Zawsze ciągnęło ją do sportu. Z wiekiem jest coraz bardziej odważna, pełna werwy, życia i planów
2015-04-22 08:00:00(ost. akt: 2015-04-22 08:58:47)
Elżbieta Sambor do sportu lgnęła od dziecka. Przestała trenować wyczynowo w młodym wieku, jednak niedosyt pozostał i w 2014 roku wróciła do treningów. Niedawno zdobyła złoty medal w skoku wzwyż i ustanowiła rekord Polski w pięcioboju w kategorii wiekowej do lat 50 podczas Halowych Mistrzostw Europy Weteranów w Toruniu.
Mistrzostwa Europy Weteranów rozegrane w Toruniu (23-28 marzec) były dla pani Elżbiety pierwszymi zawodami o takiej randze. I od razu zakończonymi sukcesem. Sportsmenka zwyciężyła w skoku wzwyż, pokonując wysokość 1,44 m i skoczyła o trzy centymetry wyżej od zawodniczek, które uplasowały się ex-aequo na drugim miejscu.
— Ustanowiłam także rekord Polski w pięcioboju, w kategorii do lat 50. Przez całe zawody walczyłam z kontuzją Achillesa, która szczególnie mocno odezwała się przy konkurencji trójskoku, przez co nie udało mi się ukończyć wszystkich skoków — wspomina pani Elżbieta.
— Ustanowiłam także rekord Polski w pięcioboju, w kategorii do lat 50. Przez całe zawody walczyłam z kontuzją Achillesa, która szczególnie mocno odezwała się przy konkurencji trójskoku, przez co nie udało mi się ukończyć wszystkich skoków — wspomina pani Elżbieta.
Do sportu ciągnęło ją od zawsze.
— Sport, to w moim domu rodzinnym tradycja. Tato w młodości trochę trenował, sędziował nawet podnoszenie ciężarów. Ja zawsze byłam aktywna, a swoją przygodę ze sportem rozpoczęłam w czwartej klasie podstawówki — wspomina. — Od zawsze byłam zakochana w lekkiej atletyce. Splot wydarzeń sprawił jednak, że przestałam trenować wyczynowo w młodym wieku. Jednak niedosyt we mnie pozostał.
Rozpoczęła więc pracę z dziećmi, w szkole podstawowej. Zaczęła uczyć wychowania fizycznego. — W międzyczasie próbowałam pływania od podstaw, zaczęłam nawet startować w elbląskich zawodach Masters. Ciągnęło mnie także w kierunku triathlonu — mówi.
— Sport, to w moim domu rodzinnym tradycja. Tato w młodości trochę trenował, sędziował nawet podnoszenie ciężarów. Ja zawsze byłam aktywna, a swoją przygodę ze sportem rozpoczęłam w czwartej klasie podstawówki — wspomina. — Od zawsze byłam zakochana w lekkiej atletyce. Splot wydarzeń sprawił jednak, że przestałam trenować wyczynowo w młodym wieku. Jednak niedosyt we mnie pozostał.
Rozpoczęła więc pracę z dziećmi, w szkole podstawowej. Zaczęła uczyć wychowania fizycznego. — W międzyczasie próbowałam pływania od podstaw, zaczęłam nawet startować w elbląskich zawodach Masters. Ciągnęło mnie także w kierunku triathlonu — mówi.
Pani Elżbieta wróciła do sportu wyczynowego w sierpniu 2014 roku.
— Sama sobie jestem trenerem. Trening jest bardzo amatorski i dorywczy. Opiera się głównie na bieganiu. Korzystam także z uprzejmości jednej ze szkół i trenuję na sali gimnastycznej — mówi sportsmenka. — Bardzo dużo dają mi także treningi w ramach terapii zajęciowej, którą prowadzę z niepełnosprawnymi umysłowo dziećmi. Chodzę także na basen dwa razy w tygodniu. Są takie myśli, żeby rozpisać sobie plan treningowy, ale co do tego muszę jeszcze zasięgnąć fachowych porad.
— Sama sobie jestem trenerem. Trening jest bardzo amatorski i dorywczy. Opiera się głównie na bieganiu. Korzystam także z uprzejmości jednej ze szkół i trenuję na sali gimnastycznej — mówi sportsmenka. — Bardzo dużo dają mi także treningi w ramach terapii zajęciowej, którą prowadzę z niepełnosprawnymi umysłowo dziećmi. Chodzę także na basen dwa razy w tygodniu. Są takie myśli, żeby rozpisać sobie plan treningowy, ale co do tego muszę jeszcze zasięgnąć fachowych porad.
O sportowcach, którzy skończyli 35 lat i dalej trenują wyczynowo mówi się "weterani". Pani Elżbieta mimo skończonych 50 lat weteranką się jednak nie czuje.
— Jestem pełna werwy, życia i planów. Atmosfera na spotkaniach weterańskich jest zawsze przesympatyczna. Mam już plany na kilka kolejnych startów i czuję chęć startowania — dodaje.
— Jestem pełna werwy, życia i planów. Atmosfera na spotkaniach weterańskich jest zawsze przesympatyczna. Mam już plany na kilka kolejnych startów i czuję chęć startowania — dodaje.
Marzy o starcie na Mistrzostwach Świata weteranów w lekkoatletyce w Lyonie we Francji.
— Może uda się pojechać... Przerażają mnie opłaty, więc będę się starała pozyskać jakieś środki od sponsorów. Widziałam już listę zgłoszeń, na której są znane sportowe nazwiska. Ja chciałabym wystartować w skoku wzwyż, w trójskoku i w siedmioboju — wylicza.
— Może uda się pojechać... Przerażają mnie opłaty, więc będę się starała pozyskać jakieś środki od sponsorów. Widziałam już listę zgłoszeń, na której są znane sportowe nazwiska. Ja chciałabym wystartować w skoku wzwyż, w trójskoku i w siedmioboju — wylicza.
Najbliższą imprezą dla weteranów-lekkoatletów będą mistrzostwa Polski w konkurencjach rzutowych, rozegrane w Sopocie. Tu pani Elżbieta zamierza trochę... porzucać oszczepem.
— Chociaż jeszcze nigdy w życiu tego nie robiłam — przyznaje. — Jednak myślę, że jeśli skoków przez płotki spróbowałam po raz pierwszy po ukończeniu 50 lat i jakoś poszło, to może z oszczepem będzie podobnie. Z wiekiem jestem chyba coraz bardziej odważna — śmieje się medalistka.
Aleksandra Szymańska
— Chociaż jeszcze nigdy w życiu tego nie robiłam — przyznaje. — Jednak myślę, że jeśli skoków przez płotki spróbowałam po raz pierwszy po ukończeniu 50 lat i jakoś poszło, to może z oszczepem będzie podobnie. Z wiekiem jestem chyba coraz bardziej odważna — śmieje się medalistka.
Aleksandra Szymańska
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Marek #1765313 | 178.16.*.* 29 cze 2015 22:36
Brawo Ela. Jest wielu co mogą, ale trzeba jeszcze chcieć.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz