Kominiarz spadł, jego pracodawca zapłaci mandat?

2014-11-26 16:00:00(ost. akt: 2014-11-26 15:57:29)

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

Kominiarz, który spadł wczoraj z dachu i trafił do szpitala, pracował bez odpowiednich zabezpieczeń. Jego pracodawca, tłumaczy że o wypadku nie poinformował odpowiednich organów, bo myślał, że nie będzie on groźny. Sprawą zajęła się inspekcja pracy.
W środę do poważnego wypadku doszło przy ul Topolowej. Kominiarz, prowadzący przegląd kominów na jednym z budynków spadł z dachu. Mężczyzna trafił do szpitala. O sprawie powiadomił nas Czytelnik. Dopiero po naszej interwencji zainteresowała się nią również inspekcja pracy. Jednak dopiero dzisiaj udało jej pracownikom się dotrzeć do pracodawcy mężczyzny. 


— Kierownik spółdzielni kominiarskiej, w której zatrudniony był poszkodowany, tłumaczył, że nie powiadomił nas o całym zajściu, bo początkowo myślał, że to będzie lekki wypadek — mówi Eugeniusz Dąbrowski, szef PIP w Elblągu. — Mężczyzna rzeczywiście spadł z niewielkiej, bo 3 metrowej wysokości, ale doznał złamania barku. Dla nas to jest ciężki wypadek przy pracy. Dodatkowo okazało się, że kominiarz pracował bez zabezpieczenia, nie miał na sobie szelek czy uprzęży która chroniłaby go przed upadkiem.

To oznacza, że doszło do złamania przepisów, bo te wyraźnie mówią, że podczas pracy na wysokości trzeba być zabezpieczonym. Mężczyzna był zatrudniony w spółdzielni na umowę o pracę. Więc pracodawca może się spodziewać konsekwencji.

— W tej chwili nie podjęliśmy jeszcze decyzji czy zostanie on ukarany mandatem czy sprawę skierujemy do sądu. Nie udało nam się jeszcze porozmawiać z poszkodowanym. Mężczyzna przeszedł operację i przebywa nadal w szpitalu — dodaje Dąbrowski.
naj

Źródło: Dziennik Elbląski