Aleksandra Lisowska: W Los Angeles pokażę się z dużo lepszej strony

2024-11-23 10:00:00(ost. akt: 2024-11-22 18:51:38)

Autor zdjęcia: PAP/EPA

W Paryżu coś nie zagrało — powiedziała pochodząca z Braniewa rekordzistka Polski w maratonie Aleksandra Lisowska, która przyznała też, że podziwia biegaczkę Sifan Hassan potrafiącą zdobyć medale olimpijskie na czterech dystansach.
W sierpniu 2022 roku Lisowska wygrała maraton podczas mistrzostw Europy w Monachium. Natomiast 3 grudnia 2023 roku w Walencji pobiła rekord Polski czasem 2:25.52. To największe sukcesy w karierze 34-letniej biegaczki.

— Po mistrzostwie Europy po prostu bardziej w siebie uwierzyłam. Rekord kraju pokazał, że złoty medal w Monachium nie był przypadkowy, a mój poziom sportowy jest stabilny – oznajmiła.

W tegorocznych ME w Rzymie Lisowska poprawiła rekord życiowy w półmaratonie na 1:12.06, ale zajęła 29. miejsce.
Aleksandra Lisowska
Fot. PAP/EPA
Aleksandra Lisowska

— To była porażka. Miałem wtedy formę, ale akurat tego dnia nie potrafiłam tego pokazać. Żeby spełnić minimum na mistrzostwa świata, powinnam biegać +po drodze+ połowę maratonu w 1:11.45. Przede mną ogrom pracy, ale wierzę, że jestem w stanie przebiec półmaraton w 1:10. Wiem, że wtedy spokojnie osiągnę 2:23 w maratonie — oceniła.

Lisowskiej nie powiodło się też w olimpijskim maratonie w Paryżu, gdzie pobiegła pięć minut wolniej od rekordu życiowego i uplasowała się na 36. pozycji.

— Też byłam rozczarowana. Celowałam w dużo lepszy rezultat i wyższe miejsce na mecie. Niestety, tego konkretnego dnia nie udało mi się pokazać najlepszej dyspozycji. Naprawdę bardzo ciężko pracowałam na dużo lepszy wynik, ale coś nie zagrało. Kolejne igrzyska będą w Los Angeles i tam pokażę się z dużo lepszej strony — zadeklarowała.

W maratonie w Paryżu triumfowała Hassan, która zdobyła też brązowe medale w biegach na 5000 m i 10000 m. W przeszłości odnosiła również sukcesy na dystansie 1500 m. Urodzona w Etiopii reprezentantka Holandii jest najbardziej wszechstronną biegaczką długodystansową w historii.

— Nie ma drugiej takiej na świecie. Nie ukrywam, że bardzo jej zazdroszczę. Wygrywała biegi od 1500 m do maratonu. To duży rozstrzał. Ona pokazała, że jednak można być jednocześnie i szybkim, i wytrzymałym. Jest mistrzynią olimpijską na kilku dystansach. To coś pięknego. Dla osobiście duże szczęście, że mogłam z nią rywalizować, choć byłam daleko z tyłu. Jednak sam fakt, że startowałam w tym biegu będę wspominać bardzo długo — wyznała.

Lekkoatletka zdradziła swoje sposoby na radzenie sobie z kryzysem na trasie maratonu.

— Wtedy przypominam sobie, jaką drogę musiałam przejść, żeby być w tym miejscu. Na treningach było mi ciężko, a mimo to je zrealizowałam. Dzięki temu, że mam dużo kryzysów na treningu i w życiu, później jest mi dużo łatwiej radzić sobie w trakcie zawodów — wyjawiła.

Na początku października Lisowska zdobyła srebrny medal w mistrzostwach Polski w ulicznym biegu na 10 km. Poprawiła też rekord życiowy na 32.44.

— Żeby poprawiać się na dystansie maratonu, trzeba mieć zaplecze prędkości. Niestety, trochę mi jej brakuje. Dlatego chciałabym poprawić się na krótszych dystansach i wrócić do maratonu, gdy będę gotowa poprawić rekord kraju. Muszę biegać maraton w 2:23, żeby nadal liczyć się w Europie — oceniła.

Minimum na przyszłoroczne mistrzostwa świata w Tokio wynosi 2:23.30. Lisowska musi zatem poprawić się o ponad dwie minuty, aby je wypełnić, choć może zakwalifikować się również z rankingu.

— Już podjęłam kroki, aby to osiągnąć. Dlatego też m.in. pobiegłam w Kole na 10 km. Teraz skupiam się na krótszych dystansach. Wracam na bieżnię. W marcu może czeka mnie półmaraton. Skupiam się teraz na poprawie szybkości — przekazała.

Podczas rekordowego maratonu w Walencji średnie tempo Lisowskiej wyniosło 3.27 na kilometr. Dla biegacza-amatora pokonanie nawet jednego kilometra w takim czasie jest wyzwaniem. Reprezentantka Polski na treningach pracuje nie tylko nad wytrzymałością, ale biega również szybkie interwały, aby później wytrzymać mocne tempo.

— Najkrótsze odcinki, które biegam, to 200 m. Na jednym treningu powtarzam je nawet 30 razy. Są to również odcinki 400-metrowe. Wtedy biegam je na prędkościach zbliżonych do tempa biegu na 10 km. Fajnie, że miałam możliwość wystartowania w Kole i szybszego biegania, nawet w okolicach 3.10 na kilometr. Dlatego nie mogę doczekać się kolejnego sezonu, żeby odcinków na tych większych prędkościach było coraz więcej — dodała.

Lisowska jest żołnierzem, a przynależność do Wojska Polskiego pomaga jej w sportowej karierze.

— To daje mi ogromną stabilizację. Zaczęłam biegać na wysokim poziomie, gdy trafiłam do Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego. Mogłam skupić się tylko na treningach, wyjeżdżać na zgrupowania. Dzięki temu, że jestem żołnierzem mogę się realizować i spełniać marzenia. Uważam, że jestem ogromną szczęściarą – podsumowała z uśmiechem.

Maciej Gach/ PAP