Uczcili pamięć ofiar Sprawy Elbląskiej. "Kaci zabrali i i złamali najlepsze lata mojego życia"

2015-07-17 13:37:41(ost. akt: 2015-07-17 14:57:41)

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

„Sprawa Elbląska” dotyczy wydarzeń z nocy 16 na 17 lipca 1949 r., kiedy doszło do pożaru w elbląskim Zamechu. Represje spotkały przeszło setkę osób, w tym ludzi niezwiązanych z Zamechem. Ich aresztowania miał polityczny charakter. W piątek (17.07) odbyły się uroczystości upamiętniające tamto wydarzenie.

W nocy z 16 na 17 lipca 1949 r. wybuchł pożar w jednej z hal turbinowych Zakładów Mechanicznych im. Świerczewskiego (późniejszego „Zamechu"), który rozpoczął Sprawę Elbląską.

Rankiem funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa rozpoczęli aresztowania. Głównymi podejrzanymi byli przede wszystkim pracownicy zakładu, głównie reemigranci z Francji. Szefem siatki wywiadowczo-dywersyjnej miał być Jean Bastard, Francuz mieszkający w Elblągu.
— Pod zarzutem sabotażu i podpalenia hali do 1 września 1949 roku zatrzymano ponad 100 osób. Ludzi zabierano z domów w piżamach: część przesłuchiwano w Elblągu, część zawożono do Gdańska — opowiada Grażyna Wosińska, dziennikarka, autorka powieści "Pożar i szpiedzy", pierwszej publikacji zgłębiającej historię tamtych wydarzeń. — Ludzie byli przerażeni. Tym bardziej, że już wcześniej władza zadbała o to, by wmówić ludziom, że oto mamy czasy, w których wszędzie czai się wróg, a szpiedzy imperialistycznego zachodu chcą za wszelką cenę zdławić monopartyjne państwo socjalistyczne.

Część aresztowanych w tzw. "sprawie elbląskiej" nie miała żadnych związków z tym zakładem produkcyjnym, ich areszt miał charakter polityczny. W więzieniach rozgrywały się ludzkie dramaty. Wielogodzinne przesłuchania, bicie szpicrutą, podtapianie, karcer, głodzenie, to tylko niektóre z tortur, które przeżył Józef Olejniczak, który w sfingowanym przez bezpiekę procesie dostał karę 11 lat więzienia. -
— Wszyscy współtowarzysze niedoli odeszli, zostałem tylko ja — mówił podczas piątkowych uroczystości. — Często wracam myślami do tamtych wydarzeń. W chwili aresztowania miałem 23 lata, w więzieniu przesiedziałem kolejne sześć. Bezpieka sfabrykowała proces, a kaci zabrali i i złamali najlepsze lata mojego życia.

Sprawa Elbląska nigdy nie została zamknięta, a zbrodniarze nie zostali ukarani.
— My, potomni, musimy pamiętać o tych wydarzeniach by taka sytuacja się nie powtórzyła. Są jeszcze rejony świata gdzie rządzi monopartia, a całe jednostki społeczne są zniewolone — dodaje Grażyna Wosińska. — Dlatego pamięć o tych wydarzeniach nie może umrzeć, a ideologia nie może zwyciężyć wartości. To memento dla władzy.
as

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. czasownik niedokonany #1778213 | 188.146.*.* 18 lip 2015 11:15

    "Szefem siatki wywiadowczo-dywersyjnej miał być Jean Bastard, Francuz mieszkający w Elblągu." Miał być ? Czyli co, ktoś go mianował na to stanowisko czy sam tak zaplanował ? I co został tym szefem czy tylko na zamiarach się skończyło ?

    odpowiedz na ten komentarz