Pikieta na starówce pod hasłem "Stop gwałtom"

2015-07-14 16:45:49(ost. akt: 2015-07-15 15:38:28)

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

Przyjechały z różnych miast, by wyrazić swoją solidarność z Aleksandrą, elbląską tłumaczką, która we wrześniu 2013 roku była molestowana i została zgwałcona przez ratowników medycznych. Obaj mężczyźni za ten czyn otrzymali kary więzienia w zawieszeniu.
Około 100 uczestników spotkało się we wtorek przed Bramą Targową, by protestować pod hasłem "Stop gwałtom". Akcję zorganizowała warszawska fundacja Feminoteka.
— Akcją w Elblągu wyrażamy swoje głębokie oburzenie dla sposobu, w jaki wszelkie instytucje, które zobowiązane są do pomocy i wsparcia dla osoby pokrzywdzonej potraktowały panią Aleksandrę — mówi Joanna Piotrowska, prezeska Fundacji Feminoteka. — Rocznie od 80 do 150 tysięcy kobiet doświadcza w Polsce różnych form przemocy seksualnej, ale na policję zgłasza się niewiele ponad dwa tysiące. Dlaczego? Kobiety wstydzą się i boją się reakcji wszystkich instytucji zobowiązanych do udzielenia im pomocy. Policjanci, prokuratorzy i sędziowie kierują się w takich sprawach stereotypami i przerzucają winę i odpowiedzialność ze sprawcy na ofiarę,

Średnia kara za gwałt ze szczególnym okrucieństwem jest w Polsce najniższa i wynosi 3,3 lat. W krajach Europy Zachodniej za popełnienie takiego czynu otrzymuje się karę minimum 7 lat pozbawienia wolności.
— To jest paradoks, bo polskie prawo w tej kwestii jest bardzo dobre. W lipcu wyjdą wytyczne dla policji ws. ochrony ofiar gwałtów, takie procedury wejdą także do służb medycznych — wylicza Joanna Piotrowska. — Zostało także zmienione prawo karne jeśli chodzi o gwałt, natomiast ono nie jest realizowane. Cały czas problem jaki mamy, to problem z tym, co mają w głowach policjanci, prokuratorzy i sędziowie... Wszyscy, którzy stykają się z ofiarami gwałtów.

Przypomnijmy: do gwałtu na elbląskiej tłumaczce doszło podczas szkolenia w Kaliningradzie z udziałem ratowników medycznych. Pokrzywdzona pani Aleksandra pojechała tam w roli tłumaczki. Jak opowiadała, w hotelu Mariusz C. dwukrotnie ją zgwałcił, a Jarosław G. zmuszał do wykonywania innych czynności seksualnych.

Proces trwał ponad rok. W jego efekcie o baj ratownicy medyczni zostali uznani winnymi i skazani, ale na kary w zawieszeniu, więc nie trafią za kratki. Mariusz C. za zgwałcenie tłumaczki usłyszał wyrok dwóch lat więzienia (w zawieszeniu na 5 lat), a Jarosław G. za dokonanie tzw. innej czynności seksualnej na osiem miesięcy więzienia (w zawieszeniu na 3 lata). Obaj mężczyźni mają także zapłacić poszkodowanej odpowiednio 30 tys. zł oraz 10 tys. zł tytułem rekompensaty za doznaną krzywdę.
AS