Bezdomność to samotność

2019-10-18 09:00:00(ost. akt: 2019-10-18 07:57:52)

Autor zdjęcia: kk

Bezdomność to problem globalny, niestety nie omija również Polski. Badania z lutego 2019 informują, że na ulicach naszego kraju, bez dachu nad głową żyje ponad 30 tysięcy osób. W województwie warmińsko-mazurskim wykazana w badaniu liczba bezdomnych to 1071. O tym, jak ten problem wygląda w naszym mieście rozmawiamy z Arturem Dąbrowskim, kierownikiem Domu dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Elblągu.
— Jak znalazłeś się w tym miejscu?
— Placówka jest od 2013 roku prowadzona przez Stowarzyszenie na Rzecz Osób Bezdomnych i Potrzebujących „Od nowa...”, od tego samego roku pełnię tutaj funkcję kierownika. Wcześniej była to jednostka budżetowa , ale pracownicy się nie zmienili. „Od nowa” istnieje od kwietnia 2012 roku, jestem członkiem stowarzyszenia od początku jego istnienia, pracowałem również we wspomnianej jednostce budżetowej.

— Czy jako kierownik masz kontakt z mieszkańcami schroniska?
— Tak, to jest, jak prowadzenie domu-codzienność. Oprócz spraw administracyjnych prowadzę też rozmowy z mieszkańcami. W tej chwili w schronisku jest siedemnastu pracowników, a podopiecznych około osiemdziesięciu. W schronisku mieszka około pięćdziesięciu mężczyzn, a w schronisku z usługami opiekuńczym dziewięciu, trzynastu w noclegowni. Mówimy o dzisiejszej nocy, bo ta liczba jest bardzo płynna. Już dziś mieliśmy telefon dotyczący przyjęcia kolejnego pana.

— Czy bezdomni sami przychodzą prosić o pomoc?
— Tak. Część tych osób znamy, pozostali kierowani są do MOPSu po skierowanie. Podczas interwencji odpowiednie służby również przywożą bezdomnego bezpośrednio do nas. Wówczas staramy się jak najszerzej poznać sytuację tej osoby, a następnie wyznaczamy dla niej odpowiednie miejsce, czyli schronisko , schronisko z usługami lub noclegownię. Wyjątek stanowią osoby pod wpływem alkoholu. Jeżeli dana osoba jest pijana, wówczas nie jest przywożona do nas, ale do pogotowia socjalnego przy ul. Królewieckiej. Dopiero kiedy wytrzeźwieje, to przywożą ją do nas. Jeśli w naszym schronisku ktoś spożyje alkohol, jest odwożony tam. Wytrzeźwieje i wraca do nas.

— Czy zdarza się, że trafiają do Was osoby ranne?
— Ranne i schorowane. Mieliśmy ostatnio pana, który został pobity. Myślę, że ludzie mają dziś w głowach określony stereotyp ludzi bezdomnych jako tych brudnych, śmierdzących. U części z nich widok bezdomnego może nawet wywoływać agresję. Na pewno te osoby są narażone na takie sytuacje żyjąc na ulicy.

— Mężczyźni w jakim wieku trafiają do schroniska najczęściej?
— Przeważają osoby starsze, niepełnosprawne, schorowane. Trafiają się jednak młodzi, nawet bardzo młodzi ludzie. Większa część z nich korzysta tylko z noclegowni. Praca socjalna z tymi osobami jest najtrudniejsza. Proces usamodzielniania takich osób jest żmudny, często traktują noclegownię jak tani hotel. Mamy tylko 20 miejsc, więc jeżeli mamy młodego człowieka, który pracuje, ale korzysta z noclegowni przez trzy miesiące- może zabraknąć miejsca dla naprawdę potrzebujących pomocy. Staramy się jednak, by tego miejsca nie zabrakło, nigdy nie zdarzyło się, by tego miejsca dla kogoś nie było.

— Na jak długo może zatrzymać się u Was bezdomny?
— Teoretycznie do pół roku, ale ten okres jest często wydłużany. Mamy u siebie podopiecznych, którzy są u nas 10 lat, a nawet ponad. Najprawdopodobniej nie mają oni już szans na powrót do samodzielności. Będą albo do końca życia u nas, albo w perspektywie czasowej w jakimś domu pomocy społecznej.

— Kiedy do schroniska trafia najwięcej bezdomnych?
— Skala problemu przez cały rok jest podobna. Wiadomo, że okres zimowy to czas intensywniejszej pracy służb, ale ostatnie lata pokazały, że to się wyrównuje. Często lato jest równie ciężkie dla osób bezdomnych. Są upały, co wiąże się z większą ilością wylewów, otarć skóry i innych kontuzji.

— Dlaczego ludzie stają się bezdomni?
— Po tylu latach pracy, powiedziałbym, że to prosty mechanizm. Mam mieszkanie, mam rodzinę, ale pojawia się jakieś uzależnienie. Mówiąc o problemie bezdomności, jeżeli będziemy szczerze i indywidualnie o każdym przypadku rozmawiali, to nie wygląda to kolorowo. Większość tych osób została bardzo poraniona przez życie i/lub spotkał je jakiś nałóg i wtedy coś się rozpadło. Zakład karny, trudne dzieciństwo, dom dziecka, samotność - coś, co pcha nas do nałogu i u tych osób bezdomnych ten nałóg przeradza się już w taką sytuację „do dna”. My sobie nie wyobrażamy jeść ze śmietników, spać w krzakach. Miałem styczność z bezdomnymi, którzy twierdzili, że by poczuć, że żyjesz, musisz jeść ze śmietnika i mieć wszy. Wtedy czujesz, że zaimprezowałeś, ale nie masz już do czego wracać.

— Czy wszyscy bezdomni mają problem z alkoholem?
— Większość. Nie mogą pić tutaj, ale zdarza im się wychodzić i pić poza schroniskiem. Podejmujemy wtedy kroki dyscyplinujące. To nie jest tak, że ktoś popije kilka dni i nie ma dla niego konsekwencji. Staramy się działać, za picie grozi nawet usunięcie z placówki. W lato jest z tym więcej problemów, bo jest ciepło i pozwalają sobie na więcej. Jest jednak u nas pani psycholog, do której mieszkańcy mogą przyjść z tym problemem. Wtedy możemy kierować tę osobę dalej, by udzielić jej specjalistycznej pomocy.

— Czy te osoby mają kontakt ze swoimi rodzinami?
— To jest smutne, większość jest w tej bezdomności samotna. Można powiedzieć, że bezdomność to samotność. Rodziny są daleko. Kiedy bezdomni umierają, to najczęściej chowani są przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Rodziny nie chcą ich pochować, rzadko zdarza się jakiś chętny, by to zorganizować. Jest jednak kilka osób, które są pod dodatkową opieką kogoś bliskiego. Nie wszyscy są skreśleni, jakieś 10% podopiecznych ma kontakt z rodziną, która ich odwiedza.

— Czy między mieszkańcami zdarzają się konflikty?
— Dosyć często, ale nie powinno to być wielkim zaskoczeniem, mieszka tu 70- 80 mężczyzn. Często jest tak, że oni w tej swojej trudnej sytuacji sami dla siebie są trudni. Dla innych są jednak mili. W tej chwili większość opiekunek to kobiety, w sytuacjach konfliktowych radzą sobie znakomicie. Może to dla nich taki sygnał, że nie wypada, że kiedy widzą kobietę, to lepiej powiedzieć „dzień dobry”, „miłego dnia” i się uśmiechnąć.

— Jakie działania placówki mają na celu pomoc bezdomnym w usamodzielnieniu się?
— Ważną formą pracy z takimi osobami jest praca socjalna. We wszelkich sprawach administracyjnych i w poszukiwaniu pracy pomaga właśnie pracownik socjalny. Dodatkowo prowadzimy indywidualny program wychodzenia z bezdomności, który podpisywany jest przez podopiecznych schroniska. Program ten polega między innymi na określeniu mocnych stron podopiecznego, jego możliwości oraz tego, jakie chcemy osiągnąć efekty. Warunki są różne, począwszy od wyrobienia dowodu, podjęcia leczenia, dbania o swoje zdrowie, znalezienia pracy, odłożenia pieniędzy, po wynajęcie pokoju.

