Tworzył nielegalne krzyżyki. Eksponaty trafiły do Muzeum Stutthof

2024-02-01 11:05:15(ost. akt: 2024-02-01 14:21:52)

Autor zdjęcia: Muzeum Stutthof

Tworzenie sztuki w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Stutthof było surowo zakazane. Mimo to więźniowie po kryjomu tworzyli te namiastki normalności. Kolekcję muzeum wzbogaciły metalowe krzyżyki.
Za stworzenie tych niepozornych, małych przedmiotów mogło grozić co najmniej pobicie, jeśli nie kara śmierci. Mimo to więźniowie nie rezygnowali z tej niebezpiecznej możliwości zachowania cienia wolności i tworzyli poezję, obrazy, a nawet różne przedmioty. Trzy metalowe krzyżyki trafiły w ostatnim czasie do zbiorów Muzeum Stutthof, które dokumentuje niemieckie zbrodnie wyrządzone na obecnych ziemiach polskich. Krzyżyki nielegalnie, w ukryciu w obozie koncentracyjnym Stutthof wykonał Jan Wąsicki.

— Wygrawerowane na ramionach krzyżyków dziecięcych litery „PO” prawdopodobnie oznaczają skrót zwrotu „Pamięć Ojca”. Kim był ich autor, który z narażeniem życia zdecydował się na to działanie? Jak trafił do obozu koncentracyjnego Stutthof? Jaki był w nim jego los? To tylko niektóre z pytań, jakie możemy postawić, przyglądając się tym niezwykłym eksponatom — opisują muzealnicy ze Sztutowa.

Jan Wąsicki pochodził z niewielkiej miejscowości Skępe niedaleko Lipna. Z zawodu był szewcem. W czerwcu 1943 r. został aresztowany przez Niemców i osadzony w obozie koncentracyjnym Stutthof. Przyczyną była przynależność do konspiracji – Polskiej Organizacji Zbrojnej. Niemcy w swojej dokumentacji zapisali nawet, że jako „uparty i fanatyczny Polak” Jan Wąsicki powinien przebywać w obozie bez ryzyka wyrządzenia szkody dla Trzeciej Rzeszy. W KL Stutthof nadano mu numer 24426.

Jak podaje serwis Muzeum Stutthof w Sztutowie, Jan Wąsicki przebywał w obozie do stycznia 1945 r. Wraz z zarządzeniem przez Niemców ewakuacji więźniów został zmuszony do udziału w Marszu Śmierci. Jak wspominają członkowie jego rodziny, wkrótce po opuszczeniu obozu został uderzony przez SS-mana kolbą karabinu w rękę. Spowodowało to otwarte złamanie kończyny. Uraz ten w okolicznościach ewakuacji nie mógł być leczony. Stan zdrowia pana Jana stale się pogarszał. Ostatecznie zmarł porzucony na trasie ewakuacji. Podzielił tym samym los tysięcy uczestników Marszu Śmierci, których miejsca spoczynku do dziś nie są znane.

Świadkiem ostatnich chwil życia Jan Wąsickiego był jego towarzysz z okresu działalności w konspiracji, również współwięzień w KL Stutthof – Władysław Drabiński. Po wojnie przekazał on wdowie po Janie Wąsickim nie tylko tragiczną informacją o losie małżonka, lecz także wykonane w obozie krzyżyki. Pan Jan miał je nosić przy sobie.

Wykonane one zostały w KL Stutthof w ukryciu. Na jednym z nich widać jego inicjały oraz obozowy numer. Dwa pozostałe to pamiątki przypominające ojcu o synach: Janie, zwanym Jerzykiem, który na świat przyszedł w styczniu 1940 r. oraz Wiesławie urodzonego w grudniu 1943 r. Tego ostatniego Jan Wąsicki nigdy nie poznał.

Warto przypomnieć, że Muzeum Stutthof w Sztutowie pozyskuje obiekty do zbiorów w drodze darów, depozytów, zakupów, przekazów instytucjonalnych. Osoby zainteresowane przekazaniem obiektów do Muzeum Stutthof w Sztutowie proszone są o przesłanie oferty drogą listowną na adres placówki lub drogą elektroniczną skanu z podpisem oferenta (muzealia@stutthof.org).

Opr. RAZ/Muzeum Stutthof w Sztutowie