Jej marzeniem była kajakarska czołówka. Teraz chce ją przegonić

2017-06-09 16:02:54(ost. akt: 2017-06-10 21:35:09)
Marta Witkowska

Marta Witkowska

Autor zdjęcia: arch. Klubu

Początki nie należały do łatwych, bo na treningu potrafiła nawet osiem razy lądować w zimnych wodach rzeki Elbląg. Trud się jednak opłacił. Teraz 18-letnia Marta Witkowska z Elbląga będzie reprezentowała Polskę na Mistrzostwach Europy Juniorów w Kajakarstwie Klasycznym w Belgradzie.
Zanim pojawiły się kajaki, Marta Witkowska z wodą także miała do czynienia, bo przez osiem lat, przez całą szkołę podstawową i gimnazjum trenowała pływanie, które było jej pasją. Ale nie bez kozery mówi się, że "kobieta zmienną jest", choć w przypadku Marty miłość do kajaków narodziła się przez zupełny przypadek i trochę nietypowo, bo w pewne... zimowe popołudnie.

— Akurat trwały ferie. Pewnego dnia wraz z kolegami pływakami mieliśmy ćwiczenia na siłowni w klubie kajakarskim. Jeden z nich rzucił mi wyzwanie: ja nauczę się pływać na kajaku, a on nauczy się poprawnych nawrotów kraulowych. Zakład przyjęłam — opowiada Marta. — Treningi rozpoczęłam cztery lata temu w klubie Olimpii Elbląg. Początkowo szkoliła mnie Agnieszka Banaś wespół z Mirosławem Kreczmanem, obecnie nadal jestem pod skrzydłami pani Agnieszki, która pracuje w teamie z Wojtkiem Załuskim.

Mimo rzuconego wyzwania początki Marty z kajakiem wcale nie należały do łatwych.
— Kajaki wyczynowe bardzo różnią się od tych typowo turystycznych. Są dużo węższe, lżejsze i bardzo wywrotne. Kluczem do sukcesu jest tu zachowanie odpowiedniej równowagi. Każdy kto od małego ma do czynienia z kajakami także tę równowagę będzie szkolił od najmłodszych lat. Ja zaczynałam późno, bo wieku 14 lat i musiałam się szybko uczyć. Początki były takie, że na treningu potrafiłam i osiem razy lądować w wodzie — śmieje się Marta. — Choć oczywiście trenerzy od razu nie wpuścili mnie na głęboką wodę. Treningi zaczynałam na baseniku wiosłowym, który jest na wyposażeniu klubu kajakarskiego ZKS Olimpia Elbląg. Kiedy na rzece Elbląg puściła kra stopniowo zaczęłam schodzić na wodę na turystycznym kajaku, a trenerzy przestawiali mnie na coraz lepsze kajaki, bardziej wywrotne, żebym nabywała równowagi. Tak minął pierwszy rok mojej pracy.

A po nim zaczęły pojawiać się pierwsze sportowe sukcesy Marty, choć jak przyznaje, na pierwszych zawodach była tak zestresowana, że wsiadła z jednej strony do sportowego kajaka, a z drugiej... wypadła do wody.
— Trener od razu załatwił mi kajak mniej wywrotny. Nazywamy go beton, jest dość szerokim kajakiem i trudno się na nim wywrócić. Pływałam na nim jeszcze bez siedzenia, więc w gronie kajakarskim wszyscy się śmiali i mówili, że pływam na betonie i bez siedzenia. Ale całkiem dobrze mi to szło — mówi Marta.

Marcie szło na tyle dobrze, że nieco ponad rok po pierwszym kontakcie z kajakiem, razem z koleżanką z osady Marceliną Kreczman, zdobyła w 2014 roku trzecie miejsce na Międzynarodowych Mistrzostwach Polski w Maratonie Kajakowym.
— Pierwsze dwa lata mojej pracy to było doskonalenie mojej równowagi, żebym nauczyła się męczyć na kajaku, bo na początku nie potrafiłam przełożyć siły na wodę. Gdy zaczęłam dorównywać najlepszym dziewczynom, to było dla mnie najlepszą motywacją do pracy. Tłumaczyłam sobie, że to przecież nie nazwiska pływają i że ja też mogę osiągać takie wyniki. Kilka lat temu moim marzeniem było dostać się do czołówki. Dziś chcę ją przegonić — opowiada 18-latka.

Choć ta droga nie jest łatwa do pokonania, bo jak większość sportów wyczynowych, także kajakarze muszą się liczyć z licznymi kontuzjami.
— Z racji tego, że operujemy wiosłem mamy bardzo rozbudowane barki i duże ręce. O noszeniu ładnych sukienek często więc mogę zapomnieć. Każda zmiana wiosła prowadzi do licznych ran. Proszę zobaczyć — Marta wyciąga poznaczone odciskami dłonie. — Tu wszędzie były bąble, które potem zamieniły się w rany. Jak się zagoiło i skóra się zgrubiła było już dobrze, bo rany nie krwawiły... Czy to jest tego warte? — Marta zamyśla się. — Jeżdżę na obozy z dziewczynami, które mają olimpijskie medale i uczę się od najlepszych, podróżuję na zawody za granice kraju, poznaję wielu wspaniałych ludzi, przeżywam cudowne chwile wzruszenia, aktywnie żyję i mam pasję. Więc tak. To jest tego warte.

Kariera Marty Witkowskiej jest dziś w pełnym rozkwicie. Kajakarka dostała także powołanie do kadry narodowej i w dniach 22-25 czerwca będzie reprezentowała Polskę na Mistrzostwa Europy Juniorów w Kajakarstwie Klasycznym w Belgradzie, w Serbii. W osadach na dystansie 1000 metrów zmierzy się z wieloma utytułowanymi zawodniczkami. Jak mówi, zawody będą dla niej przede wszystkim okazją do nabycia nowych umiejętności.

— No i pokazania się z jak najlepszej strony. W maju zaczęliśmy treningi w Centrum Przygotowań Olimpijskich w Wałczu, gdzie przygotowujemy się do mistrzostw. Jestem gościem w domu, w szkole ostatni raz byłam w maju, ale mam nadzieję, że nauczyciele mi to wybaczą. Bo w sporcie nie ma drogi na skróty: na zwycięstwo trzeba zapracować. A, i jeśli chodzi o ten zakład z moim kolegą to dziś mogę powiedzieć, że go wygrałam — Marta uśmiecha się filuternie. — Ale przede mną jeszcze długa droga do tego, bym zrealizowała swoje kajakarskie marzenia.
as

Źródło: Dziennik Elbląski