Kocham ten swój Elbląg... [ZDJĘCIA]

2019-09-29 11:00:43(ost. akt: 2019-09-29 06:35:52)
Lucyna Niczyperowicz

Lucyna Niczyperowicz

Autor zdjęcia: Marek Lewandowski

W zaledwie 30-metrowym mieszkanku Lucyna Niepokorowicz zebrała zbiory swojego życia. Wszystkie ściany są zapełnione obrazami, głównie jej autorstwa, a półki, szafeczki i pudełeczka wypełnione są zdjęciami. To dwie największe pasje, które artystka rozwinęła dopiero, kiedy stała się emerytką.
— Skąd wzięło się u pani to zamiłowanie do fotografii i malarstwa?
— Odkąd siebie pamiętam, to zawsze miałam takie ciągoty do przyrody, taki XIX-wieczny romantyzm, a więc lasy, zagajniki, stare parki, stare cmentarzyki, ruiny. Mój tata, lwowiak, też miał zamiłowania renesansowe. To był skromny człowiek, ale też kochał piękno architektury, starożytną historię, malarstwo, muzykę i literaturę. Ja tak samo. W książkach, które czytałam, jak tylko czytać się nauczyłam, były opisy przyrody, piękne, nigdy nie opuszczałam tych opisów i to wszystko bardzo mnie zachwycało. Bardzo chciałam mieć aparat fotograficzny i w dzieciństwie zastępowałam go sobie malowaniem. Tata mnie do tego bardzo zachęcał. Przynosił mi kredki, pędzelki. I tak sobie pomyślałam, że będę malarką.

— Przeprowadzka tu, do Elbląga, trochę pomieszała pani szyki…
— Jeszcze nie skończyłam podstawówki, kiedy przeprowadziliśmy się z Lęborka tu, do Elbląga. Zastaliśmy tu morze ruin na starówce, takie bardzo okaleczone miasto. Lębork nie był w ogóle zniszczony. Rodzice nie mieli środków, żeby mnie wysłać na nauki w stronę malarstwa i tak to się wtedy właściwie skończyło.

— Marzyła pani również o aparacie fotograficznym.
— Zawsze chciałam mieć aparat. Kiedy wskoczyłam w dorosłe życie, to moja młodsza o pięć lat siostra dostała aparat od taty. Lustrzanka, dobry sprzęt. Robiłyśmy sobie nim zdjęcia rodzinne. Uwielbiałam pozowane zdjęcia. Sama też do nich pozowałam. Nawet fotograf, u którego je wywoływałyśmy mówił, że umiem się ustawiać do zdjęcia. Ale mi to nie wystarczało. Ja chciałam chodzić z aparatem do lasu, w plener, piękna jesień, coś pięknie kwitnie, zmiany w mieście, ja zawsze chciałam to wszystko utrwalić.

— Udało się spełnić te marzenie?
— Tak. To mi się zaczęło udawać, jak kupiłam sobie pierwszy aparat. To było na początku lat 90. Ja tym lichym aparatem, jeżdżąc na rowerze, robiłam bardzo dużo zdjęć. Wtedy w Światowidzie robiono konkurs ekologiczny. Nie chodziłam na zajęcia fotograficzne, ale jak pokazałam prowadzącemu swoje zdjęcia, to powiedział, że powinnam wystartować w konkursie.

— I jaki był tego efekt?
— Podeszłam do tego tematu inaczej niż inni i pokazałam piękno tych naszych okolic. I tak to wszystkich zaskoczyło, że jury konkursu zdecydowało się przyznać dwa pierwsze miejsca, w tym jedno z nich było moje. To był mój pierwszy konkurs. Dyrektor powiedział wtedy, że mnie cechuje wyjątkowy... amatorski profesjonalizm i że muszę sobie kupić porządny aparat. I wyszukali mi taki dobry. Mam go do dziś.

