Concordia Elbląg przegrała z Bronią Radom

2022-10-02 12:55:33(ost. akt: 2022-10-02 13:08:25)

Autor zdjęcia: facebook.com/Bronradompl

Piłkarze Concordii Elbląg nadal są dostarczycielami punktów. Drużyna nie jest w stanie wygrać od ponad dwóch miesięcy. Tym razem podopieczni trenera Janusza Buczkowskiego otrzymali tęgie lanie od Broni Radom, przegrywając 0:4.
• Broń Radom — Concordia Elbląg 4:0 (2:0)
1:0 — Szymczak (25 karny), 2:0 — Kalinowski (48+3), 3:0 — Szymczak (52), 4:0 — Nowak (65)

CONCORDIA: Woźniak — Rękawek, Szawara, Edil (46 Miyamoto), Akubardia, Bukacki, Drewek (62 Błaszczyk), Radczenko, Jarzębski (62 Pelc), Szmydt (88 Bartosiński), Łęcki (76 Nestorowicz).

W Radomiu elblążanie zagrali bez Ivana Spychki i Łukasza Kopki (kartki) oraz Huberta Szramki (chory). Natomiast w kadrze meczowej znalazł się japoński napastnik Yudai Miyamoto.

Concordia mogła świetnie rozpocząć mecz. Już w 2 min Edil strącił piłkę po strzale Tomasza Szawary, a ta minimalnie przeleciała obok słupka. Później do głosu zaczęli dochodzić radomszczanie. Już w 25 min objęli prowadzenie.

Gruzin Akubardia sfaulował w polu karnym Bartłomieja Nowaka i Marcin Szymczak bezbłędnie wykorzystał "jedenastkę". Trzy min później Wojciech Kalinowski mógł podwyższyć rezultat na 2:0, ale piłka po jego uderzeniu z 16 metrów trafiła w poprzeczkę. Jeszcze w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony spotkania gospodarze strzelili gola do szatni, po tym jak Kalinowski z bliska wpakował piłkę do siatki.

Po przerwie Broń nadal była w natarciu. W 52 min miejscowi zdobyli kolejnego gola i właściwie było już po meczu. Szymczak, będąc sam na sam z Woźniakiem, nie zmarnował sytuacji i piłkę do siatki posłał po długim rogu.

Chwilę później na bramkę Broni strzelił Mateusz Szmydt, ale piłkę nad poprzeczkę sparował Jakub Kosiorek. Wynik spotkania płaskim strzałem z pola karnego ustalił Bartłomiej Nowak. W 74 i 78 min dwukrotnie na bramkę gospodarzy strzelał Miyamato i za każdym razem na miejscu był golkiper miejscowych.

W 90 min Broń mogła "dobić" Concordię, ale uderzenie Macieja Knapa z pięciu metrów odbił Woźniak.

Jerzy Kuczyński