Dopalacze przed sądem. Zeznaje dyrektor sanepidu

2015-10-12 15:53:57(ost. akt: 2015-10-12 16:03:15)
To pierwszy proces o handel dopalaczami w Polsce

To pierwszy proces o handel dopalaczami w Polsce

Autor zdjęcia: Aleksandra Szymańska

Mefedron i UR 144 - m.in te silnie psychoaktywne substancje były obecne w specyfikach sprzedawanych w sklepie "Pachnący dom", który działał przy jednej z głównych ulic Elbląga. Dzisiaj podczas procesu ws. handlu dopalaczami zeznawał Marek Jarosz, dyrektor sanepidu, który kilkakrotnie wydawał decyzje o zamknięciu "pachnącego" przybytku.
Pierwsze sygnały o tym, że w domu "z zapachami" są sprzedawane substancje potocznie zwane dopalaczami zaczęły napływać w połowie 2012 roku. Sanepid jako instytucja kompetentna do prowadzenia spraw związanych z wprowadzaniem do obiegu tzw. środków zastępczych, rozpoczął w sklepie pierwsze kontrole. Próbki środków skonfiskowanych w sklepie trafiały do badań w specjalistycznych laboratoriach kryminalistycznych przy Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.
— Wyniki, które otrzymywaliśmy zawierały m.in. analizę i określenie rodzaju środków chemicznych zawartych w tych produktach — zeznawał Marek Jarosz. — W ich składzie wyróżniono m.in. takie substancje jak mefedron (pochodna katynonu wykazujący podobieństwo do amfetaminy - red.) oraz UR 144. Wszystkie one miały działanie silne psychoaktywne.

Po otrzymaniu wyników sanepid wydawał decyzje administracyjne nakazujące wycofanie tych środków z obiegu, zaprzestanie ich produkcji, a także pisma wstrzymujące prowadzenie rzeczonej działalności gospodarczej. Na właściciela sklepu "z zapachami" nakładano także grzywny: łącznie ok. 350 tys. zł. Podjęte przez sanepid kroki nie odniosły jednak zamierzonych skutków.
— Podmiot, który pierwotnie prowadził handel po wydaniu decyzji o zakazie prowadzenia działalności zmienił po prostu swoją pierwotną nazwę. Nie zmienia to faktu, że obie działalności łączyła siedziba firmy wynikająca z KRS i osoba prezesa zarządu — mówił Marek Jarosz. — Po każdej kontroli zmieniała się także nazwa sprzedawanych produktów, przy czym ich szata graficzna czy opakowanie pozostawały bez zmian. Po tym, jak z elbląskich szpitali zaczęły napływać niepokojące wieści o coraz większej ilości dzieci i nastolatków zatrutych w wyniku przyjęcia tzw. dopalaczy, podjąłem decyzję o skierowaniu podejrzenia o popełnieniu przestępstwa do elbląskiej prokuratury.

Podczas dzisiejszej(12.10) rozprawy obrońca oskarżonego w tej sprawie Jakuba G. złożył wniosek o zakaz rejestrowania przez media obrazu i dźwięku podczas rozpraw. Taka ingerencja powoduje bowiem u jego klienta fobię i lęki. Sędzia pozwolił więc dziennikarzom obserwować proces i sporządzać z niego jedynie pisemne notatki. Ponadto obrona zawnioskowała także o wyłączenie z procesu sędziego przewodniczącego sprawie. Według aplikanta Piotra Krystonia sędzia Wojciech Furman jest "stronniczy" oraz "odnosi się do oskarżonych i ich obrońców w sposób wyniosły, niegrzeczny i nieuprzejmy". Należałoby go więc zmienić. Ten wniosek jednak sędzia odrzucił.
Kolejna rozprawa 26 października. Stawią się na niej świadkowie poszkodowani w sprawie - nastolatki, które zatruły się dopalaczami zakupionymi w sklepie "z zapachami".
as

Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. $ #1834074 | 164.126.*.* 12 paź 2015 18:45

    co za kuriozum...prezes zarządu sklepu z dopalaczami.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. gość #1834068 | 178.235.*.* 12 paź 2015 18:28

    Najlepszą karą dla sprzedawcy, właściciela sklepu oraz wszystkich tych którzy ich bronią byłoby nakazanie pod przymusem zeżarcia i wypalenia całego tego ścierwa jakim "sklep" handlował. Dziwię się ponadto niektórym mecenasom, że są oni tak pazerni na pieniądze i chcą bronić ludzi którzy godzą się i świadomie przyczyniają się do tragedii dzieciarni.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz