Nazwisko zabójcy jest 
w pierwszym tomie akt

2012-10-06 08:00:00(ost. akt: 2023-04-07 23:54:48)
Pan H., ten skazany za zabicie 15-latki w Lepnie, na początku wszystko nam opowiadał

Pan H., ten skazany za zabicie 15-latki w Lepnie, na początku wszystko nam opowiadał

Autor zdjęcia: arch. KMP w Elblągu





Ma 36 lat. W elbląskiej policji służy od 15 lat. Pracował nad wykryciem sprawców najgłośniejszych w ostatnich latach zabójstw m.in. 15-letniej Eweiliny w Lepnie (gm. Rychliki) i 35-letniej kobiety w domu przy ul. Browarnej. 
Nie chce ujawniać swojego imienia i nazwiska. Nam opowiada o kulisach swojej codziennej pracy.



— W ciągu tych 15 lat ile prowadził Pan spraw związanych z zabójstwami? 


— Tu zaczyna się problem, co mamy na myśli mówiąc zabójstwo. Są różne kwalifikacje prawne. Najlższejsza, która ma z tym związek, to nieumyślne spowodowanie śmierci. Kolejne to ciężkie uszkodzenie ciała ze skutkiem śmiertelnym, udział w bójce, pobiciu ze skutkiem śmiertelnym i to najcięższe przestępstwo, określone w 148 paragrafie Kodeksu Karnego, czyli zabójstwo. Polega to na tym, że trzeba podejrzanemu udowodnić, że działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia. Inaczej mówiąc, że przystępując do działania chciał człowieka zabić, nie pobić, popchnąć, że to nie był przypadek. Że sprawca miał pełną świadomość skutku, który osiągnie. Takich spraw miałem kilka, nie wszystkie pamiętam. Ostatnie było Lepno... (sprawca zgwałcił i zabił 15-letnią dziewczynę - red).


— Co podczas tropienia morderców decyduje o sukcesie?


— Podstawą jest gra zespołowa. Musi być konkretny zespół, który ma przydzielone zadania i każdy wie, co ma zrobić. Najważniejsze są także pierwsze minuty, godziny po zabójstwie na miejscu. Trzeba wiedzieć, co masz zrobić, pod jakim kątem szukać. Wtedy powoli zaczyna się wyłaniać jakiś obraz tego zdarzenia. Ważne są oględziny, czynności procesowe na miejscu zdarzenia, prawidłowe zabezpieczenie śladów… Tu wraca temat Lepna. 


— Ale tam jako pierwszy został zatrzymany człowiek, który z tym zabójstwem nie miał nic wspólnego...


— To jest tak zwany czynnik ludzki. Każdy policjant musi być trochę psychologiem, ale my nie jesteśmy w stanie zagłębić się w psychikę każdego człowieka. W tej sprawie wiele razy było już stawiane pytanie, dlaczego Bronisław G. (pierwszy z zatrzymanych w tej sprawie, później okazało się, że jest niewinny - red) na początku przyznał się i podawał różne wersje. Nie jesteśmy w stanie ogarnąć psychiki ludzkiej. 
Wielokrotnie mamy ludzi, którzy przyznają się do różnych rzeczy. Ale my, na podstawie zgromadzonego materiału, weryfikujemy, czy on mówi prawdę, czy tak mogło być, czy on fantazjuje. W przypadku Lepna na podstawie prawidłowo zabezpieczonych śladów na miejscu zabójstwa, głównie materiału genetycznego, udało się wykryć prawdziwego sprawcę (okazał się nim 58-letni Bogdan H., niedawno został skazany na dożywocie - red).
Czytaj również: Sąsiad bestia zabił i zgwałcił 15 -latkę



— Po zatrzymaniu pierwszego z mężczyzn nadal pracowaliście nad sprawą?


— Tak. To nie jest tak, że zatrzymujemy kogoś, są oklaski, zamykamy go i uznajemy sprawę za zamkniętą. Zawsze przyjmuje się różne wersje śledcze, zakładające różny przebieg zdarzenia. Mamy takie słynne powiedzenie, że nazwisko sprawcy jest zawsze w pierwszym tomie akt. Tak było też w sprawie zabójstwa w Lepnie. 


— Zabójcę zdradziły ślady DNA.


— Czasami pomaga nam doświadczenie z innych spraw. Sprawca zabójstwa w Lepnie trzymał sznurek gołymi rękoma. A wiedzieliśmy, że sznurek od snopowiązałki składa się z 23 drobnych linek. Kiedy zaciska się sznurek, linki się naprężają i delikatnie ścinają naskórek. Biegły, za zgodą prokuratury, pociął ten sznurek i z tych linek wyciągnął DNA.


— To prawda, że im więcej czasu upłynie od zabójstwa, tym trudniej zatrzymać sprawcę?

— To zależy od przyjętej metody. Czasami, bardzo rzadko, upływ czasu wpływa korzystnie na przebieg sprawy. Sprawca, czując się zbyt pewnie po dłuższym upływie czasu, zaczyna popełniać błędy. W większości jednak przypadków najważniejsze jest pierwsze 48 godzin od ujawnienia zwłok. Naszym celem jest jak najszybsze złapanie sprawcy. Ale nie chodzi tutaj o wyniki, nagrody... Zdajemy sobie sprawę, że jeżeli zabójca zrobił to raz i poczuje się bezkarny, to w niedalekiej przyszłości może ponownie zrobić to samo.

— Od zabójstwa właścicielki kantoru w podbraniewskim Gronowie minęły już dwa tygodnie. Wydaje się, że policja nie ma na razie zbyt wielu sukcesów w tym śledztwie?


— Mam zasadę, że nawet prywatnie nie wypowiadam się o sprawie, dopóki nie zapoznam się z aktami. Kiedy było głośno o sprawie Magdy z Sosnowca, to często byłem pytany, co o tym sądzę. Mogłem jedynie subiektywnie powiedzieć, oglądając telewizyjne wywiady z matką, że ta kłamała. Zresztą kłamie do tej pory. 
Wracając do Gronowa, oprócz medialnych informacji kompletnie nie znam tej sprawy. Dlatego nie chcę się na jej temat wypowiadać. To nie jest tak, że można kogoś od razu osądzić bądź potwierdzić pojawiające się plotki. To są żmudne czynności, które muszą wyjaśnić, jaki był przebieg tego zdarzenia. Wersje śledcze mogą być różne. To mógł być być tzw. złoty strzał, czyli sprawca napadł na przypadkowo wybrany kantor, to mogły być porachunki... 
Pracując nad sprawą zabójstwa 15-latki w Lepnie mieliśmy nawet taką wersję, że za zabójstwem mogą stać robotnicy, którzy w tym czasie budowali węzeł na wysokości Pasłęka. Że do zabójstwa doszło przez totalny przypadek, w trakcie powrotu robotników z pracy, którzy zabłądzili i trafili na drogę gruntową znaną tylko okolicznym mieszkańcom. W przypadku Gronowa, każdą wersję trzeba sprawdzić. 


— Dlaczego jednak bandyta nie oszczędził właścicielki kantoru? Oddał w jej kierunku, jak wynika z medialnych doniesień, co najmniej siedem strzałów... Mógł przecież ją sterroryzować, zabrać pieniądze i uciec, a oszczędzić życie.

— Trudno się wypowiedzieć, możemy tylko dywagować. Musielibyśmy wejść w psychikę ludzką, więcej do powiedzenia miałby biegły sądowy. Wiem, że na pewno sprawców zabójstw nie można wrzucać do jednej szuflady, że jak zabójca to na pewno dewiant itp. 
Ile oddał strzałów? Siedem? W jej kierunku? Jeśli tak, to już wchodząc do kantoru on wiedział, że to zrobi. Prawdy jednak możemy dowiedzieć się od niego, o ile po zatrzymaniu będzie chciał mówić.


— Czy często zabójcy już po zatrzymaniu opowiadają o tym, co zrobili?


— Nie zawsze. Pan H., ten skazany za zabicie 15-latki w Lepnie, na początku wszystko nam opowiadał. Na drugi dzień jednak nie chciał uczestniczyć w wizji lokalnej, nie chciał już mówić o tym, co zrobił. Podobnie było z mężczyzną, który zabił kobietę na Browarnej. Po zatrzymaniu wszystko nam opowiadał, pokazywał gdzie wyrzucił zakrwawione ubranie, przesłuchanie trwało w nocy... Później jednak nie chciał już nic mówić. 
Sprawca też ma coś takiego jak wyparcie z pamięci. Jeśli przez długi czas nie zostaje zatrzymany, zaczyna wypierać to z pamięci. Czasami do tego stopnia, że utrwala się w tym, że on tego nie zrobił. Albo wie, że zrobił źle, ale zaczyna układać swoją bajkę, tłumacząc sobie dlaczego to zrobił, „a to ona się na niego rzuciła”, „to on mnie zaczepił”, „to jego wina”, a w przypadku gwałtów „ona mnie prowokowała”. Dla niego to jest argument, że tak ja to zrobiłem, ale dlatego, bo… 


— Są jednak zabójstwa, których sprawcy wciąż nie zostają wykryci?


— Tak, pamiętam sprawę z początku 2000 r. Niedaleko drogi na Krasny Las, po 3-4 miesiącach zostały znalezione zwłoki mężczyzny idealnie zachowane. Sprawca do dzisiaj nie został wykryty.


— Co się dzieje z taką sprawą? Jest odkładana na półkę?


— Jest umarzana z powodu niewykrycia sprawcy. Ale to nie jest tak, że jest odłożona na półkę i koniec. Technika też posuwa się do przodu. Kiedyś DNA, jakieś 15 lat temu, było kosztowane, teraz to jest koszt ok. 250 zł. Wraca się do takich spraw wraz z pojawianiem się nowych okoliczności.


— Częścią Pana pracy jest udział w sekcjach zwłok...


— Na początku liczyłem w ilu brałem udział. Skończyłem na 47 kreskach, bo nie miało te sensu. Lepiej nie pamiętać. Najtrudniejsze są udziały w sekcjach zwłok dzieci. Pamiętam, jak mieliśmy sekcję zwłok 3-letniego dziecka, które zmarło w wyniku sepsy. Mój Kuba miał wtedy pół roku, a lekarz wyjaśnił mi, co to jest śmierć łóżeczkowa. W domu budziłem się w nocy, latałem do łóżeczka i sprawdzałem, czy moje dziecko śpi dobrze, oddycha…
AKT

Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. P #838714 | 89.228.*.* 6 paź 2012 15:03

    PRZYZNAL SIE MIMO ZE NIE ZABIL. PEWNIE BO WPIER DOSTAL NA KOMENDZIE TO I SIE PRZYZNAL

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. herbatnik #838703 | 88.156.*.* 6 paź 2012 14:50

      Kiedyś okradziono mi mieszkanie, zgłosiłem ... przyjechali kryminalni, zebrali ślady etc. Wzywają moją żonę i z ryjem (jakiś niedouczony gówniarz - nawet nie ma pojęcia z kim ma do czynienia, ale mundur , biurko - władza uderza w dekiel), drze japę czemu moja żona nie szuka fantów po komisach i lombardach. A po kilku dniach stwierdzili że ślady daktyli mogą być również i moje, i czy zgadzam się na pobranie, odpowiedziałem im delikatnie że mogą pocałować mnie w zad, nie dałem swoich odcisków palców do ich śmiesznej bazy. Sprawę umorzono. Nie mogłem im podać swoich daktyli gdyż tam jest taki burdel, że z pokrzywdzonego w krótkim czasie zrobili by mnie podejrzanym ! Nie ufam im. Pamiętacie ostatni portret pamięciowy faceta w kominiarce - i dodane do tego dane jedynego świadka - to leci w eter - szok !!

      Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

    2. szuter #838692 | 83.24.*.* 6 paź 2012 14:32

      bauhaha jaki Colombo albo Kojak sie znalazl. Polscy policjanci w 90% to banda nieudaczników. I to od krawężnika po komisarza. Kiedyś probowano mnie wplątać w jakąś sprawę tylko dlatego, że źle wpisałem nr w swoim telefonie (kolega mi dyktował swój i chciałem mu puścić sygnał ale pomyliłem jedną cyfrę). W słuchawce usłyszałem, że nr jest wyłączony więc skumałem, że się pomyliłem. Wjechali mi na chatę z nakazem, potem zabrali na komendę i straszyli przez całą noc. Ze niby do kogoś tam dzwoniłem i kogoś tam znam i że jak wszystkiego nie wyśpiewam to będę miał prze... Gdy się okazało, że nie mam z tym nic wspólnego oczywiście nikt mnie nie przeprosił. heheh banda przygłupów.

      Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. antykomor #838591 | 88.156.*.* 6 paź 2012 12:37

        Już bo uwierzą wszyscy, że przy zabójstwie dziewczyny z Lepna pierwszy niewinny sprawca zaczął sam opowiadać, grzecznie się przyznał, poczęstowaliście go kawą i się dogadaliście, że to on zrobił. A ZĘBY I OBITE NERKI? SKĄD SIĘ WZIEŁY??

        Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

      2. a #838576 | 188.112.*.* 6 paź 2012 12:22

        co to jest za imię Eweilina? Pismaki pisać poprawnie

        Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (9)