Czytam, bo lubię: Aleksandra Majdzińska „Szalom bonjour Odessa” [RECENZJA]

2024-11-09 12:00:00(ost. akt: 2024-11-08 18:19:12)
Odessa przed 24 lutego 2022 roku

Odessa przed 24 lutego 2022 roku

Autor zdjęcia: Pixabay

Odessa to jedno z tych miast w Ukrainie, które ucierpiały w wyniku wojny zapoczątkowanej 24 lutego 2022 roku. Aleksandra Majdzińska miała jednak okazję uwiecznić to miasto, jeszcze nim zostało zbombardowane przez Rosjan, w swojej książce „Szalom bonjour Odessa”.
Miasto z marzeń, stepowego pyłu i morskiej bryzy. Miasto handlu i sztuki. Ukraińskie, rosyjskie, żydowskie, francuskie, włoskie – swoje własne, odeskie. W poszukiwaniu tropów po nieżyjącym ojcu narratorka prowadzi nas przez ulice i historię Odessy. Wędrujemy z nią od ociekających złotem plaż i cerkwi po katakumby, które latami były królestwem półświatka. Przytacza dowcipy, ogłoszenia z lokalnych gazet i rozmowy z odesytami i odesytkami. Wydeptuje swoje trasy na rynkach, w urzędach, na cmentarzach, w kościelnych archiwach. W efekcie powstał portret Odessy, jaka istniała, zanim przez miasto kolejny raz przetoczyła się historia i zmieniła jego oblicze.
„Ta książka to zapis tego, co widziałam i słyszałam w Odessie przed 24 lutego 2022 roku” – wyjaśnia autorka we wstępie
Fot. wydawnictwo Marpress
„Ta książka to zapis tego, co widziałam i słyszałam w Odessie przed 24 lutego 2022 roku” – wyjaśnia autorka we wstępie

Jak pisze autorka we wstępie: „Mieszkałam w tym mieście przez dwa lata i przez dwa lata notowałam fragmenty rozmów, migawki scenek ulicznych, odpryski słońca na fasadach, skrawki życia przechodniów i koniecznie żydowskie anegdoty dodawane tu jak szczypta soli do każdej rozmowy – małe punkciki codziennej Odessy, które z odpowiedniego dystansu miały ułożyć się w jej portret”. To zdanie świetnie oddaje, czym w istocie jest książka „Szalom bonjour Odessa”, ponieważ czyta się ją jak zapiski z czyjegoś notatnika – z tą różnicą, że są one napisane ładnym, barwnym językiem.

Ciężko tę książkę zaklasyfikować do konkretnego gatunku – ma w sobie coś ze zbioru opowiadań, reportażu czy felietonu. Ze względu na swoją nietypową konstrukcję książka miejscami jest dość chaotyczna, aczkolwiek mimo to szybko się ją czyta, zwłaszcza że ma mniej niż 140 stron. Ciekawym zabiegiem, jaki zastosowała autorka, jest narracja w drugiej osobie liczby pojedynczej, która rzadko pojawia się w książkach; tutaj jednak sprawia, że czytelnik może się poczuć, jakby sam spacerował po uliczkach Odessy. Jednocześnie przy okazji śledzimy Natomiast jeśli chodzi o samą treść, „Szalom bonjour Odessa” to zbiór różnych anegdot i ciekawostek związanych z tym miastem.

W obliczu dzisiejszej sytuacji Ukrainy ta książka nabiera dodatkowego, historycznego wymiaru. Tytuł zawierający żydowskie powitanie i francuskie „dzień dobry” natomiast sugeruje, że Odessa to zbiorowisko wielu różnych kultur i narodowości: „żydowski spryt miesza się z romską pompatycznością, zaradność ormiańska z bandyckim romantyzmem, rosyjska dusza z chłopską mądrością, a wszystkiemu towarzyszy muzyka żydowska przeplatana rosyjskimi romansami”. Co jakiś czas te różnobarwne opisy tętniącego życiem miasta przeplatane są fragmentami artykułów z odeskich gazet lub dowcipami, jak na przykład: „Odeski kieszonkowiec po raz pierwszy trafił na koncert fortepianowy do filharmonii. Obserwuje pianistę i komentuje pod nosem: – Takie palce, a takim byle czym się zajmują”. Widać, że autorka starała się jak najlepiej oddać charakter Odessy i mentalność jej mieszkańców, co mimo narracji drugoosobowej czyni z tej książki bardzo osobistą opowieść.

„Szalom bonjour Odessa” to ciekawie napisana pozycja o przedwojennej Odessie – pięknym, wielokulturowym mieście położonym nad Morzem Czarnym w Ukrainie. Polecam wszystkim, którzy szukają krótkiej i przyjemnej lektury.

Agata Tupaj