Stare Miasto było zrównane z ziemią, na każdym kroku widać było Rosjan. Pani Monika wspomina rok 1945
2015-05-10 18:30:00(ost. akt: 2015-05-10 18:38:16)
70 lat temu zakończyła się II wojna światowa w Europie. Do zniszczonego, zdobytego trzy miesiące wcześniej Elbląga napływała polska ludność. Monika Giersz trafiła tutaj latem 1945 r. Mieszka do dzisiaj. Podzieliła się z nami swoimi wspomnieniami.
Monika Giersz ma obecnie 96 lat i jest zapewne jednym z ostatnich żyjących pionierów, którzy po II wojnie światowej zasiedlali Elbląg. Nam opowiedziała o swoich losach o tym, jak i dlaczego trafiła do naszego miasta i jak zapamiętała dawny Elbląg.
Do Elbląga pani Monika trafiła po długiej, wojennej tułaczce, która prowadziła od Lubawy, przez Lidzbark Welski, gdzie zastał ją początek wojny, Malbork, po Ryjewo pod Sztumem. Do Elbląga po raz pierwszy trafiła w styczniu 1941 r., na roboty przymusowe.
— Przez cztery lata pracowałam w hotelu Münzmeister Inh, który znajdował się na Starym Mieście. Opiekowałam się dwójką dzieci państwa Pastewskich, właścicieli hotelu i pomagałam w codziennych pracach domowych. Nie miałam tam źle. Państwo Pastewscy ufali mi i zawsze traktowali bardzo dobrze — opowiada.
— Przez cztery lata pracowałam w hotelu Münzmeister Inh, który znajdował się na Starym Mieście. Opiekowałam się dwójką dzieci państwa Pastewskich, właścicieli hotelu i pomagałam w codziennych pracach domowych. Nie miałam tam źle. Państwo Pastewscy ufali mi i zawsze traktowali bardzo dobrze — opowiada.
W styczniu 1945 r. do Elbląga wkroczyły wojska Armii Radzieckiej. Zaczęło się zdobywanie miasta, w którym każdego dnia robiło się niebezpieczniej. Wraz z rodziną Pastewskich pani Monika uciekła do wsi Wierciny. Tam ich drogi się rozeszły: Artur Pastewski dekretem został zesłany w głąb Rosji, a pani Monika na jakiś czas wróciła do domu rodzinnego w Lidzbarku Welskim.
Do Elbląga wróciła ponownie w sierpniu 1945 r.
— Na każdym kroku widać było Rosjan, trwała wywózka sprzętu militarnego i gospodarczego. Nocami w mieście było bardzo niebezpiecznie, szerzyły się grabieże, rozboje i gwałty. Łupem szabrowników padało dosłownie wszystko. Stare Miasto było zrównane z ziemią, wszędzie tylko pył i gruzy, dlatego osiedlający się tu Polacy starali się mieszkać razem w śródmieściu — opowiada kobieta.
Do Elbląga wróciła ponownie w sierpniu 1945 r.
— Na każdym kroku widać było Rosjan, trwała wywózka sprzętu militarnego i gospodarczego. Nocami w mieście było bardzo niebezpiecznie, szerzyły się grabieże, rozboje i gwałty. Łupem szabrowników padało dosłownie wszystko. Stare Miasto było zrównane z ziemią, wszędzie tylko pył i gruzy, dlatego osiedlający się tu Polacy starali się mieszkać razem w śródmieściu — opowiada kobieta.
Po powrocie do Elbląga pani Monika zamieszkała u rodziny zawiadowcy stacji PKP, którzy mieszkali blisko dworca.
— Spałam na podłodze pod leżanką, bo nie było miejsca. Pamiętam, że tego lata strasznie doskwierały nam komary; były dosłownie wszędzie, wlatywały przez okna, w których nie było szyb, bo brakowało szkła — wspomina kobieta.
— Spałam na podłodze pod leżanką, bo nie było miejsca. Pamiętam, że tego lata strasznie doskwierały nam komary; były dosłownie wszędzie, wlatywały przez okna, w których nie było szyb, bo brakowało szkła — wspomina kobieta.
Na kolei pani Monika rozpoczęła także pracę. Była referentem gospodarki inwentarzowej i materiałowej, a także sekretarką. Znała język niemiecki i pisała na maszynie. Także na kolei poznała swojego męża, który był dyżurnym ruchu na stacji PKP w Elblągu. Pierwsze lata w powojennym Elblągu nie należały do łatwych.
— Pierwszą pensję dostałam dopiero po kilku miesiącach pracy, w październiku. Stołowaliśmy się na stołówce w Zamechu. Posiłki były tak skromne, że śmialiśmy się, iż jednego dnia była do jedzenia woda z kartoflami, a innym razem kartofle z wodą — uśmiecha się kobieta. — Ale każdy pomagał sobie, jak mógł: jeszcze w czasie wojny dokarmialiśmy choćby chlebem, czy rybami robotników, którzy pracowali w fabryce Schichaua — wspomina.
Dzięki znajomości języka niemieckiego przez pewien czas pani Monika tłumaczyła także kazania ks. Paulussa Herrmanna na język polski, potem fonetycznie zapisywała je po niemiecku, a on czytał je po polsku. Ks. Hermmann był jednym z nielicznych księży katolickich przebywających po II wojnie światowej w Elblągu.
Pani Monika z koleją była związana do 1948 roku. Potem zrobiła przerwę w pracy. Na świecie pojawiły się dzieci.
— Pierwszą pensję dostałam dopiero po kilku miesiącach pracy, w październiku. Stołowaliśmy się na stołówce w Zamechu. Posiłki były tak skromne, że śmialiśmy się, iż jednego dnia była do jedzenia woda z kartoflami, a innym razem kartofle z wodą — uśmiecha się kobieta. — Ale każdy pomagał sobie, jak mógł: jeszcze w czasie wojny dokarmialiśmy choćby chlebem, czy rybami robotników, którzy pracowali w fabryce Schichaua — wspomina.
Dzięki znajomości języka niemieckiego przez pewien czas pani Monika tłumaczyła także kazania ks. Paulussa Herrmanna na język polski, potem fonetycznie zapisywała je po niemiecku, a on czytał je po polsku. Ks. Hermmann był jednym z nielicznych księży katolickich przebywających po II wojnie światowej w Elblągu.
Pani Monika z koleją była związana do 1948 roku. Potem zrobiła przerwę w pracy. Na świecie pojawiły się dzieci.
Dzisiaj dawny Elbląg wspomina z sentymentem.
— Czasy były ciężkie, wszędzie braki, kolejki, potem kartki. Ale jak człowiek był młody, to niedogodności znosił lepiej. Dziś moim nieszczęściem jest to, że zdrowie nie pozwala mi już wychodzić na dwór i spacerować po naszym pięknym Elblągu — mówi pani Monika.
— Czasy były ciężkie, wszędzie braki, kolejki, potem kartki. Ale jak człowiek był młody, to niedogodności znosił lepiej. Dziś moim nieszczęściem jest to, że zdrowie nie pozwala mi już wychodzić na dwór i spacerować po naszym pięknym Elblągu — mówi pani Monika.
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Ela #1733395 | 81.190.*.* 13 maj 2015 05:45
Wszystkiego dobrego Pani Moniko.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz