Marta, wracaj do biegu życia! [ROZMOWA]

2020-05-16 09:00:00(ost. akt: 2020-05-14 14:16:00)
Marta Jaworska

Marta Jaworska

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Marta Jaworska od lat angażuje się w akcje charytatywne i wolontariat. Wszyscy znają ją jako dziewczynę o wielkim sercu. Tym razem to ona potrzebowała pomocy i znalazła ją między innymi wśród przyjaciół z Elbląga.
— Wcześnie wybrałaś swoją ścieżkę zawodową?
— Od kilku lat uczę matematyki i informatyki, teraz w szkole podstawowej, ale mam już doświadczenie na każdym etapie edukacji powyżej klasy trzeciej. Od dziecka uwielbiałam dwie rzeczy – matematykę i sztukę. Dosyć nietypowe połączenie. Pamiętam, że od dziecka bardzo dużo tworzyłam plastycznie, ale zabawa w szkołę była dla mnie jedną z lepszych. Moje biedne koleżanki naprawdę musiały rozwiązywać zadania matematyczne! Od zawsze miałam w sobie te dwie pasje, jednak decyzję o byciu nauczycielką matematyki podjęłam w piątej klasie, gdy wychowawca klasy wytypował kilku najlepszych uczniów, by pomagali innym w nauce – ja byłam jedną z wytypowanych. Wkrótce moje podopieczne zaczęły otrzymywać dużo lepsze oceny z matematyki. Dokładnie pamiętam moment, w którym z pewnej kartkówki jedna z moich „uczennic” dostała 5, a ja sama 5-. Mimo że dostałam gorszą ocenę, to byłam niesamowicie szczęśliwa, że komuś tak pomogłam. W tym momencie postanowiłam, że chcę to robić do końca życia – uczyć matematyki i pomagać. Decyzji nigdy nie zmieniłam. Uwielbiam moją pracę, ma ona swoje minusy, ale nie wyobrażam sobie siebie w żadnej innej.

— Mówisz o pomaganiu, dlaczego warto to robić?
— Na ostatnim roku studiów koleżanka opowiedziała mi o jednej z charytatywnych akcji edukacyjnych. Bardzo mi się spodobała idea programu i metody, jakimi wolontariusze współpracują tam z dziećmi i ze sobą nawzajem. Chciałam spróbować tylko na rok, ale po dwóch miesiącach wiedziałam, że to będzie dłuższa przygoda. W trakcie mojego udziału w programie pełniłam już kilka ról, każda z nich rozwinęła mnie jako osobę. Dlaczego warto pomagać? Wolontariat daje mi ogromne poczucie satysfakcji, spełnienia, sensu. Pomaganie innym daje szczęście mi i mam nadzieję, że tym, którym pomagam, również. Według mnie nie ma lepszej sytuacji niż taka, gdy wygrywają obie strony. Działam też w Stowarzyszeniu Educational Cha(lle)nge. Uważam, że edukacja i rozwój osobisty są bardzo ważnymi aspektami życia, zarówno młodego, jak i dorosłego człowieka.

Obrazek w tresci

— Twoje działania pokrzyżował wypadek, do którego doszło 28 marca.
— Przed zamknięciem szkół, sklepów i siłowni z powodu pandemii koronawirusa byłam bardzo aktywna, ciężko było mi się pogodzić z tym, że nie mogę być aż tak aktywna fizycznie, jak dotychczas. Tej soboty było bardzo ciepło i ładnie, zdecydowaliśmy się z moim chłopakiem wybrać na rower – na krótką przejażdżkę do lasu. Ledwo wjechaliśmy, bo minęło może 10 minut od naszego wyjścia, jechałam pod górkę i poczułam ból w kolanie. Kilka lat temu miałam niewielką kontuzję tego kolana, więc czasami bolało – nic dziwnego. Chciałam się zatrzymać i odpocząć chwilę, ale nie zdążyłam. Poczułam większy ból, nie byłam w stanie już pedałować, upadłam na prawą stronę – dokładnie na kolano, w którym prawdopodobnie już chwilę wcześniej nastąpiło jedno z uszkodzeń. Upadek był tak niefortunny, że noga w kolanie ugięła się pod kątem prostym w bok. Ból był straszny, od razu krzyknęłam. Po chwili pojawili się ludzie, którzy nieopodal spacerowali i mój chłopak, chcieli wezwać pogotowie. Na początku nie zgadzałam się, nie chciałam jechać do szpitala w czasach pandemii, sądziłam, że po prostu odnowiła mi się kontuzja sprzed kilku lat. Poleżałam chwilę na ziemi, a potem poprosiłam o pomoc chłopaka. Okazało się, że nie jestem w stanie utrzymać pozycji pionowej, upadłam znowu, wyginając kolano. Chłopak był już przerażony i zmusił mnie do wezwania pomocy. Trafiłam na SOR. Na miejscu musiałam już zostać sama, ale mój przypadek potraktowano poważnie. Lekarz już w trakcie pierwszego badania zasugerował, że zerwało mi się przynajmniej jedno ścięgno. Noga była niesamowicie spuchnięta, miejscami sina. Szybko skierowano mnie na badania, a potem założono gips – od pachwiny po udo. Dostałam skierowanie do ortopedy. Niestety z powodu obecnej sytuacji, gdy wszystkie wizyty lekarskie i operacje są odwoływane lub przesuwane – musiałam skorzystać z prywatnej opieki medycznej...

