Czytam, bo lubię: Agnieszka Pietrzyk „Ostatnie słowo” [RECENZJA]
2024-05-18 15:00:00(ost. akt: 2024-05-17 16:47:05)
Zdesperowany człowiek zdolny jest do wszystkiego. „Ostatnie słowo” Agnieszki Pietrzyk to kapitalny thriller psychologiczny z motywem książki w książce.
„Chciałabym napisać książkę o największym koszmarze. O tym, czego ludzie najbardziej się boją”. Z takim pomysłem w drzwiach Williama Krigera staje klientka inna niż wszystkie. W zadaniu, jakie postawiła przed nim Weronika, pozornie nie ma nic nietypowego. W końcu Kriger zarabia na życie, wymyślając początki książek. Ale choć mężczyzna realizuje zlecenie,
Wera nie znika z jego życia. Przeciwnie. Jej oczekiwania rosną, a obecność staje się coraz bardziej uciążliwa. Kobieta koniecznie chce znać dalszy ciąg historii jednej z bliźniaczek, która zostawiona przez roztargnionego ojca w samochodzie, zniknęła bez śladu. Wobec natarczywości klientki William jest bezradny. Wie, że musi zgodzić się na wszystko, by utrzymać w ukryciu swój mroczny sekret. Jednak nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wydarzy, gdy napisze ostatnie słowo.
Ta powieść to z pewnością nie ostatnie słowo Agnieszki Pietrzyk. Pisarka po raz kolejny udowodniła, jak bardzo potrafi zaskoczyć swoich czytelników. Tym razem zdecydowała się na motyw książki w książce. Równolegle czytamy dwie odrębne historie: fabułę dotyczącą pisarza przeplatającą się z treścią książki pisanej przez niego dla tajemniczej klientki pod tytułem „Czarna wołga wraca”. Obie te historie łączy jednak więcej, niż mogłoby się wydawać… Ten zabieg wyszedł autorce znakomicie, ponieważ w ten sposób powieść zyskała głębię. Temat książki Williama, czyli zaginięcie dziecka, co prawda przewijał się już wiele razy w thrillerach, jednak został tu przedstawiony w sposób niekonwencjonalny.
Nie ma większego koszmaru dla rodzica, niż strach o życie własnego dziecka. Snując tę opowieść, autorka świetnie pokazała, jak zaginięcie dziecka może wpłynąć nie tylko na rodziców, ale również na małomiasteczkową społeczność, z którą mamy tutaj do czynienia. Widzimy tutaj, jak skomplikowane potrafią być relacje międzyludzkie oraz jak nienawiść i cierpienie potrafią popchnąć do złego.
Ta powieść to z pewnością nie ostatnie słowo Agnieszki Pietrzyk. Pisarka po raz kolejny udowodniła, jak bardzo potrafi zaskoczyć swoich czytelników. Tym razem zdecydowała się na motyw książki w książce. Równolegle czytamy dwie odrębne historie: fabułę dotyczącą pisarza przeplatającą się z treścią książki pisanej przez niego dla tajemniczej klientki pod tytułem „Czarna wołga wraca”. Obie te historie łączy jednak więcej, niż mogłoby się wydawać… Ten zabieg wyszedł autorce znakomicie, ponieważ w ten sposób powieść zyskała głębię. Temat książki Williama, czyli zaginięcie dziecka, co prawda przewijał się już wiele razy w thrillerach, jednak został tu przedstawiony w sposób niekonwencjonalny.
Nie ma większego koszmaru dla rodzica, niż strach o życie własnego dziecka. Snując tę opowieść, autorka świetnie pokazała, jak zaginięcie dziecka może wpłynąć nie tylko na rodziców, ale również na małomiasteczkową społeczność, z którą mamy tutaj do czynienia. Widzimy tutaj, jak skomplikowane potrafią być relacje międzyludzkie oraz jak nienawiść i cierpienie potrafią popchnąć do złego.
Zarówno w jednej, jak i drugiej historii akcja toczy się pomału, odsłaniając przed nami mroczne sekrety poszczególnych bohaterów i rozwiązanie zagadek, które przyprawia o grozę. Ciekawe jest również to, że w wir wydarzeń jesteśmy wciągani od samego początku – „Ostatnie słowo” otwiera mocna scena, której wyjaśnienie pojawia się dopiero pod koniec książki, a przez całą lekturę próbujemy dociec, o co tak naprawdę chodzi. Zakończenie jest bardzo przewrotne i dające do myślenia. Za tak sprawne poprowadzenie dwóch zazębiających się historii należy się autorce uznanie.
„Ostatnie słowo” to jeden z ciekawszych thrillerów psychologicznych, jakie mi było dane ostatnio czytać. Nieszablonowy, intrygujący, niezwykle klimatyczny i trzymający w napięciu do ostatniej strony. Mocno działa na emocje i skłania do refleksji nad tym, jak my sami byśmy postąpili w podobnych sytuacjach.
Agata Tupaj
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez