Dwie kobiety, dwa style i jedna wystawa. Wyłoga i Stankiewicz w Galerii El

2015-02-12 21:21:00(ost. akt: 2015-02-13 12:16:52)

Autor zdjęcia: Michał Skroboszewski

Jedna lubuje się w tworzeniu ilustracji i w malarstwie akrylowym. Pasją drugiej są portrety. Jedna lubi wyraziste kolory, domeną drugiej są stonowane barwy. Dwie artystki i dwa style, które łączy Elbląg, przyjaźń z czasów liceum plastycznego i ... młody wiek. W Galerii EL otwarto w czwartek (12.02) wspólną wystawę dwóch elblążanek: Moniki Wyłogi i Wioli Stankiewicz.
Skąd pomysł na wspólną wystawę? Obie panie zgodnie przyznają, że z sentymentu: artystki pochodzą z Elbląga, tu kończyły szkołę podstawową, a znają się i przyjaźnią od szkoły średniej, do której uczęszczały w Gdyni Orłowie. Ale pomysł na wspólną wystawę wziął się także ze swoistego kontrastu. Monika Wyłoga (rocznik 1986) i Wiola Stankiewicz (rocznik 1987) to bowiem artystki różne: o ile na obrazach i ilustracjach tej pierwszej dominuje wyrazisty kolor, miejscami bardzo dekoracyjny brokat i postacie rodem z amerykańskich reklam z lat 60, to portrety drugiej charakteryzuje wyciszona paleta barw: kremowa biel, szarość i pastelowe błękity to znak rozpoznawczy Wioli Stankiewicz.

Monika Wyłoga prowadzi ze swoimi odbiorcami swoistą narrację cyklem prac z serii "Zabawa". Tą ostatnią artystka interpretuje jednak na wiele sposobów, często bawiąc się konwencją i przełamując ją w nieco mroczny i nierzadko niepozbawiony perwersji sposób.
- Samo słowo "zabawa" ma już dziś bardzo wiele znaczeń; postacie na obrazach mają więc za zadanie wciągnąć widza w tę moją zabawę i wymusić na nim postawienie sobie pytania "do czego ta zabawa tak naprawdę prowadzi i jaki będzie jej finał" - mówi Monika Wyłoga.

Jest tu więc zakneblowany erotyczną zabawką mężczyzna, maluchy-pajacyki, dla których wspólnym mianownikiem jest sznurek od skakanki, czy zastygłe w ekstatycznej wręcz euforii pływaczki. Oglądając prace Moniki Wyłogi widzowi samoistnie nasuwa się pytanie: jakiej rozrywki tak naprawdę oczekujemy? A warto znaleźć odpowiedź na te pytanie, bo rodzaj zabawy, której szuka człowiek, ściśle go określa.

Swoistą narrację z widzem prowadzi także Wiola Stankiewicz pracami ujętymi w cykl "Najprostsza historia miłosna": stworzony lekkimi pociągnięciami pędzla, na tle szarości, rozbielonego indygo i srebrzystej bieli, opowiada o uczuciu łączącym kobietę i niedźwiadka.
- Postanowiłam pokonać swoją słabość i napisać opowiadanie równoległe do wystawy. Jednak portrety nie będą uzupełniały opowiadania; obie narracje - ta na obrazach i ta w opowiadaniu istnieją jedynie obok siebie. Jednym słowem to, co maluję, nie jest ilustracją do tego, co napiszę - mówi Stankiewicz.

Artystka, o której talencie pisarskim będziemy się mogli przekonać już wkrótce, daje więc swoim odbiorcom klucz, aby mogli otworzyć drzwi do wyobraźni.
- Prace są tylko wspomnieniem, migawką, która mogłaby się pojawić w opowiadaniu, ale niekoniecznie można dokładnie wskazać, w którym miejscu - dodaje

Wystawa będzie czynna do 15 marca 2015 r.
as