Zajrzyjcie w podcienie, póki można
2024-10-30 10:18:00(ost. akt: 2024-11-13 11:54:26)
Warto je zobaczyć w naturze, póki jest jeszcze co oglądać. Bo może być tak, że niedługo nie będzie już czego i zamiast w okolice Elbląga i Pasłęka trzeba będzie wybrać się w olsztyneckiego skansenu.
Tak stało się w przypadku, choć oczywiście nijak nie da się tego porównać z turystyką, Manfreda Hahna, który urodził się w domu podcieniowym w Zielonce Pasłęckiej. W tej wsi domy podcieniowe nie zachowały się, ale ten, który trafił do Olsztynka ma dość dokładnie opisaną historię.
Postawił go w 1819 roku Christoph Hahn. Hahnowie mieszkali w nim do 1947 roku. Ostatnim, który się w tym domu urodził był właśnie Manfred, który w 2013 roku po raz pierwszy od tamtego roku roku przekroczył jego progi.
Domy podcieniowe to budynki, w których do szczytu przylega wsparta na słupach wystająca cześć chaty. — Zwykle słupy stoją na granitach polnych, a ich liczba wedle przekazów ludu oznaczać ma liczbę łanów, które należą czy też należały do gospodarza w czasie budowy domu — pisał Richard Dethlefsen w 1911 roku w książce "Zagrody chłopskie i kościoły drewniane w Prusach Wschodnich", które w przekładzie na polski wydało w 2023 roku Muzeum Budownictwa Ludowego w Olsztynku. Tych słupów było od 2 do 9. Łan pruski liczył sobie 16 ha.
— Pierwotnie podcień był ze wszystkich stron otwarty, służył jako podjazd...Chętnie wykonywano w nim prace, dla niektórych nie było miejsca w domu — pisze wspomniany autor. Mogły też służyć jako letni pokój.
Wszystko wskazuje na to, że domy podcieniowe pojawiły w wschodnich Prusach wraz z mennonitami, którzy szukali dla siebie w Prusach miejsca, gdzie mogliby swobodnie wyznawać swoją religię. A tego robić nie mogli w swoich ojczystych Niderlandach, które wtenczas należały do ultrakatolickiej Hiszpanii. I tak w XVI wieku mennonici pojawili się na Żuławach, do których osuszenia walnie się przyczynili.. Osiedlali się między innymi w Elblągu i jego okolicach. Domy podcieniowe budowali także oczywiści zamożni niemieccy gospodarze czyli gburzy.
Menonici byli jednym z wielu odłamów protestantyzmu, którego ojcem duchowym był Menno Simons. Ich wiara jest oparta na przekonaniu, że zbawienie nie jest zależne od człowieka, ale jest możliwa tylko dzięki łasce Boga. Zbawienia nie można osiągnąć poprzez dobre uczynki lub obrzędy religijne, ale tylko dzięki wierze. Mennonitom nie wolno sprawować wysokich urzędów, przysięgać i co najważniejsze obowiązuje ich zakaz używania broni a więc i służenia w wojsku.
Między innymi to ostatnie stało się przyczyną tego, że część z nich w końcu XIX wieku opuściła Prusy i powędrowała do Rosji.Stało się tak, bo w Prusach coraz trudniej było im uniknąć służby wojskowej, a Katarzyna II zapewniła im ten przywilej. Wśród kilku tysięcy mennonitów, którzy wtedy opuścili Żuławy byli także przodkowie ze strony jej matki. znanej polskiej piosenkarki Anny German (1936-1982).
Kres osadnictwu menonickiemu przyniosła wojna. W 1945 roku część mennonitów uciekła przed Armią Czerwona. Resztę wysiedlono do Niemiec.
— Wydarzenia wojenne, które przetoczyły się zimą i wiosną 1945 roku przez tereny Żuław, zniszczyły miejscową wielowiekową tradycję kulturową. Przybyli zimą 1945 i w roku 1946 kanadyjscy i amerykańscy mennonici, którzy kierowali pierwszymi konwojami UNRRA z pomocą dla wyniszczonej Polski, odnajdowali na opustoszałych Żuławach jedynie stare dokumenty i księgi parafialne oraz wprowadzających się do opuszczonych domów nowych, wynędzniałych osadników — pisze prof. dr hab. Edmund Kizik, autor pracy “ Mennonici w Gdańsku, Elblągu i na Żuławach Wiślanych w drugiej połowie XVII i w XVIII wieku”. W 1947 roku dołączyli do nich Ukraińcy, przesiedleni tutaj przymusowo w ramach Akcji “Wisła”.
— Obecnie domy podcieniowe na Wysoczyźnie Elbląskiej możemy jeszcze oglądać we wsiach Kamionek Wielki, Łęcze, Pagórki oraz Huta Żuławska i Kamiennik Wielki (otulina PKWE), a także Elbląg – Próchnik — pisze Karolina Galińska z Park Krajobrazowego Wysoczyzny Elbląskiej. I dodaje: — Amatorom domów podcieniowych polecam także wycieczkę do pozostałych z wymienionych miejscowości. Póki jeszcze jest co oglądać…
Tak jak widoczny na zdjęciu dom w Pagórkach. To raptem kilkanaście kilometrów od centrum Elbląga.
Bo starych, drewnianych domów w warmińsko-mazurskim jest coraz mniej. I aż trudno uwierzyć, że jeszcze w latach 60 ubiegłego stulecia tylko na południowej Warmii takich domów było ponad 300. Wiele stało ich wtedy także w powiatach szczycieńskim czy piskim nie było wśród nich jednak już wtedy chyba najstarszego z nich, chałupy z 1630 roku ze wsi Monety w powiecie piskim. Jak pisze Franciszek Klonowski w pracy "Drewniane budownictwo ludowe na Warmii i Mazurach" rozebrano ją w 1948 roku "przez niedopatrzenie władz gromadzkich".
Dzisiaj za najbardziej drewniana wieś w regionie uchodzi podszczycieński Klon (a fot. powyżej) , gdzie zabudowę drewnianą z XIX i początku XX wieku, wpisano do rejestru zabytków, ale i tam starych, drewnianych chałup jest coraz mniej....
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez