Jak Wagner w Elblągu handlował
2015-11-28 08:00:00(ost. akt: 2015-11-27 11:10:42)
Dla mieszczan elbląskich, spacerujących po Nowym Rynku, dzisiejszym placu Słowiańskim, dyliżans pocztowy był zawsze mile widziany i był urozmaiceniem zwykłej codzienności. Patrzyli też z zainteresowaniem na dziwnie ubranego młodzieńca średniego wzrostu, ze spiczastym nosem.
Od początków swego istnienia Elbląg znajdował się na trasie wielu szlaków lądowych i wodnych. Z czasem jedne szlaki traciły na znaczeniu, inne zaś odgrywały coraz większą rolę. Od drugiej połowy XIX w. przez Elbląg przebiegała ważna arteria kolejowa – Kolej Wschodnia i połączenia drogowe prowadzące z Gdańska i z Malborka przez Elbląg do Królewca.
Jednocześnie w dawnych czasach trakt z Królewca przez Elbląg, i dalej na zachód, był ważnym traktem pocztowym, gdzie przy okazji przewożenia poczty konnymi omnibusami, cariolkami i dyliżansami przemieszczali się także podróżni. W taki sposób trafił do Elbląga młody kompozytor Richard Wagner (1813-1883). Jego pobyt w naszym mieście zbeletryzowała Dorothee Haedicke. Urodziła się przed wojną w Elblągu i jest autorką książki „Z miłości do Elbląga” (Aus Liebe zu Elbing). W 1988 r. napisała para-historyczny tekst „Richard Wagner sprzedał w Elblągu swoje ślubne prezenty”. Czytamy tam między innymi: (…) Wieczorem 2.6.1837 r. pod dom elbląskiego mieszczanina Birknera przy ul. Wieżowej, gdzie znajdowała się poczta, podjechała konny omnibus pocztowy z Królewca. Tutaj zmieniono konie, i tutaj podróżni, którzy nie chcieli spać w niewygodnym pojeździe, mogli przenocować.
— Dlaczego nie jedziemy? Spieszy mi się! — zagadnął pocztyliona podekscytowany podróżny-młodzieniec ubrany jak artysta.
Pod płaszczem w kratę miał niebieski frak dyrygenta z pozłacanymi guzikami i mówił w dialekcie saksońskim, którego zrozumienie było pewnym problemem dla wschodniopruskiego poczmistrza. Nic dziwnego, że ów zrewanżował się mówiąc w gwarze elbląskiej: „W Albingu jest na dzisiaj fajrant, a jak Paniczek ma taką pilność, to musi nająć ekstra-pocztę” (Hier in Albing is nu for heite Feierabend, aber wenn es das Herrje so äilich hat, denn muß es sich ä Äxtrapost nähm’). Tego akurat Richard Wagner nie chciał, tym bardziej, że zapłacił za kurs tylko do Elbląga, w jego kieszeni brzęczało o wiele za mało talarów, a przecież musiało mu jeszcze starczyć na jakiś skromny posiłek i kwaterę. Był bliski rozpaczy. Ale skonstatował szybko, że może sprzedać w Elblągu część prezentów ślubnych. Te w ostatniej chwili znalazł w szafach w królewieckim mieszkaniu przy Mankenstraße, które jego żona Minna Planer w pośpiechu opróżniała. Były to prezenty ślubne, które teatralni koledzy Minny ufundowali wspólnie dla młodej pary w dniu ślubu. Teraz musiał je w Elblągu sprzedać by pozyskać trochę pieniędzy, bowiem jego niewierna żona niedługo po ślubie opuściła Królewiec z bogatym kupcem Dietrychem, mecenasem tamtejszego teatru. Próby odzyskania żony zawiodły i teraz w Elblągu szalała w nim wściekłość. Nie widział więc pięknie przyciętych drzew, elbląskiej poczty z herbem miasta na szczycie, nie widział trawiastych rabat ciągnących