Galiczanka wygrała w Elblągu [ZDJĘCIA]

2022-10-12 12:46:14(ost. akt: 2022-10-12 13:03:29)
Piątej kolejki spotkań piłkarki ręczne Startu Elbląg na pewno nie zaliczą do udanych. Zespół przegrał z mistrzem Ukrainy Galiczanką Lwów 27:34 i była to druga porażka podopiecznych trenera Romana Monta w tym sezonie na własnym boisku.
• Start Elbląg — Galiczanka Lwów 27:34 (14:18)
Sędziowały: Weronika Bujak (Warszawa) - Paulina Jerlecka (Szczecin)
Widzów: 338

START: Hypka, Ciąćka — Dworniczuk 3, Gęga 3, Kostuch 2, Weber 6, Zabielny 2, Głębocka 5, Costa 2, Stapurewicz 4, Tarczyluk, Stefańska, Kneźević, kary: 10 min.

Najwięcej dla gości: Poliak i Markevych po 8, Dmytryschyn 6, kozak 5, kary: 12 min.

Przed meczem trudno było wskazać faworyta. Więcej jednak szans dawano elblążankom, które miały już za sobą trzy zwycięstwa, a ponadto grały przed własną publicznością.

Z kolei drużyna gości dysponowała bardziej wyrównanym składem i dłuższą ławką rezerwowych. Pojedynek lepiej rozpoczęły gospodynie, które po bramkach Weroniki Weber i Igi Dworniczuk prowadziły 4:2.

W kolejnych akcjach przyjezdne popełniały błędy w ataku i Start wychodząc szybkim kontratakiem, po 10 min prowadził 7:4. Lwowianki nie dawały za wygraną, mecz się wyrównał, ale cały czas był pod kontrolą drużyny z Warmii i Mazur.

Po kwadransie gry ze strzału Nikoli Głębockiej Start prowadził 10:8. Pięć min później rzut karny wykorzystała Weber, z kolei Aleksandra Zabielny wyszła z kontratakiem i na tablicy wyników pokazał się rezultat 14:11.

Będące na fali elblążanki powinny pójść za ciosem, ale chwilę później trener Roman Mont niepotrzebnie poprosił o czas i od tego momentu gra jego drużyny się posypała.

Do końca pierwszej odsłony meczu elblążanki nie potrafiły zdobyć gola, a nawet i wykorzystać rzutu karnego (Weber). Z kolei przyjezdne nie tylko doprowadziły do remisu, ale kończyły pierwszą połowę meczu z 4-bramkową przewagą 18:14 i tym samym pokazały, kto rządzi na boisku.

Po przerwie podopieczne trenera Monta w końcu przerwały niemoc. W 33 min po bramkach Pauliny Stapurewicz, Marty Gęgi i Głębockiej zniwelowały straty do dwóch goli 17:19. Wydawało się, że drużyna złapała odpowiedni rytm gry. Niestety w kolejnych akcjach nastąpiła "fura" pomyłek w ataku, co skrzętnie wykorzystały lwowianki i w 40 min prowadziły 25:19.

Na pięć minut przed zakończeniem pojedynku podopieczne trenera Vitalija Andronova wygrywały 31:24 i już w tym momencie mogły się cieszyć ze zdobycia kompletu punktów. Tę 7-bramkową przewagę dowiozły do końca, by ostatecznie wygrać 34:27.

Po meczu powiedzieli:
Witalij Andronov (trener gości): — Wiedzieliśmy, że w Starcie są zawodniczki, mające mocny rzut z drugiej linii i ustawiliśmy obronę, by te rzuty nie wychodziły. W szatni powiedziałem, że to my musimy prowadzić grę i żeby nie było stresu. Wykonaliśmy dobrze swoją pracę.

Roman Mont (trener Startu): — Ciężko powiedzieć, co się stało, złapaliśmy kryzys, cięższy moment. Zawsze się taki zdarza. Liczyłem, że z niego wyjdziemy. Niestety zabrakło komunikacji na boisku. Zrobiliśmy głupie błędy. Galiczanka nas niczym nie zaskoczyła, zagrała tak, jak przewidywaliśmy, konsekwentnie w ataku. Nie wiem skąd to zdenerwowanie. Będziemy rozmawiać, co było tego przyczyną.