Wakacyjni rodzice. Opieka nad dziećmi jest na plaży niezwykle słaba

2024-07-06 07:00:00(ost. akt: 2024-07-05 17:27:26)

Autor zdjęcia: Freepik

Wakacje trwają ledwie dwa tygodnie — i już dotarły do nas tragiczne wiadomości. W Glinicy na Śląsku utonęła 9-letnia dziewczynka. W Lesznie na Mazowszu utonął 14-letni chłopiec. A w gminie Barczewo 7-letnią dziewczynkę na śmierć zagryzły psy. Co łączy wszystkie te wypadki? Dzieci były same, nikt dorosły się nimi nie opiekował…
9-latka ze Śląska miała kąpać się w miejscu zabronionym, w dodatku były tam też inne dzieci. 14-latek kąpał się w zbiorniku retencyjnym. 7-latka do psów dostała się również samodzielnie, choć w czasie, gdy doszło do tragedii, miała znajdować się pod opieką koleżanki swojej matki.

Na „Policyjnej Mapie Wypadków Drogowych ze Skutkiem Śmiertelnym — Wakacje 2024” od początku wakacji, czyli w ciągu 14 (!) dni zdarzyło się 81 wypadków z tym najbardziej dramatycznym skutkiem, z czego tylko ostatniej doby było ich 9. I choć szczęśliwe województwo warmińsko-mazurskie jest na tej mapie zupełnie białe — oby jak najdłużej! — nie zmienia to faktu, że wakacje wyzwalają w nas nadmierną swobodę. Że to czas, kiedy beztroska bierze górę nad rozsądkiem, a wielu z nas zbyt naiwnie zaczyna wierzyć we własne nieograniczone możliwości.

Okiem ratownika wodnego

— Opieka rodziców nad dziećmi jest na plaży niezwykle słaba — mówi Jarosław Szczepanik, ratownik wodny z prawie 20-letnim doświadczeniem, a od 6 lat ratownik medyczny.

— Na podstawie mojego wieloletniego doświadczenia zauważam, że rodzice, którzy przyjdą z dziećmi na plażę strzeżoną, niejako oczekują, by to ratownicy strzegący bezpieczeństwa kąpiących się tak naprawdę przejęli ich obowiązki opieki nad dziećmi…! A przecież to właśnie na rodzicach spoczywa ten obowiązek, zresztą wynikający z prawa. Wielu rodziców na plaży skupia też swoją uwagę na innych rzeczach, zamiast na swoich dzieciach. Stąd niekiedy dochodzi nad wodą do sytuacji kryzysowych, najczęściej do podtopień. A niepilnowane dzieci szybko potrafią się zająć same sobą — tyle tylko, że brak im wyobraźni, nie potrafią myśleć perspektywicznie. Żyją daną chwilą i pomyślą, dopiero gdy już coś zrobią lub coś się stanie. Stąd skoki na nieznane wody, zwłaszcza w miejscach, gdzie po skoku dziecko nie jest w stanie poczuć gruntu pod nogami. Zdarzają się też wywrotki pod wodą. Albo upadki ze sprzętu pływającego, co przy braku kapoku też jest niebezpieczne. I najczęściej winni są rodzice i ich brak uwagi. Dlatego apeluję, bo rodzice na plaży naprawdę najpierw zwracali uwagę na swoje dzieci, a potem na wszystkie inne sprawy, np. na telefon. Warto też jeszcze przed przyjściem na plażę porozmawiać z dziećmi, wskazać im wszystkie możliwe niebezpieczeństwa, które nad wodą mogą na nich czyhać. I pamiętajmy wszyscy, że plaża to nie jest miejsce na alkohol lub inne używki.

Na patrolu wodnym

30 czerwca, niedziela, kilka minut po południu. Żar leje się z nieba — po drodze na Słoneczną Polanę samochodowy termometr wskazuje 36 stopni Celsjusza. Do pomostu podpływa charakterystyczna łódź ratownika WOPR.

— Jest pan już trzecią godzinę w pracy. Jaki jest ten dzisiejszy dzień?

— Do tej pory mieliśmy dwie dość poważne sytuacje. Pierwsza dotyczyła jednostki żaglowej typu omega, w której urwał się ster i załoga straciła manewrowość — mówi Adam Choromański, ratownik z 20-letnim doświadczeniem.

— Dziś na jeziorze Ukiel jest bardzo duży wiatr, porywy szkwału. Dlatego załodze trudno było wypłynąć z trzcin. Drugie zgłoszenie dotyczyło natomiast półrocznego dziecka: mama była z nim na Słonecznej Polanie i w pewnej chwili stwierdziła, że dziecko zatrzymało się oddechowo. Zanim jednak przypłynęliśmy, z dzieckiem było już wszystko w porządku, a mama udała się z nim następnie do szpitala na dalszą diagnostykę.

