Dzieci nasze coraz większe

2021-07-25 17:01:36(ost. akt: 2021-07-25 07:56:44)

Autor zdjęcia: www.pixabay.com

Pandemia, zdalna nauka, zamknięcie w domach i brak ruchu spowodowały, że naszym pociechom przybyło kilogramów. Już teraz rodzice z przerażeniem wypatrują czwartej fali. O tym, jak pomóc naszym dzieciom rozmawiamy z Natalią Ćwiklińską, dietetyczką.
— Wielogodzinne przesiadywanie przed komputerem, zakaz wychodzenia z domu, brak aktywności fizycznej — to zaledwie kilka czynników, które w ostatnim roku miały negatywny wpływ na nasze dzieci. Jaka jest kondycja naszych pociech?
— Już od przeszło dekady przed pandemią lekarze alarmują, że dzieci i młodzież tyją w zawrotnym tempie. Ich aktywność fizyczna jest nieporównywalnie mniejsza od rówieśników żyjących w latach 90-tych. Do tego przesycony cukrem jadłospis i łatwy dostęp do niezdrowych przekąsek. Na wyniki miarodajnych badań dotyczących aktualnej kondycji naszych dzieci po pandemicznych obostrzeniach będziemy musieli trochę poczekać. Jednak wystarczy zapytać nauczycieli, którzy zajmowali się grupą w „normalnych” czasach, a następnie obserwowali zachowania i wygląd swoich wychowanków podczas nauczania zdalnego, jak i po powrocie do klas. Opinie mówią same za siebie. Jest coraz gorzej. Przyrost masy ciała w tych miesiącach zanotować można u większości uczniów. Do tego dochodzi zdecydowanie słabsza wydolność organizmu oraz obniżenie potocznie rozumianej „kondycji fizycznej”. Optymistom, którzy bagatelizują problem nadwagi i otyłości u dzieci polecam wizytę na wrześniowej lekcji wychowania fizycznego w szkole podstawowej. Nauczyciele rozkładają ręce. Uczniom brak chęci, siły i kondycji do wykonania ćwiczeń, które dla mojego pokolenia były elementem codziennych aktywności. Pandemia zdecydowanie pogłębiła ten problem.

— Dzieci miały mało ruchu, a często, aby umilić im czas, rodzice kupowali chipsy i słodycze. Teraz widać tego skutki. Dzieci szybciej się męczą i pojawiła się nadwaga. Czy nie jest za późno na poprawę tego stanu?
— To prawda. Siedzenie w domu, przed komputerem, telewizją zawsze sprzyja podjadaniu. Nawet osobom unikającym słodyczy trudno było utrzymać ujemny bilans kalorii przy tak małej aktywności fizycznej. Nie oszukujmy się, rodzice nie zawsze mieli możliwość czy chęć, aby przygotować zdrowe i niskokaloryczne posiłki dla dzieci. W końcu paczka chipsów to chwila na zajęcie uwagi dzieci, moment na odpoczynek czy spokojne wykonanie pracy zdalnej dla rodziców. Każdy radził sobie, jak potrafił w tych trudnych momentach, zatem nawet z perspektywy dietetyka nie pokuszę się o ocenę tych zachowań. Szacuję, że mniej więcej tyle czasu, ile trwało gromadzenie nadmiaru energii, będzie stanowił powrót do kondycji najmłodszych sprzed pandemii. Dzieci od jakiegoś czasu mają możliwość zabawy na świeżym powietrzu, powróciły też do zajęć stacjonarnych. Popularnością cieszą się wszelkie obozy sportowe czy kolonie. Przy odpowiednio wysokiej aktywności, która stanowi obecnie podstawę piramidy zdrowia według WHO, nasze dzieci z pewnością za kilka miesięcy powrócą do wyglądu oraz kondycji z „normalnych” czasów.

— Jak odchudzić dziecko? Czy jest to w ogóle możliwe?
— Jestem daleka od używania wobec dzieci takiego sformułowania jak „odchudzanie”. To od nas, dorosłych, zależy system wartości zdrowotnych najmłodszych. Kilkuletni człowiek zazwyczaj odzwierciedla zachowania swoich rodziców. Podkreślę — dzieci nas po prostu naśladują! Na nic zdają się wykłady mamusi o tym, jak zdrowa jest sałata, a słodycze psują zęby, skoro rodzice najchętniej pochłaniają fast food i słodycze. Mama podczas pracy podjada czekoladki, a tata nie królik — warzyw jeść nie będzie. Tak zwane „odchudzanie” dziecka rozpoczyna się od obiektywnego spojrzenia na żywienie całej rodziny, w której dziecko się wychowuje. Wyobraźmy sobie najmłodszego członka rodziny, który jako jedyny ma rozpisany „dietetyczny” jadłospis. Reszta rodziny żywi się „normalnie”, w szafce znajdziemy słodkości, w lodówce parówki, słodkie serki, napoje. Dziecko zaczyna czuć się gorsze. Zamiast wzmacniania w nim dobrych nawyków, stawiamy je w najbardziej niekomfortowej i frustrującej sytuacji. Jestem inny, jestem gruby, muszę się odchudzić. Odchudzanie = kara. Ten zły czas się kiedyś skończy. To najgorsza z możliwych dróg, z którą niestety bardzo często się spotykam. Po pierwsze, dziecka nie odchudzamy. Po drugie, dziecka nie zawstydzamy. Po trzecie, zaczynamy od naprawy własnych błędów żywieniowych.