Obrazek w tresci

— Okazało się, że leczenie będzie kosztowne.
— Gdy dowiedziałam się, ile będzie kosztować moja operacja, pożaliłam się koleżankom z programu, w którym działam. Nie oczekiwałam od nich niczego, po prostu odruchowo napisałam na grupowej konwersacji o tym, co powiedział lekarz – że operacja będzie skomplikowana, że trzeba ją wykonać jak najszybciej, wspomniałam również o jej kosztach. Moja przyjaciółka z Elbląga – Sandra od razu napisała „założymy dla ciebie zbiórkę”. Natychmiast pojawiły się łzy wzruszenia, nie byłam w stanie uwierzyć w to, co się dzieje. Mniej niż godzinę później zbiórka już istniała w internecie i była przekazywana między znajomymi i wielokrotnie udostępniana. Zaczęli odzywać się starzy znajomi, pytając, czy to o mnie chodzi, co się stało, czy potrzebuję pomocy, że już coś przelali, ale czy jakoś inaczej jeszcze można pomóc. Resztę dnia odbierałam telefony i płakałam ze wzruszenia. W rozmowie z mamą powiedziałam, że jestem zdziwiona, że mi głupio, że nie zasłużyłam na tyle wsparcia, że jestem w szoku. Ona powiedziała „karma wraca – zrobiłaś wiele dobrego, teraz inni chcą pomóc tobie, ja nie jestem zdziwiona”. Codziennie dostaję wsparcie od przyjaciół, znajomych, nieznajomych. Cały czas mnie to dziwi i wzrusza. W akcję zaangażowali się moi uczniowie – wysłali mi życzenia powrotu do zdrowia, a niektórzy ich rodzice dołożyli coś do zbiórki. Zazwyczaj brakuje mi słów na te wszystkie czyny, gesty, słowa. Dużo płaczę i mówię „dziękuję”. To niesamowite uczucie, którego nie jestem w stanie opisać innym słowem, jak wielkie wzruszenie.

Operacja i koszt implantu wyniosły 15 600 złotych. Po wpłacie połowy kwoty zabieg został wykonany. Zbiórka nadal trwa. Teraz czeka ją rehabilitacja.

Kamila Kornacka


Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mm263 #2921408 | 89.11.*.* 16 maj 2020 11:09

    Współczuję!Ale nasuwa mi się jedna myśl.Jak to jest,że fryzjer nie mógł strzyc,a prywatnie można było robić operację?Czy nie chodziło tylko o przyśpieszenie wykonania tego zabiegu?W sumie fajnie,że się udało.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. SENIOR #2921393 | 88.156.*.* 16 maj 2020 10:36

    Prosty wniosek jak masz kasę to moża zrobić?j Jak na NFZ jest to nie możliwe to może zlikwidować płacenie składek na ubezpieczenie skoro nie można nawet w takich nie przewidzianych i nagłych przypadkach nic zrobić B o nawet lekarzom rodzinnym powinno się płacić od przyjętego pacjenta a nie od zapisanego bo wszystcy zaczynają obrastać za bardzo w piórka.I porady telefoniczne już zostaną po co sobie zawracać głowę.Może pacjent powinien sam iść do apteki i wykupić leki i po co nam lekarze jak czekać kilka miesięcy na wizytę i jest w większości się traktowany jak intruz nie mówiąc o specjalistach.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz