza i materiałów, które jak podkreślał świadek, miały pochodzić z pewnego źródła, były także badane.

— Samorząd zrezygnował jedynie z części prac związanych z piaskowaniem, oczyszczeniem powierzchni i położeniem warstwy ochronnej na betonową nawierzchnię wiaduktu. Jednak nie wpłynęło to na jakość inwestycji, jedynie na jej estetykę — mówił.

I podkreślał, że elbląskiemu wiaduktowi nie grozi katastrofa budowlana.

— Wykluczyła to próba obciążeniowa (przed oddaniem wiaduktu do użytku, nad torami i żelbetowym tunelu przeprowadzono dwa rodzaje próbnych obciążeń: statyczne oraz dynamiczne. Na wiadukt wjechały wtedy cztery ciężarówki obciążone dodatkowo żwirem, każda o masie łącznej 32 ton. Próba zakończyła się pozytywnie - red.). W ubiegły piątek odbył się przegląd gwarancyjny wiaduktu. Nie wykazał żadnych nieprawidłowości, wszystko jest w absolutnym porządku — zapewniał świadek. — Nie naginaliśmy technologii, by skończyć tę inwestycję w terminie. Wszystko szło zgodnie z planem, skończyliśmy nawet szybciej, niż zakładaliśmy. Wszystkie wątpliwości można było rozwiać jednym telefonem i pytaniem o to, jakim wynikiem zakończyły się próby obciążeniowe — stwierdził.

Wyrok w tej sprawie sąd wyda 25 kwietnia.
as

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Fachowiec #2717396 | 188.146.*.* 15 kwi 2019 20:16

    Jaja - operator walca jako fachowiec od oceny tego czy obiekt inżynieryjny spełnia warunki techniczne czy nie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

  2. Mama #2717574 | 178.36.*.* 16 kwi 2019 08:12

    Wiele budowli w tamtych czasach bylo wykonywanych byle jak. Dotyczy to w szczegolnosci drog i chodnikow, rzadziej budowli. Moze to mial na mysli ten radny?

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  3. Mama #2900396 | 178.36.*.* 5 kwi 2020 09:19

    Władzy nie wolno krytykować. Nawet jak popełnia błędy i szwindle, to pewnikiem dla naszego dobra.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  4. z Pi sza #2717635 | 81.15.*.* 16 kwi 2019 10:20

    Jestem "za" Panie Prezydencie Elbląga, nie można dopuścić do pierdół sianych przez Pisowca. I należy ukarać!

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) odpowiedz na ten komentarz