— Czy możesz wymienić pięć produktów, które powinniśmy wprowadzić do diety dziecka, które na pewno poprawią jego zdrowie?
— Zaznaczę, że przy tonie słodyczy dziennie — żadne pięć czy dziesięć produktów magicznie nie wyrówna niedoborów składników pokarmowych i witamin. Przy zrównoważonym sposobie żywienia postawiłabym na trzymanie się aktualnej piramidy zdrowego żywienia. Ważne są grupy produktów — trudno wskazać i spożywać konkretne z nich, chociażby ze względu na dziecięcą wybredność. Zatem jako podstawę jadłospisu weźmy sezonowe warzywa i owoce. Podajemy je w różnorakich formach. Jak najczęściej jako świeże. Jeśli to będzie nasza baza żywienia dzieci, poprawę zdrowia możemy uznać za pewnik. Dieta najmłodszych powinna zawierać w następnej kolejności produkty zbożowe. Zadbajmy o ich jakość. Mówimy „nie” sztucznym i dosładzanym „płatkom śniadaniowym”, dmuchanym bułkom z marketu i gotowym ciasteczkom. Makarony, pieczywo, kasze, płatki mogą stanowić element głównych posiłków i na pewno będą sprzyjały prawidłowej sylwetce i zdrowiu najmłodszych. Gdzieś pośrodku naszej piramidy postawmy nabiał. Tutaj również zalecałabym wybór naturalnych produktów. Zadbajmy o smak i atrakcyjność potraw poprzez dodatek owoców, tworzenie koktajli, ale nie zastępujmy jogurtu gotowym „deserkiem” z masą zbędnych dodatków. Pamiętajmy, że nabiał to nieocenione źródło wapnia potrzebnego do rozwoju kości.

— A co z dziećmi, które mają nadwagę od dawna i zmagały się z tym problemem już przed pandemią?
— Niestety, pandemia nie jest jedynym winowajcą nadwagi wśród dzieci. Otyłość jako choroba cywilizacyjna rozrasta się wśród najmłodszych od wielu lat. Pandemia jest trudnym okresem do radzenia sobie z nadwagą u dzieci. Być może właśnie pogłębienie się problemu nadwagi u tych dzieci, które już wcześniej miały problem z masą ciała będzie impulsem dla rodziców do podjęcia działań w kierunku poprawy zdrowia dzieci? Wierzę też, że część z rodziców częściej przebywając w domach z dziećmi, zaobserwowała problemy, których dotąd nie dostrzegała. Każdy moment jest dobry, aby zacząć od nowa uczyć się prawidłowych nawyków i zmieniać to, co jesteśmy w stanie zmienić — na lepsze. Kiedy zaczęliśmy zauważać, że nadwaga może dotyczyć właśnie naszego dziecka? Czy stanowimy dobry przykład w kwestii jedzenia dla naszego dziecka? Jakie aktywności razem wykonujemy? Czy potrzebujemy pomocy specjalisty?

— Przyjdzie jesień, naukowcy przewidują kolejny atak koronawirusa, dzieci znów zostaną zamknięte w domach. Co robić, żeby nasi najmłodsi nie produkowali kolejnych kilogramów?
— Chyba każdy z rodziców już teraz przeżywa wizję kolejnego zamknięcia w domach, zwłaszcza dzieci szkolnych. Nauczeni doświadczeniem poprzednich miesięcy mamy już obraz, co ewentualnie moglibyśmy zmienić na lepsze. Warto już teraz pracować nad zmianą upodobań żywieniowych, zrobić porządek w szafkach kuchennych, wyrobić nawyk picia wody, podjadania świeżych warzyw zamiast słodyczy. Myślę, że rodzice, nauczyciele są zgodni co do tego, że system ostatnich miesięcy nauki zdalnej w formie siedzenia godzinami przed komputerem nie służy zdrowiu psychicznemu ani kondycji fizycznej dzieci. Psychika jest głęboko powiązana z problemami żywieniowymi, objadaniem się, zajadaniem stresu. Osobiście uważam, że dzieci i młodzież mogą przypłacić kolejny rok nauczania zdalnego i izolacji nieodwracalnymi zmianami zdrowotnymi. Otyłość, o której dziś mówimy, może w takim trybie przez kolejny rok przybrać monstrualne rozmiary w skali naszego kraju. Warto zawalczyć już teraz o lepsze pomysły na życie w ewentualnej kolejnej fali pandemii. Przede wszystkim o dostęp do nieograniczonej i bezpiecznej codziennej aktywności fizycznej dla każdego dziecka.

Karolina Król