Z Vincentem Vanem przez świat. Marcin Janicki opowiada o podróżach, budowie kampervanów i o swoim kanale na YouTube

2024-08-03 15:00:00(ost. akt: 2024-08-02 15:40:07)
Brakowało mi zawsze czegoś takiego wykonanego własnymi rękami – na tyle, że jakby internet z dnia na dzień przestał istnieć, to bym już nic nie potrafił. W końcu nadarzyła się taka okazja, że mogłem albo kupić kampera, który bardzo dużo kosztuje, albo go zbudować. Co prawda, nie potrafiłem nawet gwoździa wbić prosto wówczas, ale pomyślałem, że wszystkiego można się nauczyć – mówi Vincent Van

Brakowało mi zawsze czegoś takiego wykonanego własnymi rękami – na tyle, że jakby internet z dnia na dzień przestał istnieć, to bym już nic nie potrafił. W końcu nadarzyła się taka okazja, że mogłem albo kupić kampera, który bardzo dużo kosztuje, albo go zbudować. Co prawda, nie potrafiłem nawet gwoździa wbić prosto wówczas, ale pomyślałem, że wszystkiego można się nauczyć – mówi Vincent Van

Autor zdjęcia: Anna Kozakiewicz

Jest znany jako Vincent Van – ale wcale nie z powodu zdolności artystycznych. Marcin Janicki, bo o nim tu mowa, specjalizuje się w czymś zupełnie odmiennym – budowie kampervanów i prowadzeniu sklepu internetowego z urządzeniami do kamperów. Wszędzie podróżuje swoim charakterystycznie pomalowanym vanem wraz ze swoim pieskiem Menelem. W naszym wywiadzie opowiada m.in. o tym, jak zbudował swojego kampera, co można kupić w jego sklepie oraz skąd pomysł na nazwę kanału na YouTube.
– Jesteś znany jako Vincent Van, który wszędzie jeździ swoim charakterystycznie pomalowanym kamperem. Nietrudno się domyślić, czym, a raczej kim się inspirowałeś przy swoim pomyśle na vana. A jak to się zaczęło? Czemu akurat vany mieszczą się w Twoim obszarze zainteresowań?
– Wiele lat temu zobaczyłem film bodajże jakiegoś Amerykanina, który sobie przerobił sam kampera i nim podróżował. I tak ziarenko zostało zasiane, ale wtedy nie miałem tyle kasy, żeby tak zrobić. A potem, po wielu latach nagle okazało się, że mam czas, pieniądze i możliwości, więc zacząłem dużo o tym czytać, oglądać filmiki, jak się buduje kampera. Wtedy kupiłem sobie dostawczaka (Renault Master z 2006 r. – przyp. red.) i go powoli przerabiałem. Po roku go przerobiłem i zacząłem nim jeździć. A ten malunek na nim to był taki „żart”, bo mam ksywę Vincent. Kiedyś, jak byłem na wyjeździe z chórem gdzieś na Węgrzech, to po koncercie podeszła jakaś pani do nas wszystkich i powiedziała: „o, ty wyglądasz dokładnie jak Vincent van Gogh”. I od tej pory wszyscy znajomi na mnie wołają Vincent. Więc jak zrobiłem tego vana, to poprosiłem Anię, która jest graficzką, żeby namalowała mi jakiś motyw z obrazów Vincenta. I namalowała mi go na całego vana (śmiech).
 Ten malunek na vanie to był taki „żart”, bo mam ksywę Vincent. Kiedyś, jak byłem na wyjeździe z chórem gdzieś na Węgrzech, to po koncercie podeszła jakaś pani do nas wszystkich i powiedziała: „o, ty wyglądasz dokładnie jak Vincent van Gogh”. I od tej pory wszyscy znajomi na mnie wołają Vincent – wyjaśnia nasz rozmówca
Fot. Anna Kozakiewicz
Ten malunek na vanie to był taki „żart”, bo mam ksywę Vincent. Kiedyś, jak byłem na wyjeździe z chórem gdzieś na Węgrzech, to po koncercie podeszła jakaś pani do nas wszystkich i powiedziała: „o, ty wyglądasz dokładnie jak Vincent van Gogh”. I od tej pory wszyscy znajomi na mnie wołają Vincent – wyjaśnia nasz rozmówca

Fot. arch. pryw.

Fot. arch. pryw.

Fot. arch. pryw.

Fot. arch. pryw.

– Prowadzisz również sklep, w którym sprzedajesz części do vanów. Jak do tego doszło?
– Najpierw założyłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o moim vanie – trochę przez przypadek, bo najpierw chciałem pokazać Anię, jak maluje auto. A potem ludzie zaczęli mnie prosić, bym pokazał coś więcej z tego kampera, więc to robiłem. Potem powstały filmiki czy to z podróży, czy z budowy vana. I tak to się potoczyło, że mam ten kanał na YouTube do dziś. A jeśli chodzi o sklep dla kamperowiczów, to na początku chciałem przedstawić na polskim rynku toalety kompostujące do kamperów. Są bardziej ekologiczne i w kamperach bardzo się sprawdzają. Bo jak zaczynałem – był to rok 2017-2018 – to zaczynały być one popularne w Skandynawii, i w Anglii również. Natomiast u nas w Polsce nie było ich w ogóle, bo wówczas były bardzo drogie. Mimo że to jest dosyć prosta konstrukcja, bo ta toaleta rozdziela „jedynkę” od „dwójki”, to koszt jednostkowy wyprodukowania był na tyle spory, że u nas były tylko modele takie za 5-6 tys. zł. Już wtedy wiedziałem, że to jest bardzo wygodne. Bo wszyscy w kamperach korzystają z toalety kasetowej, czyli takiej, gdzie wszystko się miesza do jednego i trzeba dać dużo chemii, a potem znaleźć takie miejsce, gdzie się tę całą zawartość wylewa. Generalnie życie w kamperze jest super, ale jak pytam ludzi, co im się nie spodobało w jeżdżeniu kamperem, to właśnie brak kanalizacji w toalecie, co jest pewną niedogodnością. A toaleta kompostująca ułatwia sprawę, bo nie trzeba tam dodawać chemii – tam się daje tylko jakieś wióry, na przykład z drzewa lub kokosowe, i można to zakopać gdziekolwiek, bo to jest ekologiczne. Warto jeszcze dodać, że takie toalety świetnie się sprawdzają też na działkę. Więc wiedziałem, że to jest wygodne i fajne do kamperów, i dlatego chciałem to na polski rynek przenieść. A że już miałem swoją widownię – ludzi jeżdżących kamperami lub budujących kampery – no to od tego się zaczęło. A potem doszły inne rzeczy, jak fotowoltaika, którą też się trochę zajmuję.

Z tego, co wiem, studiowałeś administrację, więc to zupełnie co innego niż to, czym się zajmujesz teraz. Jak się nauczyłeś budować kampery? To jednak wymaga wiedzy i umiejętności technicznych.
– Tak, studiowałem administrację samorządową, więc z wykształcenia jestem urzędnikiem (śmiech). Kiedyś mieszkałem przez 15 lat w Anglii i teraz wróciłem do Polski – jestem tak na 95 proc. pewny, że na stałe – i teraz skończyłem jeszcze jedne studia, też tutaj w Elblągu, menadżersko-prawne. I polecam studia na ANS w Elblągu – to są studia popołudniowe, więc nawet dla osób pracujących. A jak to się zaczęło, że robiłem takie rzeczy techniczne? Wykształcenie mam takie, że lepiej by mi było być urzędnikiem czy menadżerem. Praca, którą wykonywałem przez 15 lat w Anglii i wcześniej, to marketing internetowy, czyli też rzeczy związane z komputerem, stronami internetowymi. Brakowało mi zawsze czegoś takiego wykonanego własnymi rękami – na tyle, że jakby internet z dnia na dzień przestał istnieć, to bym już nic nie potrafił. I to mi trochę przeszkadzało, więc chciałem się nauczyć czegoś… takiego bardziej namacalnego, typu jak zrobić stół albo nóż. W końcu nadarzyła się taka okazja, że mogłem albo kupić kampera, który bardzo dużo kosztuje, albo go zbudować. Co prawda, nie potrafiłem nawet gwoździa wbić prosto wówczas, ale pomyślałem, że wszystkiego można się nauczyć. A w dzisiejszych czasach, gdzie na YouTube są poradniki odnośnie do wszystkiego, to tak właśnie robiłem, że szukałem na forach, na YouTube i tak powoli się nauczyłem. Najpierw zbudowałem tego swojego, potem go przerabiałem, potem zbudowałem innego kampera znajomym, potem doszła fotowoltaika i tak się tego nauczyłem.


– Na co należy zwrócić szczególną uwagę, decydując się na zakup lub zbudowanie vana?

– Nawet jeśli ktoś nie ma umiejętności technicznych, a komuś sprawiałoby to przyjemność, to takim osobom bardzo polecam zbudowanie vana. Bo są też tacy, którzy nie lubią takich rzeczy robić, to niech kupią gotowy. Dla mnie budowa vana to była połowa przyjemności – druga połowa to jeżdżenie. Fakt, trzeba zagryźć zęby, wykazać się samodyscypliną, żeby to skończyć, ale to jest bardzo satysfakcjonujące. I fajne jest też to, że jak zna się na wylot każdą deseczkę, każdą śrubkę w tym vanie, to jak się coś popsuje, to można samemu naprawić, zastosować lepsze materiały. Natomiast na co zwrócić uwagę? Z technicznych rzeczy na pewno na to, żeby w tym samochodzie, czyli bazie, sprawdzić mechanikę, zanim się go kupi – czy to gotowy, czy taki do przerobienia. A jeśli chodzi o samą zabudowę kamperową, to ważne jest, żeby były dobrze zrobione rzeczy, które ciężko byłoby poprawić. Elektrykę, akumulator, panel fotowoltaiczny czy nawet okno można sobie wymienić później, ale takie rzeczy, jak izolacja, są trudniejsze do zrobienia – trzeba by wszystko rwać, by to poprawić. A okazuje się, że nawet w tych drogich kamperach często producenci wstawiają materiały słabej jakości – kładą nacisk, żeby było to bardzo ładne, ale już nie żeby to było funkcjonalne i dobrej jakości.

– Lubisz też podróżować. Często tym kamperem jeździsz w różne miejsca. Nawet widziałam twoje filmiki na YouTube Vincent Van, które są nie tylko o życiu w vanie i jego budowaniu, lecz również o podróżach. Byłeś m.in. w Hiszpanii, Portugalii czy Maroku. Jednak ostatnio filmików z podróży pojawia się mniej. Czy nadal ci się zdarza jeździć za granicę, czy zrobiłeś sobie przerwę?
– Nadal sobie jeżdżę, jak jest zimno – tu się nic nie zmienia. Jak przychodzi okres jesień-zima, to wyjeżdżam w ciepłe kraje i wracam wiosną, jak tutaj u nas robi się kraj zdatny do życia. Polskę uwielbiam, ale w miesiącach od maja do sierpnia (śmiech).
Ostatnio faktycznie publikuję mniej filmów, bo miałem trochę innych kwestii, czy to z pracą, czy z innymi projektami zawodowymi. Są różne podejścia do YouTube. Można próbować żyć z niego – i się da. Jakbym tam co tydzień wrzucał filmy, to rozwinąłbym ten kanał do takiej postaci, że mógłbym z niego żyć. Tylko że dla mnie jest to bardziej hobby – lubię sobie nagrać raz na dwa miesiące i opublikować jakiś film, a wiem, że jakbym musiał to robić co tydzień, to by mi to zbrzydło, nie sprawiałoby mi to przyjemności. To byłaby praca, a nie przyjemność, a ja wolę zostawić to jako hobby, wrzucić coś rzadziej czy nawet znacznie rzadziej (śmiech). Jak będę miał więcej wolnego czasu i weny, to będę wrzucał więcej.

– To jakie masz teraz plany na wakacje? Gdzie byś jeszcze chciał wyjechać za granicę, gdzie jeszcze nie byłeś?
– Plany na wakacje są takie, żeby trochę pojeździć po Polsce m.in. na jakieś festiwale. Bo tak jak mówiłem, Polska w wakacje jest super i nigdy jej nie zwiedziłem, a dopiero jak się ma kampera, to można ten kraj solidnie zwiedzić. Lubię zamki, więc za mną chodzi szlak Orlich Gniazd, żeby tam trochę pojeździć. A jeśli chodzi o to, co chciałbym za granicą zwiedzić, to myślę cały czas o Grecji, bo nigdy tam nie byłem. Grecja, Turcja – tam zawsze chciałem pojechać, ale nigdy nie wyszło. I chciałbym kiedyś do Chin pojechać kamperem, ale mój kamper nie jest jeszcze na tyle niezawodny, żeby można było się pokusić na taką wyprawę. Ale myślę, że kiedyś się to ziści.

– To teraz o nieco bliższym nam rejonie, jakim jest Elbląg. Na co dzień mieszkasz we Fromborku, ale często bywasz w Elblągu. Na twoim kanale można nawet znaleźć serię filmików poświęconych naszemu miastu i elbląskim rzemieślnikom. Jaką rolę w twoim życiu odgrywa Elbląg?
– Pół życia spędziłem w Elblągu, bo chodziłem tam do Liceum Ekonomicznego, potem na studia administracyjne. Moi babcia i dziadek też mieszkali w Elblągu, teraz moja mama tu mieszka, mam tutaj mnóstwo znajomych, więc tak trochę się czuję elblążaninem (śmiech). Czuję się tu bardzo dobrze i widzę zmiany za każdym razem, jak tu wracam. Bo jak się jest w jednym miejscu, to nie widać, jak coś się zmienia. Ale jak mieszkałem w Anglii przez te 15 lat i przyjeżdżałem do Elbląga co rok lub co dwa lata, to widać po prostu, że Starówka jest coraz ładniejsza, ulice są bardziej przejezdne (śmiech), jest coraz bardziej zielono, więc na pewno się zmienia na plus. Stowarzyszenie Co Jest? też robi bardzo fajne imprezy – jakiś czas temu zbudowali tratwę kultury i miałem okazję zainstalować tam fotowoltaikę i nagłośnienie. Chyba ludzi jest trochę mniej, ale to chyba w każdym niezbyt dużym mieście w Polsce jest tendencja, że ubywa mieszkańców. A poza tym bardzo lubię Elbląg, jest taki trochę na uboczu – teraz, jak jest jeszcze ta siódemka do Trójmiasta, to z godzinę zajmuje dojazd do Gdańska, tak że komunikacja jest spoko. Lubię to miasto, mógłbym tutaj mieszkać na stałe.

– Nim jednak wróciłeś do Polski, to mieszkałeś w Anglii przez 15 lat. Jak wspominasz ten okres swojego życia i skąd decyzja o przeprowadzce?

– To nie było tak od razu, bo z Anglii wyjechałem podróżować kamperem, i przez kilka lat najpierw sobie jeździłem po Europie. I jak zobaczyłem wszystkie zachodnioeuropejskie kraje, to się okazało, że chociaż w Hiszpanii czy Francji jest super, to jednak Polska ma coś takiego w sobie, że mi się tu dobrze żyje. Bo zawsze nam się wydaje, że trawa jest bardziej zielona u sąsiada i tak naprawdę to chyba nawet optyka podpowiada, że to prawda – że jak się patrzy z boku, to światło tak pada, że ta trawa faktycznie jest bardziej zielona niż jak się patrzy z góry (śmiech). Po tych kilku latach, jak była taka sytuacja w trakcie pandemii, że warto było zostać w jednym miejscu i się nie ruszać, to wybrałem Polskę i założyłem tu firmę. To jest kolejna rzecz, która się zmieniła mocno na plus, że panie w urzędach – czy to w ZUS-ie, czy w urzędach skarbowych – są znacznie bardziej pomocne, uprzejme i już nie czuję się taki niechciany petent. Jeszcze nie wszędzie, ale to naprawdę się zmienia. Czasem mi się wydaje, że nie doceniamy naszego kraju (śmiech).

– W jakim miejscu w swoim życiu obecnie się znajdujesz i czy masz jeszcze jakieś dalsze plany na siebie, czy jesteś zadowolony z tego, co jest teraz?
– Dobre pytanie (śmiech). Znajduję się w takim miejscu, że zacząłem właśnie czwartą dekadę życia, więc to jest czas, w którym bardziej zaczyna się liczyć zdrowie, spokój, brak stresu. Już nie mam jakichś ambitnych planów, żeby zmieniać świat, jak wtedy, gdy miałem 20 lat. Teraz chcę spokojnie i bezstresowo żyć. Chyba jestem szczęśliwy, bo chyba jestem w takim miejscu, w którym chciałbym być. Ale mam jakieś plany – chciałbym zbudować elektrycznego kampera, chciałbym nim gdzieś pojechać, zobaczyć, czy się da. Chciałbym rozwinąć mój sklep, bo z miesiąca na miesiąc mocno rośnie sprzedaż w tym sklepie, z czego się cieszę. Na razie sprawdzam, czy to jest coś, czym głównie mógłbym się zająć, bo teraz jeszcze zajmuję się marketingiem internetowym, a te sklepy, bo mam dwa, są takim dodatkiem. Mój główny sklep: https://vincentvan.org/ jest na rynek polski i tam mam wszystkie rzeczy do kamperów, a ten drugi: https://compostingtoilet.eu jest tylko z toaletami kompostującymi i jest na wszystkie kraje Unii Europejskiej.

– Na koniec zapytam o twojego wiernego towarzysza podróży – pieska Menela. Jak wygląda życie w vanie razem z psem?
– Gdybym wiedział, jak ten pies działa na dziewczyny, to bym takiego sobie kupił już 20 lat temu (śmiech). Bo jak gdzieś z nim wychodzę, to każdy do mnie podchodzi – nie tylko dziewczyny, również faceci podchodzą się z nim przywitać, zapytać o niego i tak dalej. Jeśli ktoś chciałby pojeździć kamperem solo i ma problem z nawiązywaniem kontaktów, to polecam jakiegoś małego, uroczego pieska, który burzy wszystkie bariery, roztapia wszystkie obawy i lęki – zawsze ktoś podejdzie, zagada. Jak wyjechałem pierwszy raz z Anglii, to przez pierwszy rok, jak jeździłem po Hiszpanii, Portugalii, Francji, to nie było ani jednego dnia, żeby ktoś nie podszedł i nie zapytał albo o psa, albo o kampera. Ani jednego dnia przez ponad rok! Więc polecam podróżowanie z psem (śmiech).

Rozmawiała Agata Tupaj