Miłość do cymbałów wileńskich zaszczepił mu jego dziadek

2015-07-06 09:20:00(ost. akt: 2015-07-06 09:35:50)
Piotra Krupskiego, grającego na cymbałach wileńskich, można spotkać podczas imprez plenerowych na starówce

Piotra Krupskiego, grającego na cymbałach wileńskich, można spotkać podczas imprez plenerowych na starówce

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

Na cymbałach wileńskich grał jego dziadek, a on postanowił kontynuować rodzinne tradycje. I robi to z bardzo dobrym skutkiem. Niedawno na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym zajął drugie miejsce.
Piotr Krupski nie jest w Elblągu postacią anonimową. Z zawodu inżynier, z pasji - kompozytor, producent i wykonawca muzyki elektronicznej. Przygoda pana Piotra z klawiszami i syntezatorami rozpoczęła się w 1994 r. Niespełna 10 lat później zadebiutował kasetą „Kombimus”. Pasja rozwijała się przez kolejne lata. W 2012 r. przyszedł jednak czas na zmiany. Pan Piotr rozpoczął koncertowanie na... cymbałach wileńskich.
— Ciągle poszukiwałem najlepszej formy wyrażenia siebie w muzyce. Gdy byłem jeszcze dzieckiem, mój dziadek zaszczepił we mnie miłość do cymbałów wileńskich, która rozkwitła dopiero wiele lat później — opowiada.

Dziadek pana Piotra, Józef Krupski, był wybitnym cymbalistą, który zajmował pierwsze miejsca na różnych festiwalach muzyki ludowej.
— Po 20 latach od śmierci dziadka, gdy nie było już jego instrumentu, zleciłem budowę cymbałów lutnikowi i samodzielnie rozpocząłem naukę repertuaru z nagrań. Pragnąłem, aby rodzinna tradycja nie poszła w zapomnienie — mówi Piotr Krupski.

Pan Piotr okazał się godnym kontynuatorem rodzinnej tradycji. Pod koniec czerwca br. wystąpił na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym.
— To największa i najważniejsza impreza związana z muzyką tradycyjną w Polsce. Aby wziąć udział w zmaganiach konkursowych należy przejść eliminację na poziomie wojewódzkim. Dla województwa warmińsko-mazurskiego odpowiednim do tego miejscem jest Międzynarodowy Jarmark Folkloru w Węgorzewie — opowiada pan Piotr. — W ubiegłym roku występując tam w konkursie otrzymałem nominację do tegorocznego festiwalu w Kazimierzu Dolnym. Dla uczestników festiwalu wymagana jest akredytacja. Niestety, instytucje związane z kulturą w Elblągu odmówiły, więc pojechałem na własny koszt, promując w kraju nasze miasto.
W tym roku festiwal zgromadził około 800 artystów uprawiających autentyczną muzykę tradycyjną. Pan Piotr wystartował w kategorii „folklor-kontynuacja”, gdzie zagrał na cymbałach wileńskich.
— W tej kategorii wystąpiło 13 uczestników (solistów i zespołów). Regulamin przewidywał, że w ciągu 10 minut należało zagrać cztery utwory. Ja wybrałem te, które kiedyś grał mój dziadek: „Marsz weselny”, „Walc niebieski”, „Oberek” oraz „Kozak” — wymienia pan Piotr. — I szczerze mówiąc nie spodziewałem się zająć drugiego miejsca.

Wygrana pozwoli panu Piotrowi na kontynuowanie rodzinnej tradycji. Na co dzień muzyka można spotkać m.in na Starym Mieście, gdzie w słoneczne dni umila czas turystom i elblążanom grą na dźwięcznych cymbałach.
— Spotykam się z bardzo życzliwymi opiniami. Muzyka płynąca z cymbałów jest delikatna, kojąca, uspokajająca. Gdy w 2012 r. po raz pierwszy wyszedłem z instrumentem na starówkę, często słyszałem, że brakowało muzycznego ożywienia w tym miejscu — mówi.
Aleksandra Szymańska

Źródło: Dziennik Elbląski