Popełniliśmy błąd - przyznaje przewodniczący komisji wyborczej

2014-11-21 14:30:00(ost. akt: 2014-11-21 14:38:01)
Michał Bober na konferencji prasowej tłumaczył się z błędnego podliczenia głosów

Michał Bober na konferencji prasowej tłumaczył się z błędnego podliczenia głosów

Autor zdjęcia: Michał Skroboszewski

Cztery głosy — tyle odjęła Miejska Komisja Wyborcza w Elblągu kandydatowi SLD do sejmiku województwa. Błąd został zauważony i poprawiony. Krew niektórych zaczęła jednak szybciej krążyć. Pojawiły się oskarżenia o zamiatanie brudów.
Od pierwszej tury wyborów samorządowych minęło kilka dni. Jednak jeszcze wczoraj najczęściej pojawiającym się pytaniem w Elblągu było - kto dostał się do sejmiku województwa? Nie były bowiem znane ostateczne wyniki z całego województwa, chociaż te oddane przez elblążan już zostały podliczone.

Ponad 13 procent głosów nieważnych
Wiadomo, że podobnie jak w całym kraju, tak i w Elblągu oddano wiele nieważnych głosów. W przypadku głosowania do sejmiku to 4591 z blisko 30 tys. 

— Pojedyncze karty były puste, niektóre całe skreślone, 


jednak gro przypadków było takich, że w książce do głosowania zaznaczono X na wszystkich kartach — wyjaśnia sędzia Michał Bober, przewodniczący Miejskiej Komisji Wyborczej w Elblągu.
Zdaniem wielu to efekt wprowadzenia książeczki do głosowania zamiast kart.
Przewodniczący nie chciał mówić o przyczynach takiego stanu rzeczy
— To problem nieszczęsnej książeczki. Stało jak się stało, nie mnie oceniać — dodał przewodniczący.

Nie to jednak było tematem konferencji zwołanej wczoraj przez Miejską Komisję Wyborczą. Chodziło o błąd, który popełniono i doniesienia medialne, jakie się w związku z tym pojawiły. Okazało się, że w protokole z wyborów do sejmiku przeprowadzonych w Elblągu podano błędną liczbę głosów oddanych na listę SLD - zamiast 3474 podano 3470. Zauważyli to pracownicy olsztyńskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego, którzy zliczyli je jeszcze raz na kalkulatorach. Protokół cofnięto do Elbląga. Tu szybko okazało się, że do pomyłki doszło w Okręgowej Komisji Wyborczej, która mieściła się w Zespole Szkół Techniczno-Informatycznych. Cyfra 5 niewyraźnie napisana przez jednego z członków tej komisji, przez innego została odczytana jako - 1. 



W protokole, zdaniem olsztyńskiej delegatury, zabrakło również wyjaśnienia, dlaczego w niektórych przypadkach liczba kart wydanych jest nierówna liczbie głosów. 
— Mamy sytuacje, że wyborca kartę wyniesie, podrze, kiedyś się nawet spotkałem z tym, że wyborca zjadł kartę. Takie informacje znajdują się również w protokole. W naszym protokole, myślę że na skutek błędu systemu, nie było tego raportu — tłumaczy sędzie Bober.

Zaufanie systemowi było pomyłką
Błędy poprawiono i uzupełniony protokół trafił do Olsztyna z powrotem. 

Miejska Komisja Wyborcza w Elblągu za błąd przeprasza i jednocześnie wskazuje, że może być on wynikiem pracy raz działającego, raz nie systemu informatycznego. W Elblągu, mimo możliwości liczenia głosów na piechotę, zdecydowano się z skorzystać z platformy. Po dwóch dniach wytężonej pracy udało się podsumować lokalne wybory. Jak widać nie obyło się jednak bez potknięć.
— Nie chcę mówić, że się nic nie stało. Faktem jest, że każdy błąd, który powstał w protokole Miejskiej Komisji Wyborczej, jest błędem tej komisji — mówi Michał Bober. — Pytanie: jakie mieliśmy szanse na jego uniknięcie? Gdybym dzisiaj miał dokonywać wyboru, biorąc pod to uwagę co się stało, wybrałbym wariant trzeci. Należało zarządzić przerwę na odpoczynek, wiedząc, że platforma działa tak jak działa i wrócić do liczenia na piechotę. Jedynym pozytywem jest to, że ten system wykazał szczelność systemu wyborczego — dodaje.
naj

Źródło: Dziennik Elbląski