— Kiedy ta pasja fotografowania rozwinęła się na dobre?
— Jak zaczęłam robić zdjęcia tym aparatem, to był rok 1996. Ostatni mój rok pracy w ABB. Wtedy w Światowidzie namówiono mnie, żebym zrobiła swoją indywidualną wystawę. I była wystawa na wszystkich piętrach i parterze. Mnóstwo zdjęć. Tyle antyram trzeba było wypełnić fotografiami… W 1997 roku przeszłam na emeryturę i hulaj dusza, jak zaczęłam jeździć z tym aparatem, to nikt nie mógł mnie zatrzymać.

— Ale z tyłu głowy zawsze zostawało to ukochane przez panią malarstwo?
— Ciągle tęskniłam do malarstwa. Zanim zaczęłam sama malować, to w mieszkaniu i w pracy, wszędzie, gdzie tylko mogłam, wieszałam reprodukcje. Jak już się zabrałam za fotografię, to myślałam, że na malarstwo, to może już dla mnie za późno, że już się nie uda. Ale jednak moja pierwsze perełka, moje pierwsze dzieło to reprodukcja przepięknych żonkili. A później pieski namalowałam. Jak pokazałam w Światowidzie te moje dwie pierwsze prace, to akurat był tam program wystaw dla amatorów. I pani plastyczka powiedziała: „To ja pani za trzy miesiące zrobię wystawę”. A ja mówię, że przecież ja nic nie mam, a ona do mnie: „Proszę brać się do roboty”. I zrobiłam w te trzy miesiące około 35 obrazów. Po tej wystawie posypały się kolejne z innych elbląskich galerii. Także w pierwszym roku mojego malowania, w 2005 roku, miałam trzy wystawy.

— Czy udało się pani połączyć te swoje dwie pasje — malarstwo i fotografię?
— Tak. Nawet trzy, bo jeszcze rower. Ja maluję ze swoich zdjęć. Jeżdżę, robię zdjęcia, a później w domu z tych zdjęć maluję. Bardzo rzadko kopiuję innych.

— Ile do tej pory miała pani wystaw?
— Tak dużo, że nie jestem w stanie ich zliczyć. Przeważnie są po jednej w roku, ale bywa, że mam i po dwie. Ja zawsze byłam indywidualistką i raczej nie włączałam się w plenery organizowane. Zawsze wolałam wrócić do domu na nocleg i dopiero pojawić się na finał.

— Ostatnia pani wystawa „Gdańsk — portale i przedproża” to fotografie, które mają przybliżyć nam dawny Elbląg. Jak to miasto kiedyś wyglądało?
— To piękno Elbląga kiedyś było, istniało. Kiedyś budowało się inaczej niż teraz. Artyści rzemieślnicy tworzyli cuda, rzeźbili, malowali, mieli niespotykaną fantazję i inwencję. Były motywy roślinne i zwierzęce, nawiązywali do mitologii. Zawsze patrzyłam z tęsknotą, że w Elblągu już tego nie ma, a w Gdańsku jest. Stąd pomysł na moją ostatnią wystawę.

— Czy obecnie Elbląg jest miastem, któremu warto robić zdjęcia?
— Ja zawsze widziałam każdy szczegół w Elblągu. To było piękne, to niszczeje, to zaniedbane. Wydawało mi się, że przez cały czas trwania komuny, to jak po równi pochyłej, wszystko popadało w ruinę. Jak się czasy zmieniły, jak Elbląg zaczął pięknieć, zaczęto renowacje budynków, byle jakie domy dostawały nową, przyjemniejszą elewację, to od razu przestało być tu tak obskurnie. W tym mieście zaczyna być ładnie, uporządkowanie i radośnie. Bardzo mnie cieszą teraz zmiany na przykład w parkach. Każda ulica, każdy chodniczek, każda ścieżka rowerowa mnie cieszy. Ja kocham swój Elbląg. Tu jest taki spokój.

Karolina Król


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. er ce #2797137 | 83.23.*.* 29 wrz 2019 11:51

    Ja też kocham.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz