„Mały Książę” w elbląskim teatrze. W roli głównej czterech młodych aktorów. Wywiad z reżyserem Cezarym Domagałą
2025-05-10 12:00:00(ost. akt: 2025-05-09 15:07:34)
Teatr im. Aleksandra Sewruka w Elblągu przygotowuje dwie premiery na wiosnę. Jedną z nich będzie „Mały Książę” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego w reżyserii Cezarego Domagały. Reżyser wraca do Elbląga po ponad 20 latach, by ponownie pracować na scenie, na której wcześniej zrealizował m.in. spektakle „O dwóch takich, co ukradli księżyc”, „Tajemniczy ogród” i „Cafe Sax”. Nadchodząca premiera będzie już szesnastą realizacją „Małego Księcia” w jego dorobku. W spektaklu zobaczymy aż czterech chłopców w tytułowej roli.
Jolanta Nidzgorska: — Kolejny raz jest pan w elbląskim teatrze. Jak widzi pan to miejsce z perspektywy lat? Dobrze się tutaj pracuje? Jaka jest elbląska publiczność?
Cezary Domagała: — Publiczność powinna być wymagająca, a jeżeli proponujemy jej dobre spektakle, a zawsze takie staram się robić, no to wtedy pewnie jest też wdzięczna za emocje, przeżycia, wrażenia, których dostarczają spektakle. Ja jestem sentymentalnym człowiekiem i z rozrzewnieniem wspominam moment, kiedy po raz pierwszy pojawiłem się w Elblągu, w roku 2002, na zaproszenie ówczesnego dyrektora Dariusza Bartona, aby zrealizować bardzo widowiskowy spektakl „O dwóch takich, co ukradli księżyc” na podstawie książki Kornela Makuszyńskiego. Największe wrażenie robiła chyba „scena złotych”. Później były prapremierowe „Tajemniczy ogród” i „Cafe Sax” (gdzie widownię zamieniłem w kawiarnię). Nie ukrywam, że jak pojawiłem się tu ponownie, po ponad 20 latach, to byłem bardzo mile zaskoczony tym, że widzowie wciąż pamiętają moje spektakle i rozpoznają mnie podczas przypadkowych spotkań na ulicach Elbląga, z czego się bardzo cieszę. W teatrze ważne jest to, by zostawiać trwały ślad naszej twórczej pracy. Jako sentymentalny człowiek chętnie wracam do miejsc, w których pracowałem wcześniej, tworząc nie tylko piękne, wartościowe przedstawienia, ale również dobre relacje, więzi pomiędzy aktorami, pracownikami teatru, by pozostawić po sobie dobre wrażenie. Cieszę się z ponownego spotkania z częścią dawnej ekipy. Cieszę się też z pracy z nowym, młodym zespołem. Tworząc kolejną, szesnastą już wersję „Małego Księcia”, która będzie unikalna, zawsze podkreślam, że nie ma dwóch podobnych przedstawień. I to również będzie zupełnie inne niż tych 15 pozostałych. Zależy mi na jak najlepszym efekcie, by był to kolejny spektakl, który zapadnie w pamięć elbląskiej publiczności i będzie pamiętany i grany przez lata.
Cezary Domagała: — Publiczność powinna być wymagająca, a jeżeli proponujemy jej dobre spektakle, a zawsze takie staram się robić, no to wtedy pewnie jest też wdzięczna za emocje, przeżycia, wrażenia, których dostarczają spektakle. Ja jestem sentymentalnym człowiekiem i z rozrzewnieniem wspominam moment, kiedy po raz pierwszy pojawiłem się w Elblągu, w roku 2002, na zaproszenie ówczesnego dyrektora Dariusza Bartona, aby zrealizować bardzo widowiskowy spektakl „O dwóch takich, co ukradli księżyc” na podstawie książki Kornela Makuszyńskiego. Największe wrażenie robiła chyba „scena złotych”. Później były prapremierowe „Tajemniczy ogród” i „Cafe Sax” (gdzie widownię zamieniłem w kawiarnię). Nie ukrywam, że jak pojawiłem się tu ponownie, po ponad 20 latach, to byłem bardzo mile zaskoczony tym, że widzowie wciąż pamiętają moje spektakle i rozpoznają mnie podczas przypadkowych spotkań na ulicach Elbląga, z czego się bardzo cieszę. W teatrze ważne jest to, by zostawiać trwały ślad naszej twórczej pracy. Jako sentymentalny człowiek chętnie wracam do miejsc, w których pracowałem wcześniej, tworząc nie tylko piękne, wartościowe przedstawienia, ale również dobre relacje, więzi pomiędzy aktorami, pracownikami teatru, by pozostawić po sobie dobre wrażenie. Cieszę się z ponownego spotkania z częścią dawnej ekipy. Cieszę się też z pracy z nowym, młodym zespołem. Tworząc kolejną, szesnastą już wersję „Małego Księcia”, która będzie unikalna, zawsze podkreślam, że nie ma dwóch podobnych przedstawień. I to również będzie zupełnie inne niż tych 15 pozostałych. Zależy mi na jak najlepszym efekcie, by był to kolejny spektakl, który zapadnie w pamięć elbląskiej publiczności i będzie pamiętany i grany przez lata.
— A dlaczego „Mały Książę”? Co w tej historii jest dla pana tak uniwersalnego i wciąż aktualnego?
— Jeśli chodzi o sam tytuł, no to fakt, że jest to klasyk literatury światowej, że poza mną inni twórcy bardzo chętnie, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, sięgają po tę książkę, pełną prawd uniwersalnych, odnoszących się do życia, do naszej rzeczywistości, poszukiwania prawdziwej przyjaźni, prawdziwej miłości, do pokazywania dwóch światów: dziecięcego i dorosłego po to, żeby te dwa światy nawzajem próbowały się zrozumieć. Ale poza tym wszystkim jest to fantastyczna książka. Swoją drogę reżyserską rozpocząłem od adaptacji i realizacji scenicznej tej książki w Radomiu w 1993 roku. „Mały Książę” wpisał się głęboko w mój życiorys, czego dowodem jest fakt, że elbląska realizacja będzie już moją 16 wersją tego tytułu, co, jak sądzę, jest rzadkością. Każda z tych inscenizacji była inna, co wynikało również z mojego zgłębiania biografii Saint-Exupéry'ego. W jednej z wersji w Sosnowcu wprowadziłem nawet wątek dotyczący dzieciństwa autora, który wymagał akceptacji spadkobierców praw autorskich. Liczba moich realizacji i zagranych spektakli „Małego Księcia” świadczy o tym, że jest to tytuł, do którego chętnie wracam. Ta historia wciąż mnie inspiruje, również dzięki współpracy z nowymi wykonawcami, zwłaszcza młodocianymi adeptami sztuki aktorskiej wcielającymi się w postać Małego Księcia. Sam zagrałem około 1800 razy w kameralnym spektaklu, który zrealizowałem w 1995 roku w Teatrze Staromiejskim w Warszawie. Ponadto zrealizowałem program telewizyjny z piosenkami z „Małego Księcia”, wydałem kasetę z fragmentami dialogów i piosenek, a także koncertowałem w radiowej Trójce. Wszystko to sprawia, że „Mały Książę” jest stale obecny w moim życiu zawodowym i prywatnym, a jego fragmenty często stanowią dla mnie inspirację w codziennych działaniach.
— Jeśli chodzi o sam tytuł, no to fakt, że jest to klasyk literatury światowej, że poza mną inni twórcy bardzo chętnie, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, sięgają po tę książkę, pełną prawd uniwersalnych, odnoszących się do życia, do naszej rzeczywistości, poszukiwania prawdziwej przyjaźni, prawdziwej miłości, do pokazywania dwóch światów: dziecięcego i dorosłego po to, żeby te dwa światy nawzajem próbowały się zrozumieć. Ale poza tym wszystkim jest to fantastyczna książka. Swoją drogę reżyserską rozpocząłem od adaptacji i realizacji scenicznej tej książki w Radomiu w 1993 roku. „Mały Książę” wpisał się głęboko w mój życiorys, czego dowodem jest fakt, że elbląska realizacja będzie już moją 16 wersją tego tytułu, co, jak sądzę, jest rzadkością. Każda z tych inscenizacji była inna, co wynikało również z mojego zgłębiania biografii Saint-Exupéry'ego. W jednej z wersji w Sosnowcu wprowadziłem nawet wątek dotyczący dzieciństwa autora, który wymagał akceptacji spadkobierców praw autorskich. Liczba moich realizacji i zagranych spektakli „Małego Księcia” świadczy o tym, że jest to tytuł, do którego chętnie wracam. Ta historia wciąż mnie inspiruje, również dzięki współpracy z nowymi wykonawcami, zwłaszcza młodocianymi adeptami sztuki aktorskiej wcielającymi się w postać Małego Księcia. Sam zagrałem około 1800 razy w kameralnym spektaklu, który zrealizowałem w 1995 roku w Teatrze Staromiejskim w Warszawie. Ponadto zrealizowałem program telewizyjny z piosenkami z „Małego Księcia”, wydałem kasetę z fragmentami dialogów i piosenek, a także koncertowałem w radiowej Trójce. Wszystko to sprawia, że „Mały Książę” jest stale obecny w moim życiu zawodowym i prywatnym, a jego fragmenty często stanowią dla mnie inspirację w codziennych działaniach.
— Czy jest jakaś konkretna scena lub moment w spektaklu, który jest dla pana szczególnie ważny lub poruszający?
— Nie mam jednej ulubionej sceny i interpretacji, ponieważ było ich wiele. Fakt, że sam grałem Pilota, odpowiednika autora, jest dla mnie bardzo ważny, ale stanowi też wyzwanie, by nie narzucać swojej osobowości aktorskiej innym aktorom. Wiem, jak grałem i jakie emocje przekazywałem, ale każdy aktor musi swoją rolę przefiltrować przez siebie, uwzględniając własne warunki psychofizyczne.
— Nie mam jednej ulubionej sceny i interpretacji, ponieważ było ich wiele. Fakt, że sam grałem Pilota, odpowiednika autora, jest dla mnie bardzo ważny, ale stanowi też wyzwanie, by nie narzucać swojej osobowości aktorskiej innym aktorom. Wiem, jak grałem i jakie emocje przekazywałem, ale każdy aktor musi swoją rolę przefiltrować przez siebie, uwzględniając własne warunki psychofizyczne.
— W spektaklu zobaczymy czterech chłopców w tytułowej roli. To bardzo odważny zabieg. Praca z młodymi aktorami jest inna niż z dorosłymi? Czy to ciężki proces zarówno dla pana, jak i młodych i dorosłych aktorów?
— Myślę, że każdy z naszych czterech młodziutkich aktorów wniesie własną interpretację Małego Księcia, choćby ze względu na ich odmienne osobowości. Każdy ze względu na swój wiek z pewnością wzbudzi sympatię dorosłych widzów. Sam fakt pojawienia się na scenie dziecka dźwigającego ciężar spektaklu jest godny uznania. Nie wyobrażam sobie, by Małego Księcia grał dorosły aktor, nawet ten zaraz po studiach, gdyż musimy ukazać kontrast i zestawienie świata dziecięcego ze światem dorosłych, a tu nie można oszukać publiczności. To trudne zadanie, dlatego rzadko angażuje się dzieci do głównych ról. Prawdziwym wyzwaniem jest odpowiednie poprowadzenie dziecka na scenie, zachowanie jego naturalności i uniknięcie mechanicznego odtwarzania tekstu. Każdy z naszych młodych aktorów jest inny, dlatego wymaga indywidualnego podejścia. Mam nadzieję, że warto będzie zobaczyć „Małego Księcia” cztery razy, by porównać ich interpretacje. Losy młodych aktorów grających tę rolę bywają różne — przykładem jest Marcin Hycnar, obecny dyrektor Teatru Współczesnego w Warszawie, który jako dwunastolatek grał Małego Księcia w mojej tarnowskiej realizacji. Ktoś jest fizykiem jądrowym, ktoś jest dziennikarzem, ale wszyscy wspominają tę niesamowitą przygodę i to, czego nauczyli się w teatrze, grając Małego Księcia. Wielu nie związało swojego życia z aktorstwem, choć wszyscy wspominają tę przygodę jako cenne doświadczenie.
— Co chciałby pan powiedzieć widzom, którzy wybierają się na „Małego Księcia”? Czego mogą się spodziewać?
— Mogą się spodziewać na pewno mądrego, muzycznego, efektownego spektaklu, który będzie wzruszał, bawił i jednocześnie zmuszał do głębokiej refleksji. Myślę, że to przedstawienie będzie robiło nie mniejsze wrażenie niż dotychczasowe moje realizacje. Nie wiem, czy możemy już zdradzać szczegóły i niespodzianki…
— Myślę, że każdy z naszych czterech młodziutkich aktorów wniesie własną interpretację Małego Księcia, choćby ze względu na ich odmienne osobowości. Każdy ze względu na swój wiek z pewnością wzbudzi sympatię dorosłych widzów. Sam fakt pojawienia się na scenie dziecka dźwigającego ciężar spektaklu jest godny uznania. Nie wyobrażam sobie, by Małego Księcia grał dorosły aktor, nawet ten zaraz po studiach, gdyż musimy ukazać kontrast i zestawienie świata dziecięcego ze światem dorosłych, a tu nie można oszukać publiczności. To trudne zadanie, dlatego rzadko angażuje się dzieci do głównych ról. Prawdziwym wyzwaniem jest odpowiednie poprowadzenie dziecka na scenie, zachowanie jego naturalności i uniknięcie mechanicznego odtwarzania tekstu. Każdy z naszych młodych aktorów jest inny, dlatego wymaga indywidualnego podejścia. Mam nadzieję, że warto będzie zobaczyć „Małego Księcia” cztery razy, by porównać ich interpretacje. Losy młodych aktorów grających tę rolę bywają różne — przykładem jest Marcin Hycnar, obecny dyrektor Teatru Współczesnego w Warszawie, który jako dwunastolatek grał Małego Księcia w mojej tarnowskiej realizacji. Ktoś jest fizykiem jądrowym, ktoś jest dziennikarzem, ale wszyscy wspominają tę niesamowitą przygodę i to, czego nauczyli się w teatrze, grając Małego Księcia. Wielu nie związało swojego życia z aktorstwem, choć wszyscy wspominają tę przygodę jako cenne doświadczenie.
— Co chciałby pan powiedzieć widzom, którzy wybierają się na „Małego Księcia”? Czego mogą się spodziewać?
— Mogą się spodziewać na pewno mądrego, muzycznego, efektownego spektaklu, który będzie wzruszał, bawił i jednocześnie zmuszał do głębokiej refleksji. Myślę, że to przedstawienie będzie robiło nie mniejsze wrażenie niż dotychczasowe moje realizacje. Nie wiem, czy możemy już zdradzać szczegóły i niespodzianki…
— Jakąś malutką chociaż.
— Myślę, że już sam widok niemal naturalnej wielkości dwupłatowca na scenie przyciągnie uwagę, a jeśli poleci, to będzie jeszcze ciekawiej. Staram się w pełni wykorzystać możliwości dużej sceny elbląskiego teatru z obrotówką i zapadniami, by zaskoczyć wizualnie. Przeskalowany Geograf również będzie elementem scenografii. Oprócz gry aktorskiej i akcji scenicznej liczę na efekt wow dzięki światłu i całej scenografii. Mądrość i treść spektaklu są ponadczasowe i same zapadną w pamięć widzów, inaczej u młodszych, inaczej u starszych. Najlepsza jest dla mnie publiczność mieszana, dorośli z dziećmi, bo spektakl powinien być pretekstem do rozmowy, nawet jeśli pojawią się różne zdania. We współczesnym świecie za mało rozmawiamy, a teatr może to zmienić. Mam nadzieję, że spektakl wywoła wiele rozmów, zwłaszcza między dziećmi a rodzicami o ich relacjach. Nowoczesne technologie są potrzebne, ale warto zachować proporcje i pamiętać o bezpośredniej komunikacji, na co, mam nadzieję, wpłynie również ten spektakl, kształtując wrażliwość widzów.
— Myślę, że już sam widok niemal naturalnej wielkości dwupłatowca na scenie przyciągnie uwagę, a jeśli poleci, to będzie jeszcze ciekawiej. Staram się w pełni wykorzystać możliwości dużej sceny elbląskiego teatru z obrotówką i zapadniami, by zaskoczyć wizualnie. Przeskalowany Geograf również będzie elementem scenografii. Oprócz gry aktorskiej i akcji scenicznej liczę na efekt wow dzięki światłu i całej scenografii. Mądrość i treść spektaklu są ponadczasowe i same zapadną w pamięć widzów, inaczej u młodszych, inaczej u starszych. Najlepsza jest dla mnie publiczność mieszana, dorośli z dziećmi, bo spektakl powinien być pretekstem do rozmowy, nawet jeśli pojawią się różne zdania. We współczesnym świecie za mało rozmawiamy, a teatr może to zmienić. Mam nadzieję, że spektakl wywoła wiele rozmów, zwłaszcza między dziećmi a rodzicami o ich relacjach. Nowoczesne technologie są potrzebne, ale warto zachować proporcje i pamiętać o bezpośredniej komunikacji, na co, mam nadzieję, wpłynie również ten spektakl, kształtując wrażliwość widzów.
Rozmawiała Jolanta Nidzgorska, sekretarz literacka
Premiera spektaklu „Mały Książę” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego w reżyserii Cezarego Domagały odbędzie się 31 maja 2025 roku. Bilety dostępne są w kasie teatru oraz na stronie internetowej.
Cezary Domagała — polski aktor teatralny, filmowy i telewizyjny, reżyser oraz autor tekstów piosenek i spektakli muzycznych. Absolwent Wydziału Aktorskiego PWSFTviT w Łodzi (1983) i studiów podyplomowych na Uniwersytecie Warszawskim (2014). W latach 2015-2021 był dyrektorem artystycznym teatru Rampa, a wcześniej kierownikiem artystycznym ds. spektakli dla dzieci i młodzieży. Członek ZAiKS i ZASP, gdzie pełnił funkcje w zarządzie, m.in. jako przewodniczący oddziału warszawskiego. Występował m.in. w serialu „W labiryncie” i spektaklach: „Słomkowy kapelusz”, „Metro”, „Cafe Sax”, współpracując z wieloma teatrami w Polsce i za granicą (m.in. Niemcy, Gruzja, Kanada, USA). Wyreżyserował ponad 100 spektakli, w tym operę „Jaś i Małgosia” (Opera Nova, 2008) i „Komedie in Herz-Moll” (Salzburg, 2010). Autor adaptacji i tekstów do spektakli familijnych, m.in. „Mały Książę”, „Pinokio”, „Tajemniczy ogród”, „Awantura o Basię”, „Alicja w krainie czarów”. Realizuje także spektakle muzyczne dla dorosłych. Od lat pracuje z młodzieżą w ramach FOSA. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi (2013) i Brązowym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2019), laureat wielu nagród teatralnych.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez