Czytam, bo lubię: Anna Kańtoch „Przedksiężycowi” [RECENZJA]
2024-09-28 12:00:00(ost. akt: 2024-09-27 15:48:54)
Macie ochotę przenieść się do zupełnie innej rzeczywistości? W powieści fantastycznej Anny Kańtoch „Przedksiężycowi” z pewnością tego doświadczycie. Autorka wykreowała piękny i zarazem przedziwny świat, niczym ze snów szalonego artysty.
Lunapolis. Miasto w szponach kultu sztuki. Tu nawet mordercy dążą do perfekcji. I są art-zbrodniarzami. Dzieci zamawia się u duszoinżynierów. W konkurencyjnych korporacjach. Dorosłe beztalencia kasowane są w okamgnieniu, by jako ludzkie odpady zgnić w cuchnących, rozkładających się światach przeszłości. Przebudzenia dostąpią tylko najdoskonalsi, albowiem tak chcą Przedksiężycowi. „Niesprawiedliwe wredne sukinsyny!” – bluźni początkujący artysta. Jak się okazuje, ten młody malarz nie jest w swym buncie odosobniony… W dodatku czas dobiega końca, a świat rozpada się i rdzewieje… – zapowiada opis z tyłu pierwszego z trzech tomów powieści Anny Kańtoch „Przedksiężycowi”.
Autorka tej trylogii, tworząc uniwersum, które znajdziemy w „Przedksiężycowych”, daje popis swojej bogatej wyobraźni. Nie da się go nawet jednoznacznie sklasyfikować – mnie przywodzi na myśl połączenie steampunku z dystopią. Z tego powodu większą część pierwszego tomu tej serii zajmuje wprowadzenie czytelnika do tego osobliwego świata pełnego dziwnego słownictwa, przedziwnych wydarzeń, bardzo oryginalnych postaci i całej masy tajemniczości. Jednak autorka nie robi tego od razu, stopniowo nam dawkuje informacje. Nie wyjaśnia też wszystkiego, zostawiając na to miejsce w kolejnych dwóch tomach. Ale z całą pewnością pokazuje, jaki ten świat jest złożony i niezwykły.
Główna część akcji dzieje się w Lunapolis, czyli mieście, nad którym kontrolę sprawują tytułowi Przedksiężycowi. Jest to wielkie dzieło sztuki, zbudowane ze złota, srebra i miedzi, klejnotów i kolorowych płytek, rur splatających się w fantazyjne kształty i trybów napędzających przedziwne mechanizmy. Pełno w nim wielokątnych, potężnych budowli, schodów i podniebnych traktów łączących najwyższe wieże. Poznajemy zasady nim rządzące i wczuwamy się w jego niesamowity klimat. Nie ma co ukrywać, że kreując to miasto i świat, autorka zrobiła kawał dobrej roboty. Jednakże co z fabułą? Otóż okazuje się, że tutaj sprawa ma się nieco gorzej, ponieważ nie ma żadnego motywu przewodniego – nie wiemy jeszcze na przykład, co kieruje Przedksiężycowymi. Można powiedzieć, że w pierwszym tomie wręcz mamy do czynienia ze wstępem do właściwej fabuły. Myślę jednak, że klimat, jaki stworzyła tu autorka, jest na tyle fascynujący, że wręcz zachęca do zgłębienia dalszego ciągu historii. Ponadto jesteśmy w stanie tutaj poznać bohaterów całkiem dobrze – zarówno relację łączącą Finnena i Kairę, jak i losy Daniela Pantalekisa, który przybył do tego świata z Nowych Ziem i odgrywa ważną rolę w całej historii.
„Przedksiężycowi” to na tyle specyficzna powieść, że nie będę jej polecać każdemu. Na pewno jednak docenią ją miłośnicy literatury fantastycznej, którzy szukają czegoś zupełnie innego niż często powielane motywy miecza i magii. Jest w niej trochę ze steampunka, science fiction, lecz także powieści przygodowej, romansu czy motywu podróży w czasie. Jeśli jesteście gotowi na trzytomową przygodę, to ruszajcie do Lunapolis razem z Anną Kańtoch!
Agata Tupaj
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez