"Judo uratowało mi życie". Wygrała walkę z rakiem i rzuciła się w wir życia
2015-01-21 15:27:33(ost. akt: 2015-01-22 14:10:08)
Wygrała walkę z nowotworem – wygrała walkę z samą sobą. Teraz uczy inne kobiety, jak znaleźć w sobie siłę, jak zapanować nad ciałem i umysłem. Wykorzystując swoje umiejętności trenera judo (ma czarny pas mistrzowski), postanowiła założyć szkołę samoobrony dla kobiet. Bo pielęgniarka Alicja Romanowska uważa, że życie dało jej drugą szansę. I że należy oddawać dobro, które się otrzymało od innych.
W dużych, pięknych oczach Alicji Romanowskiej widać coś więcej niż tylko zwyczajny uśmiech. To głęboka mądrość kobiety, która przeżyła to, o czym inni nie chcieliby nawet słyszeć. Pielęgniarka z Oddziału Neurochirurgii w szpitalu wojewódzkim w Elblągu przepracowała tu spokojnie ponad 20 lat. Założyła rodzinę, wychowywała dzieci. Żyła jak większość jej koleżanek z pracy - zwyczajnie, może z tą różnicą, że jej pasją już od dzieciństwa było judo. Trenowała zawzięcie, zdobywając kolejne szczeble umiejętności. Dwa lata temu usłyszała diagnozę: rak i to z przerzutami. To było jak uderzenie obuchem w głowę.
— Byłam na treningu judo i nagle bardzo źle się poczułam — wspomina. — Natychmiast trafiłam do szpitala i okazało się, że… nie ma już na co czekać. Bardzo szybko znalazłam się na stole operacyjnym, potem była chemioterapia. Przeszłam przez wszystko, co w takiej sytuacji nieuchronne: straciłam siły, wypadły mi włosy… Tak sobie myślę, że wytrzymałam tylko dzięki temu, że byłam przedtem tak bardzo fizycznie sprawna, tak „roztrenowana”. No i jeszcze dzięki temu, że na czas trafiłam w ręce wspaniałych specjalistów, naszych chirurgów onkologicznych: doktora Toczki, doktora Filipiuka. Oni mnie uratowali. Nigdy nie przestanę też być wdzięczna moim koleżankom i kolegom z pracy za to jak bardzo wspierali mnie podczas choroby. Zdaję sobie sprawę, że życie dało mi drugą szansę. Chcę teraz oddać to mega dobro, które dostałam od innych.
— Byłam na treningu judo i nagle bardzo źle się poczułam — wspomina. — Natychmiast trafiłam do szpitala i okazało się, że… nie ma już na co czekać. Bardzo szybko znalazłam się na stole operacyjnym, potem była chemioterapia. Przeszłam przez wszystko, co w takiej sytuacji nieuchronne: straciłam siły, wypadły mi włosy… Tak sobie myślę, że wytrzymałam tylko dzięki temu, że byłam przedtem tak bardzo fizycznie sprawna, tak „roztrenowana”. No i jeszcze dzięki temu, że na czas trafiłam w ręce wspaniałych specjalistów, naszych chirurgów onkologicznych: doktora Toczki, doktora Filipiuka. Oni mnie uratowali. Nigdy nie przestanę też być wdzięczna moim koleżankom i kolegom z pracy za to jak bardzo wspierali mnie podczas choroby. Zdaję sobie sprawę, że życie dało mi drugą szansę. Chcę teraz oddać to mega dobro, które dostałam od innych.
W szybkim powrocie do zdrowia znów pomogło Alicji judo. Wróciła na matę najszybciej jak było to możliwe. Po kilku miesiącach powróciła też do pracy na oddziale. Stopniowo odzyskiwała siły i dawną kondycję. Nie chciała taryfy ulgowej, wręcz przeciwnie. Wiedząc już jak łatwo można wszystko stracić, rzuciła się w wir życia. I zaczęła zupełnie inaczej patrzeć na świat.
— Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Teraz więcej obserwuję ludzi. Uważniej patrzę też na kobiety i widzę jak potrafią być silne, jak wiele mogą, jak są coraz bardziej świadome, czego chcą, co im się od życia należy. Pomyślałam też, że mogę im pomóc. Że mogę sprawić, żeby poczuły się jeszcze silniejsze, jeszcze bardziej pewne siebie, niezależne. Zdecydowałam, że bazując na swoich umiejętnościach, jako trenera judo, poprowadzę zajęcia samoobrony dla kobiet.
— Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Teraz więcej obserwuję ludzi. Uważniej patrzę też na kobiety i widzę jak potrafią być silne, jak wiele mogą, jak są coraz bardziej świadome, czego chcą, co im się od życia należy. Pomyślałam też, że mogę im pomóc. Że mogę sprawić, żeby poczuły się jeszcze silniejsze, jeszcze bardziej pewne siebie, niezależne. Zdecydowałam, że bazując na swoich umiejętnościach, jako trenera judo, poprowadzę zajęcia samoobrony dla kobiet.
Zajęcia z Alicją Romanowską odbywają się w każdą środę od godz. 19.00 w Zespole Szkół Mechanicznych przy ul. Komeńskiego 39. A ponieważ treningi zaplanowane są pod kątem indywidualnych możliwości każdej z uczestniczek, do grupy można dołączyć w dowolnej chwili.
— Każda z pań „idzie” tu swoim tempem, nie oglądając się na to, co robią, czy czego nie robią inne panie. Chcę by miały tu spokój i komfort odkrywania samych siebie. To ma być dla nich satysfakcja i przyjemność. Nie ma stresu. W końcu, „judo” to po japońsku „łagodna, miękka droga” (przez życie). Ale to nie oznacza słabości. Wręcz przeciwnie, chcę żeby kobiety odkrywały w sobie pokłady siły, żeby się nie bały życia, żeby potrafiły odpowiednio zareagować, gdy znajdą się w niebezpieczeństwie. Wszelkie ograniczenia istnieją jedynie w naszych głowach. Możemy dużo więcej niż nam się wydaje — podkreśla z przekonaniem Alicja.
— Każda z pań „idzie” tu swoim tempem, nie oglądając się na to, co robią, czy czego nie robią inne panie. Chcę by miały tu spokój i komfort odkrywania samych siebie. To ma być dla nich satysfakcja i przyjemność. Nie ma stresu. W końcu, „judo” to po japońsku „łagodna, miękka droga” (przez życie). Ale to nie oznacza słabości. Wręcz przeciwnie, chcę żeby kobiety odkrywały w sobie pokłady siły, żeby się nie bały życia, żeby potrafiły odpowiednio zareagować, gdy znajdą się w niebezpieczeństwie. Wszelkie ograniczenia istnieją jedynie w naszych głowach. Możemy dużo więcej niż nam się wydaje — podkreśla z przekonaniem Alicja.
W tym przypadku judo okazało się zaraźliwe. Ukochaną przez siebie sztuką walki Alicja bardzo wcześnie zaraziła swoje dzieci. Oboje (córka – 21 lat, syn- 19) z zapałem trenują. Córka prowadzi też zajęcia judo dla niepełnosprawnych dzieci.
— Dobrze, że judo „przyszło” do mnie — zamyśla się Alicja. — Zawsze było dla mnie i pasją, i przyjemnością. Ale okazało się też terapią na trudne chwile, jakich mi życie nie poskąpiło. Jestem pewna, że w jakiś sposób judo uratowało mi to życie.
I dodaje. — Judo to dla mnie wciąż wyzwanie. Ale kiedy schodzę z maty, czuję się zawsze bardzo zmęczona i bardzo, bardzo szczęśliwa.
Alicji Romanowskiej wysłuchała Anna Kowalska
— Dobrze, że judo „przyszło” do mnie — zamyśla się Alicja. — Zawsze było dla mnie i pasją, i przyjemnością. Ale okazało się też terapią na trudne chwile, jakich mi życie nie poskąpiło. Jestem pewna, że w jakiś sposób judo uratowało mi to życie.
I dodaje. — Judo to dla mnie wciąż wyzwanie. Ale kiedy schodzę z maty, czuję się zawsze bardzo zmęczona i bardzo, bardzo szczęśliwa.
Alicji Romanowskiej wysłuchała Anna Kowalska
Źródło: Artykuł internauty
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
iwona #1644147 | 87.205.*.* 23 sty 2015 20:04
Alę znam od kilka lat.Właśnie w trakcie leczenia nowotworu zaprzyjaźniłyśmy się .To wulkan kobiety i dobry kompan .Jest jej pełno wszędzie.Nie ma czasu na grymasy. Dźwignęła niemożliwe czyli "raka". Bardzo polecam kontakt z nią .To ciepła pełna optymizmu kobieta.Stawie sobie cele i osiąga je.A teraz prosze...instruktor judo.Zamiast już odpoczywać ona nie -idzie dalej. Pozdrawiam Cię kochana
odpowiedz na ten komentarz
Janosik :-) #1643148 | 87.205.*.* 22 sty 2015 19:59
ależ to trzeba być cholernikiem :-) żeby raka sprowadzić do parteru, przydusić i kazać się poddać !!!!. Mam przyjemność oglądać Alę w akcji na treningach i jestem pełen podziwu !!!
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz