Jak zostałem dziadkiem. Historia prawdziwa

2023-01-22 10:00:00(ost. akt: 2023-07-03 21:21:53)
Pierwsze spotkanie dziadka z wnukiem

Pierwsze spotkanie dziadka z wnukiem

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Zbigniew Mach od dawna marzył o wnuku lub wnuczce. I wreszcie jego marzenie się spełniło. Leo urodził się 11 grudnia 2022 roku. Od razu go pokochał. Na pewno będzie dziadkiem rozwijającym we wnuku ciekawość świata.
Zbigniew Mach bardzo długo czekał na pierwszego wnuka lub wnuczkę. Już o wiele wcześniej namawiał swoją córkę Darię, żeby zdecydowała się na dziecko. Córka tłumaczyła, że mają z mężem dobrą pracę, chcą się najpierw trochę dorobić, a na dziecko przyjdzie jeszcze czas.

— A ja bardzo chciałem mieć wnuka. Może dlatego tak mi na tym zależało, bo bardzo lubię dzieci. Poza tym, jak spotykam się z kolegami w moim wieku, to oni opowiadają o swoich wnuczkach, wnukach, a ja nie mam nic do powiedzenia — mówi świeżo upieczony dziadek.

I w końcu 11 grudnia 2022 roku spełniło się jego marzenie. Na świecie pojawił się Leo.

Jego córka Daria wraz z mężem mieszkają w Niemczech. Poród był rodzinny. Tata Leosia uczestniczył w porodzie. — W Niemczech taki poród trzeba zgłosić wcześniej. Wtedy po porodzie rodzice dostają wspólny pokój i w nim spędzają pierwsze 2 dni po urodzeniu dziecka. Potem jadą do domu.

Córka po porodzie dochodziła do siebie trochę dłużej, bo miała cesarskie cięcie. Najważniejsze jest to, że Leo urodził się zdrowy i śliczny. — Byłem bardzo szczęśliwy — zapewnia dziadek Zbyszek.

Informację o tym, że córka jest w ciąży, otrzymał wraz z życzeniami wielkanocnymi. — Dostałem od nich życzenia. W kopercie była zdrapka, a po jej odkryciu ukazał mi się namalowany niemowlak i napis: „widzimy się wkrótce”. Popłakałem się ze szczęścia. Od razu jej pogratulowałem, a potem razem z nimi śledziłem rozwój dziecka. Wiedziałem o wszystkich wizytach u lekarza, o każdym badaniu, o każdym USG. Przesyłali mi zdjęcia. A ja obserwowałem. Tu już widać główkę, tu rączki. Mam całą serię zdjęć z bieżącym rozwojem wnuka. Ciągle dzwoniłem, dopytywałem, jak czuje się córka, jak rozwija się dziecko — wspomina.

Niecierpliwie czekał na narodziny. Pierwotny termin był wyznaczony na 25 listopada, ale się przedłużał.

— Denerwowałem się bardzo. I w końcu Leoś urodził się 11 grudnia 2022 roku o godzinie 16:00, a ja już wieczorem od zięcia dostałem jego zdjęcie — mówi Zbyszek Mach. Najpierw do Niemiec poleciały babcie.

— Ja wybrałem się do wnuka po Nowym Roku. Wysiadłem na lotnisku, Zięć po mnie wyjechał. Po drodze kupiłem kwiaty dla córki i wreszcie dotarliśmy do domu — dodaje. Koniecznie chciał od razu zobaczyć Leosia. Zanim jednak wszedł do pokoju, to odświeżył się, zdjął kurtkę i dopiero potem pochylił się nad wnukiem.

— Od razu go pokochałem. Leżał w łóżeczku taki śliczny, spokojny i bezbronny. Pochyliłem się nad nim i poczułem ogromną dumę, że taki maluch przedłuży mój ród. Nie będzie nosił mojego nazwiska, ale będzie miał moje geny. Poczułem ogromną radość, że jest taki mały, że będzie duży, że jest fajny, zdrowy, zadowolony, uśmiechnięty. Już się cieszyłem, że będziemy się spotykać, razem spędzać czas, chodzić, rozmawiać, podróżować. Nigdy jeszcze nie doznałem takich emocji. Są to emocje zupełnie inne niż w stosunku do swojego dziecka. Swoje dziecko trzeba wychować, a nie tylko kochać, a wnuka wystarczy kochać — mówi.

Przez 4 dni prawie nie odchodził od wnuka. Oddawał go, gdy trzeba było nakarmić lub przewinąć. Jak Daria musiała się czymś zająć, on był na posterunku.

— Wziąłem go na ręce. Nie był przestraszony. Znał mój głos, bo często rozmawiałem z córką na komunikatorze. Nie bał się mnie. To ja się bałem, bo to przecież był miesięczny szkrab. Jak wziąłem go na ręce, to od razu wiedziałem, jak to zrobić, jakby to była jazda na rowerze. Z rąk bym go nie wypuszczał — mówi.

Z myślą o wnuku zrobił kurs ratownika medycznego, żeby wiedzieć, jak udzielić pomocy dziecku. Wiadomo, że może się ono zakrztusić, przewrócić, skaleczyć, poparzyć, uderzyć. — Będę spokojny, gdy coś mu się stanie. Będę wiedział, jak udzielić mu pierwszej pomocy — mówi.

Jest przekonany, że będą razem spędzali wiele czasu. — Na pewno będę go odwiedzał często. On z rodzicami będzie przyjeżdżał do mnie. Będę kontaktować się z nim na komunikatorze — zapewnia.

Jakim chciałby być dziadkiem?

Bardzo mile wspomina swojego dziadka Wojtka ze strony ojca. Jak on przychodził, to razem śpiewali, dziadek kołysał go na nodze.

— Tak naprawdę to nie wiem. Nigdy nim nie byłem do tej pory. Wszyscy mówią, że dziadkowie są od rozpieszczania, a rodzice od wychowania. Na pewno będę go rozpieszczał, ale mądrze. Nie będę spełniał bezwarunkowo wszystkich jego zachcianek. Kupię to, co będzie chciał, ale będzie musiał na to zasłużyć. To zależy także, jaką on będzie osobowością. Będę się dostosowywał odpowiednio do jego wieku. Najważniejsze jest chyba okazywanie uczucia, zrozumienia, poświęcanie mu czasu, rozmawianie z nim, wysłuchanie jego problemów. Gotowość do pomocy, jeśli będzie mu potrzebna. Chciałbym być dziadkiem potrzebnym. Takim, do którego Leo będzie się odzywał, gdy będzie mu dobrze i źle. Gdy będzie szczęśliwy i smutny. Żeby wiedział, że dziadek zawsze znajdzie czas dla niego.

Na pewno będę dziadkiem tłumaczącym, wyjaśniającym funkcjonowanie świata. Będę z nim chodził na spacery. I jak np. zobaczymy zwierzątko, to powiem, co zwierzątko je, robi, jak się nazywa. Chciałbym przede wszystkim zaszczepić w nim ciekawość świata. I na pewno nie będę siedział z nim w domu. Włączy mi się moje „włóczykijstwo”, a więc wyjazdy nad jezioro, nad morze, a nie siedzenie w domu. A jeśli już, to czytanie książek. Już teraz czytałem mu bajki i cały czas z nim rozmawiałem. Opowiadałem mu, co będziemy razem robić, jak podrośnie — podkreśla dziadek Zbyszek.
Obrazek w tresci