— Jak pomóc bezdomnym, których spotykamy na ulicy?
— Trzeba reagować, zadzwonić po odpowiednie służby, niech ta osoba przyjedzie do nas. Nie możemy pozwolić, żeby komuś stała się krzywda. To jest podstawa. My działamy interwencyjnie tu i teraz, ta osoba będzie bezpieczna, a jak dalej pójdzie praca społeczna, to pokaże czas. Najważniejsze jest zainterweniowanie i sprawienie, by ten bezdomny nie został na ulicy. Fachowcy od bezdomności mówią, że ta złotówka dana na ulicy szkodzi i to jest prawda. Dostanie tę złotówkę, czy dwa, złotówkę przeznaczy na bułkę, a resztę na alkohol, ale zostanie na tej ulicy. Jesteśmy miastem średnim, dworzec nie jest przejezdny, my nie mamy tutaj dużego napływu bezdomnych z zewnątrz. My znamy te osoby. Większość przewinęła się przez naszą placówkę i łatwo nam sobie z nimi poradzić. Osoba bezdomna powinna trafić do nas, zjeść ciepły posiłek przy stole, wyspać się, załatwić wszystkie sprawy higieniczne i po kilku dniach zająć się dalszą pracą nad swoim życiem. Jeśli dana osoba jest w trudnej sytuacji, traci stancję, to powinna szybko zadziałać. Niech przyjdzie do nas lub do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Tam jest zespół zajmujący się sprawami bezdomności, oni robią wywiad, piszą skierowanie, kierują do nas. Jeżeli widujemy te same osoby, które stale proszą o pieniądze, możemy spytać, jak możemy im pomóc w inny sposób. Ja nie dałbym pieniędzy. Chociaż zdarzyło mi się dać we wczesnych latach mojej pracy. Znałem jednak tę osobę i wiedziałem, że te pieniądze się jej przydadzą. Innym razem miałem zastanawiającą sytuację. Nie dałem pieniędzy, ale zwątpiłem w to, czy dobrze zrobiłem i wróciłem się po chwili, nie znalazłem już tego mężczyzny. Złotówka nie zbawi, ale może w danej chwili pomogłaby temu panu. Powiedział, że potrzebuje na wodę. Dlatego myślę, że zawsze trzeba starać się indywidualnie podchodzić do każdej sytuacji. Elbląscy bezdomni mają, gdzie szukać pomocy. Jest cała sieć działająca na ich rzecz i współpracująca ze sobą. Są służby, jest MOPS, jesteśmy my. Jeśli komuś jest trudno, czuje się zagrożony pobytem na ulicy, nie chce się na niej znajdować, to powinien zareagować.

— Ilu jest bezdomnych w naszym mieście?
— My pomagamy w tych wszystkich placówkach około 300 osobom. To są osoby w różnych sytuacjach. Nie każda z nich jest bezdomna, są osoby, które na przykład żyją w mieszkaniach, które są tak zdewastowane, że trzeba im pomóc doprowadzić je do odpowiednich warunków. Myślę, że w Elblągu jest 170 do 200 bezdomnych. Noclegów udzielamy ponad 20 tysięcy w skali roku.

— Czy Waszym podopiecznym zdarza się wyjść z bezdomności?
— Oczywiście, że są takie przypadki, mamy kontakt z tymi osobami. Są osoby, którym udało się wrócić do swoich rodzin. Dobrze sobie radzą, odwiedzają nas. W większości tych przypadków było jednak wsparcie bliskich, był ktoś, kto otworzył im furtkę.