— No, właśnie. Ta mama najwyraźniej opiekowała się dzieckiem i nawet gdy coś się działo, to wiedziała, co dalej robić. Co jednak z tymi rodzicami, którzy przyjeżdżają na plażę albo wypływają na jezioro, oczekując, że dzieci się same sobą zajmą?
— Wiadomo, że przy słonecznej pogodzie rodzice głównie korzystają z plaży i innych miejsc, w których nad bezpieczeństwem czuwa ratownik. I rzeczywiście poniekąd tak jest, że uważają, że gdy jest ratownik, to ktoś się dziećmi, ale i dorosłymi zaopiekuje. Z jednej strony mają rację, bo ratownik na kąpielisku takim gwarantem bezpieczeństwa oczywiście jest i pod jego okiem nie powinno się nic wydarzyć. Ale czasem życie pisze różne scenariusze…

— Co by pan powiedział rodzicom, którzy przyjeżdżają na plażę dziećmi?
— Przede wszystkim warto zajmować się sobą. Jeśli jedziemy rodzinnie — to wszyscy razem, a nie każdy osobno. Mama opiekuje się tatą, tata mamą, a oboje opiekują się dzieckiem lub dziećmi. Po prostu spędzamy czas razem. Nie uciekamy w telefony komórkowe, nie zostawiamy dzieci bez opieki, bez nadzoru. Bo w wodzie, ale i nad wodą może być różnie. Jako ratownicy jesteśmy powołani do tego, by dbać o ludzkie życie i zdrowie, ale sami plażowicze też muszą być uważni i odpoczywać z głową.

— Czy te piękne słoneczne dni są dla ratownika najgorsze?
— Nie ma reguły. Pamiętajmy, że z wypoczynku, gdy jest ciepło, korzystają wszyscy, nie tylko ci, którzy pływają. Morsy korzystają z jeziora także zimą… Bo nad wodą każda pogoda jest dla każdego. Ale nawet jeśli w kąpielisku jest jedna osoba, nie oznacza to, że nic się nie wydarzy. Nic zatem dziwnego, że zdaniem ekspertów do największej liczby utonięć nie dochodzi podczas wyjazdów wakacyjnych, lecz w województwie zamieszkania, a najczęściej w ogóle niedaleko domu.

Okiem pediatry SOR-u

Oczywiście, że wszystkie dzieci czekają na wakacje — osobiście znam takie, które zaczynają to oczekiwanie już 1 września. A jednak zdaniem lekarzy z dziecięcych szpitalnych oddziałów ratunkowych sezon wakacyjny stwarza wyjątkowe zagrożenia dla zdrowia i bezpieczeństwa dzieci. I nie ma znaczenia, czy dzieci lato spędzają w domu, na wczasach z rodzicami czy na zorganizowanych obozach i koloniach — zabawa czasem bywa niebezpieczna.

— Największe zagrożenie stwarza woda — mówi dr Marcin Zawada, pediatra. — Utonięcia w wodzie naturalnej są wśród dzieci bardzo częste, zwłaszcza tych w wieku od 5 do 14 lat. Ludzie jadą nad morze i nie zwracają uwagi na przypływy i odpływy, na prądy morskie. Ignorują też flagi i ostrzeżenia ratowników. I wchodzą do wody, nawet gdy gołym okiem widać, że jest mocno wzburzona. Na pewno najlepszą rzeczą, jaką można zrobić, by chronić dzieci, jest zapisanie ich odpowiednio wcześnie na lekcje pływania. A nad wodą dzieci powinny towarzyszyć rodzicom lub być pod ścisłym nadzorem. I pamiętajmy: do utonięć i urazów spowodowanych zanurzeniem często dochodzi szybko i po cichu…

Ale nie tylko woda stwarza niebezpieczeństwo. A jazda na rowerze bez kasku? A oparzenia słoneczne? A zabawa z ogniem, w tym fajerwerki…?

— Kiedy dziecko upada z roweru, uderza głową o twardą nawierzchnię i doznaje urazu mózgu. Obrażenia i ich skutki mogą być naprawdę dramatyczne, z konsekwencjami na całe życie — mówi dr Zawada.

Eksperci pediatrycznej medycyny ratunkowej przestrzegają też przed prowadzeniem pojazdów rolniczych i terenowych, skakaniem na trampolinach bez nadzoru, dotykaniem nieznanych zwierząt domowych. A ponieważ dziecięca wyobraźnia często szybuje w kosmos bez oglądania się na przyziemności, to na nas, dorosłych spoczywa rozwaga i odpowiedzialność, by oczami dorosłej wyobraźni dostrzec wszystko, czego nie umie przewidzieć dziecko.

Magdalena Maria Bukowiecka