Miłość do wędrówek trwa całe życie. Klub Turystów Pieszych Delta kończy 55 lat

2015-10-04 08:05:00(ost. akt: 2017-07-24 22:33:30)
Bogusław Warejko i Andrzej Wiśniewski związani są z Deltą od jej początków

Bogusław Warejko i Andrzej Wiśniewski związani są z Deltą od jej początków

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

Teraz nie ma już takiego wędrowania jak dawniej. Prym wiedzie masówka, zadeptane Tarty i Bieszczady. Gdy kiedyś zachodziliśmy przed wiejską chatę, ta przeważnie była ona otwarta. Jeśli nie było gospodarza, to się na niego czekało. Wiedzieliśmy, że da nam jeść, ugości. A dzisiaj? Kto wpuści nieznajomego do domu?
Klub Turystów Pieszych PTTK Delta kończy 55 lat i jest dzieckiem Wojciecha Zajchowskiego, przewodniczącego Koła Terenowego PTTK nr 1. Nazwa nawiązuje do pobliskiej Elblągowi delty Wisły.

Andrzej Wiśniewski maszeruje w Delcie już ponad pół wieku. — A dokładnie od 1962 roku. Kolega powiedział mi, że zapisał się na Rajd Świętokrzyski Delty, ale nie może na niego pojechać i żebym ja zgłosił się za niego. W pokoiku, w podziemiach PTTK na ul. Krótkiej, urzędował wówczas Józek Bagiński. W otoczeniu swojej gromady kompletował uczestników rajdu i ja jako stary harcerski wyrypiarz nie miałem trudności, by odnaleźć się wśród tych ludzi. Za kilka dni siedziałem z nimi przy rajdowym ognisku i szukałem drogi na mapie. Byłem wśród przyjaciół — wspomina Wiśniewski.

Co takiego jest w pieszym wędrowaniu, że wciąga ono człowieka w sekundę i na całe życie?

— Możemy oderwać się od codzienności, poznać nowych ludzi, zwiedzić dalsze i bliższe okolice, mamy kontakt z przyrodą — mówi Bogusław Warejko. — Teraz nie ma już takiego wędrowania jak dawniej. Prym wiedzie masówka, zadeptane Tarty i Bieszczady. Gdy kiedyś zachodziliśmy przed wiejską chatę, ta przeważnie była ona otwarta. Jeśli nie było gospodarza, to się na niego czekało. Wiedzieliśmy, że da nam jeść, ugości. A dzisiaj? Kto wpuści nieznajomego do domu?

Delta to również przyjaźnie na całe życie.

— Podczas wędrówki, zwłaszcza tej po górach, gdy się idzie się 25 kilometrów dziennie, poznajemy ludzi, na których możemy polegać. Bo jeśli on wytrzymuje takie trudy, to znaczy, że jest przyzwoitym człowiekiem - tak uważam. Sprawdza się w ten sposób jego charakter. W Delcie zawiązałem przyjaźnie na całe życie. Nawet dzisiaj, gdy jestem w trudnej sytuacji, bo choruje moja żona, to największą pomoc otrzymuję od moich turystycznych przyjaciół. Od tych, z którymi wędrowałem — mówi Wiśniewski.


Delcie zawdzięczamy również oznakowanie szlaków pieszych Wysoczyzny Elbląskiej.


— To było w latach 60. Znakując często kłóciliśmy się, jak to mówią: ząb za ząb. Zawsze to było nie to drzewo, nie to miejsce. Ktoś patrzący na nas z boku bałby się, że za chwilę pójdą w ruch pędzle i siekierki, którymi torowaliśmy sobie drogę przed znakowaniem. Ale już na drugi rok cieszyliśmy się, że zgodnie z naszymi znakami wydeptano ścieżkę, więc ludzie korzystali jednak z tych szlaków — mówi Wiśniewski. 

Delta, jak podkreśla Andrzej Wiśniewski, zrzeszała wspaniałych ludzi.
— Bolesław Kołtun już, niestety, nieżyjący był wieloletnim prezesem klubu. Uważam go za najwspanialszego człowieka, jakiego w życiu znałem. Miał wielki hart ducha i kulturę osobistą. Bardzo dużo przeszedł. AK-owiec, potem aresztowany przez NKWD, dostał 15 lat łagru. To był twardy sybirak, przetrwał Kołym i Kamczatkę — wspomina Wiśniewski.

Delta połączyła też wiele par.
— Gdy poznałem żonę, to byłym już zapalczywym turystą górskim. Więc zanim się ożeniłem, to wziąłem ją na wędrówkę po górach, by sprawdzić, czy się na moją żonę nadaje. Gdyby się nie sprawdziła, no to nie wiem, co by było... — mówi Wiśniewski.
— Gdy pobierali się członkowie klubu, to podpisywali cyrograf: żona nie będzie mężowi broniła udziału w wycieczkach, nawet wtedy, jak sama nie będzie mogła iść. A mąż nie będzie za bardzo angażował żony w prace domowe, by mogła chodzić na piesze wyprawy. 
Małżeństw w Delcie było wiele, a nasza córka powstała na jednym ze szlaków, przy zwalonym moście — dodaje Warejko.

Oczywiście turyści z Delty nie zapomnieli o Bażantarni. Ją znają na wylot.
— Był taki zastęp harcerek elbląskich Jaszczurek. W latach 1946-1947, pod kierunkiem Alfreda Mowczko, to właśnie one malowały pierwsze szlaki Bażantarni. Na początku lat 60. wzięła się za to Delta. Uporządkowaliśmy znakowanie. Szlak Czerwony „Nad Srebrnym Potokiem”, Zielony „Szlak Jaszczurek”, na pamiątkę harcerek i okrężny Szlak Niebieski „Górski” i „Leśny”, potem doszedł jeszcze żółty — wyjaśnia Wiśniewski.
Swoją nazwę leśny kompleks miejski również zawdzięcza Alfredowi Mowczko. — Który twórczo przerobił niemiecką nazwę „Vogelsang” na Bażantarnię, zachowując „ptasi” element. Wzgórze 13 Sosen - na cześć trzynastu harcerek z Jaszczurek, by każda miała swoją sosnę. Urwisko Krystyny pochodzi od imienia ukochanej pewnego geografa. Wzgórze Maryli na cześć druhny Maryli z Jaszczurek, a Polanka Stasi, bo tak miała na imię jej córka. W jednym z jarów Bażantarni kilka razy spotkaliśmy sarny, więc postanowiliśmy nazwać go Sarni Jar — opowiada Wiśniewski

10 października tego roku Delta skończy 55 lat. Dzisiaj liczy 80 członków.
— Spotykamy się w każdy czwartek o godz. 18 w siedzibie PTTK przy ul. Krótkiej. Wszystkich, którzy chcieliby nas poznać, dołączyć do naszych wycieczek serdecznie zapraszamy — mówi Sławomir Kałabun, prezes klubu Delta.
Anna Dawid


Program jubileuszu (10 października)
godz.
 9 zbiórka przy muszli koncertowej w Bażantarni

godz. 9.15 wycieczka piesza po Bażantarni

godz. 12 ognisko z pieczeniem kiełbasek

godz. 13 spotkanie w sali Nadleśnictwa Elbląg: uczczenie minutą ciszy zmarłych członków
 klubu, przedstawienie historii Delty, wystąpienia okolicznościowe, wręczenie dyplomów i wyróżnień, wspomnienia o klubie i klubowiczach

Źródło: Dziennik Elbląski