— Czego nauczyła Cię praca tutaj?
— Pracując tutaj tyle lat mam ten dom w sercu. Myślę, że członkowie stowarzyszenia i pracownicy czują podobnie. To jest takie nasze miejsce, gdzie możemy pomóc tym osobom, dbać o ten dom. Nie wiem, co zrobię, jak nie będę tu pracował. Czego nauczyło mnie te miejsce? By nie tykać używek, jeśli czujemy, że mamy predyspozycje. Wtedy można utrzymać dom. Nauczyłem się tutaj pokory do życia. Widząc osobę bezdomną na ulicy zachowuję więcej rozsądku. Często czytam artykuły w prasie o konkretnych osobach, które my znamy. Czytamy o danej osobie i tam często opisują to, jaka jest biedna., bo jest na ulicy. To nie podlega dyskusji, nikt nie chciałby żyć na ulicy. Nie wiemy co taka osoba odczuwa, nie jesteśmy w stanie tego poczuć, ale nasi pracownicy wiedzą dlaczego te osoby się tam znalazły. Wiemy, że to często ich wybór, że mają decyzję, że mogą mieszkać w schronisku, ale z tego rezygnują. Sami stwierdzają, że na ulicy będzie im dobrze. Nie chcę wnikać dlaczego, czy tu było mu źle, czy naprawdę tak lubi tam żyć. W jednym przypadku było tak, że pan po prostu nie lubił się kąpać i nigdy nie chciał tego robić. Zawsze było tak, że kiedy pojawiały się wszy, to wiązało się to z ogromem pracy. Trzeba było odwszawić cały pokój, pościel, jego rzeczy, zmusić go do kąpieli. Jak przychodził marzec, kwiecień i problem znów się pojawiał, to on kolejny raz odmawiał kąpieli. Banalna przyczyna, nie wiadomo skąd ten wstręt do wody, ale my musimy dbać tutaj o porządek. Personel musi pilnować czystości, często to my sami sprzątamy. Mamy tu do czynienia z naprawdę zatwardziałymi charakterami.

— Co jest najgorsze w życiu bezdomnego?
— Nie widzieliśmy świata ich oczami, nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić tego, co doświadczali. Historii mają wiele, począwszy od spania w grobowcu. Byłem na interwencjach na koczowiskach, warunki, które w takich miejscach panują są ciężkie nawet do oglądania. Warunki, w jakich ci ludzie umierają… Byłem obecny na kilku interwencjach przy zgonach. Proszono mnie o zidentyfikowanie zwłok osób, które umierały w węzłach ciepłowniczych, w śmietnikach… Opiekujemy się ich grobami. Odnotowujemy, gdzie spoczywają nasi mieszkańcy. Przed okresem Wszystkich Świętych jeździmy na Dębicę. Robimy stroiki, kupujemy znicze.

Kamila Kornacka




Komentarze (8) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. NO ale #2807847 | 91.160.*.* 22 paź 2019 07:58

    W PISDOKRACJI nie ma bezdomnych

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. OBSERWATOR #2806511 | 88.156.*.* 18 paź 2019 23:08

    BEZDOMNOSC JEST PRZEZ OSZUSTOW I ZŁODZIEJI UNIA WOLNOSCI DO PO , ROZWALILI WSZYSTKO W ZAKŁADACH POWYGANIALI ZOSTAWILI PARE B OSOB RESZTE WYGNALI , LUDZIE ZMUSZENI WYJAZDEM ZA GRANICE BY ZARABIAC NA UTRZYMANIE DZIECI I RODZINY W ZŁYCH WARUNKACH WYKORZYSTYWANI ITD

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  3. Nika #2806476 | 195.225.*.* 18 paź 2019 21:31

    Samotność nie wynika z bezdomności. Wielokroć widzę bezdomnych w małych 2 - 4 osobowych grupach. Pomagają sobie. Samotność istnieje nawet wtedy, gdy ma się tzw rodzinę. Samotnym jest człowiek, gdy nie ma nikogo przed kim mógłby się otworzyć i szczerze porozmawiać. Ja wiem.

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Wania #2806335 | 72.229.*.* 18 paź 2019 16:10

      To i tak 3 razy mniej jak w nowym jorku, a w san francisco i los angeles to nawet ich nie licza w parkach nie ma juz miejsc na kartony i namioty cale osiedla,cale osiedla zasrane i zaszczane sytuacja poza kontrola.

      odpowiedz na ten komentarz

    2. zac #2806178 | 83.15.*.* 18 paź 2019 11:18

      bezdomnym jest się w większości na własne życzenie. można iść nawet na budowę sprzątać na początek i pokój wynająć za to, ale po co?

      Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      Pokaż wszystkie komentarze (8)