się aż do wybudowanego w stylu warkoczowym ratusza. Dla mieszczan elbląskich, spacerujących po Nowym Rynku (dzisiaj Plac Słowiański), dyliżans pocztowy był zawsze mile widziany i był urozmaiceniem zwykłej codzienności. Patrzyli też z zainteresowaniem na dziwnie ubranego młodzieńca średniego wzrostu, ze spiczastym nosem. Wagner zdawał sobie sprawę z tego, że w tym patrycjuszowskim mieście ma małe szanse na sprzedanie swoich ślubnych sreber u jakiegokolwiek złotnika. Toteż szukał jakiego handlarza starociami. W handlowaniu i sprzedawaniu rzeczy wartościowych miał doświadczenie. Ciągle popadał w długi, a wierzycieli dosłownie „deptali mu po piętach”. Już w Magdeburgu, gdzie był kapelmistrzem operowym, miał nadzieję że wystawienie jego opery „Zakaz miłości” pokryje długi. Ale tutaj akurat, po jednym wystawieniu, trupa teatralna została rozwiązana, gdyż wpływy z biletów okazały się za małe. Przed magdeburskimi wierzycielami musiał uciekać do Berlina, gdzie zaś dyrektor miejscowego teatru Rudolf Cerf nie chciał w ogóle słyszeć o jego operze.
W tej sytuacji, naciskany przez wierzycieli, postanowił pojechać do Królewca, do swojej narzeczonej – aktorki Minny Planer, zaangażowanej w tamtejszym teatrze. Wynajmowała ona kwaterę na Tragheimie, gdzie mieszkała razem ze swoją nieślubną, 10-letnią córką Natalią. Z początku ucieszyła się tą wizytą i załatwiła mu nawet etat drugiego kapelmistrza w teatrze kierowanym przez dyrektora Antona Hübscha. Wkrótce jednak Wagner zaczął urządzać swojej narzeczonej takie sceny zazdrości, że „talerze fruwały po mieszkaniu”. Dyrektor teatru Anton Hübsch namówił ich, by pobrali się, to może sytuacja wyklaruje się. W tym czasie Wagner był biedny „jak mysz kościelna”, więc dyrektor Hübsch zaproponował, by z wpływów pieniężnych z wystawienia opery „Niema z Portici” kupić prezenty ślubne, wyposażenie mieszkania itd. Tym bardziej, że w operze tej Minna Planer grała rolę Fenelli, niemej siostry Masaniella. Ponadto dyrektor okazał gotowość podpisania z R. Wagnerem umowy i obsadzenia go w charakterze dyrektora muzycznego. Wagner był „w siódmym niebie”, ponieważ znowu miał … zdolność kredytową!
W przygotowania do ślubu nie odbyło się bez szachrowania. Według prawa R. Wagner był o rok za młody do ożenku, więc zrobiono odpowiednią „korektę metryki”, a Minna musiała się „odmłodzić”. Ślub wzięli 24.11.1836 r. w małym kościółku na Tragheimie. Kościół udekorował zespół teatralny a przyjęcie weselne odbyło się w mieszkaniu młodej pary. Sielanka szybko się skończyła, ponieważ piękna Minna miała wielu adoratorów, a sam R. Wagner pękał z zazdrości. Po wielu kłótniach - odeszła z córką z mieszkania, on natomiast ciągle miał nadzieję, że wróci. Ale tak się nie stało. I teraz stoi w Elblągu przed sklepem ze starzyzną i targuje się, usiłując sprzedać parę talerzy z zastawy ślubnej oraz srebra. Ale handlarz starzyzną jest bezwzględny – żadnego feniga więcej niż zaoferował. Młody Wagner zarobił trochę grosza i… pojechał z powrotem do Królewca! A gdy jego kontrakt dobiegł końca, przyjechał przez Elbląg do Drezna, gdzie swoją niewierną Minnę znalazł u rodziców.
Liczne długi zmusiły go do ucieczki przed wierzycielami za granicę – od 1839 r. przebywał w Paryżu. W 1870 r. Cosima, córka Ferenca Liszta, została jego drugą żoną… Kto wie w jakim elbląskim domu wylądowały prezenty ślubne R. Wagnera ? Kto zapalał później świeczki w jego weselnych lichtarzykach? Jaka elblążanka kładła owoce na srebrnej paterze? Pewnie nie mieli pojęcia, że używają prezentów ślubnych znakomitego i znanego na całym świecie kompozytora…
Lech Słodownik
Jednocześnie w dawnych czasach trakt z Królewca przez Elbląg, i dalej na zachód, był ważnym traktem pocztowym, gdzie przy okazji przewożenia poczty konnymi omnibusami, cariolkami i dyliżansami przemieszczali się także podróżni. W taki sposób trafił do Elbląga młody kompozytor Richard Wagner (1813-1883). Jego pobyt w naszym mieście zbeletryzowała Dorothee Haedicke. Urodziła się przed wojną w Elblągu i jest autorką książki „Z miłości do Elbląga” (Aus Liebe zu Elbing). W 1988 r. napisała para-historyczny tekst „Richard Wagner sprzedał w Elblągu swoje ślubne prezenty”. Czytamy tam między innymi: (…) Wieczorem 2.6.1837 r. pod dom elbląskiego mieszczanina Birknera przy ul. Wieżowej, gdzie znajdowała się poczta, podjechała konny omnibus pocztowy z Królewca. Tutaj zmieniono konie, i tutaj podróżni, którzy nie chcieli spać w niewygodnym pojeździe, mogli przenocować.
— Dlaczego nie jedziemy? Spieszy mi się! — zagadnął pocztyliona podekscytowany podróżny-młodzieniec ubrany jak artysta.
Pod płaszczem w kratę miał niebieski frak dyrygenta z pozłacanymi guzikami i mówił w dialekcie saksońskim, którego zrozumienie było pewnym problemem dla wschodniopruskiego poczmistrza. Nic dziwnego, że ów zrewanżował się mówiąc w gwarze elbląskiej: „W Albingu jest na dzisiaj fajrant, a jak Paniczek ma taką pilność, to musi nająć ekstra-pocztę” (Hier in Albing is nu for heite Feierabend, aber wenn es das Herrje so äilich hat, denn muß es sich ä Äxtrapost nähm’). Tego akurat Richard Wagner nie chciał, tym bardziej, że zapłacił za kurs tylko do Elbląga, w jego kieszeni brzęczało o wiele za mało talarów, a przecież musiało mu jeszcze starczyć na jakiś skromny posiłek i kwaterę. Był bliski rozpaczy. Ale skonstatował szybko, że może sprzedać w Elblągu część prezentów ślubnych. Te w ostatniej chwili znalazł w szafach w królewieckim mieszkaniu przy Mankenstraße, które jego żona Minna Planer w pośpiechu opróżniała. Były to prezenty ślubne, które teatralni koledzy Minny ufundowali wspólnie dla młodej pary w dniu ślubu. Teraz musiał je w Elblągu sprzedać by pozyskać trochę pieniędzy, bowiem jego niewierna żona niedługo po ślubie opuściła Królewiec z bogatym kupcem Dietrychem, mecenasem tamtejszego teatru. Próby odzyskania żony zawiodły i teraz w Elblągu szalała w nim wściekłość. Nie widział więc pięknie przyciętych drzew, elbląskiej poczty z herbem miasta na szczycie, nie widział trawiastych rabat ciągnących się aż do wybudowanego w stylu warkoczowym ratusza. Dla mieszczan elbląskich, spacerujących po Nowym Rynku (dzisiaj Plac Słowiański), dyliżans pocztowy był zawsze mile widziany i był urozmaiceniem zwykłej codzienności. Patrzyli też z zainteresowaniem na dziwnie ubranego młodzieńca średniego wzrostu, ze spiczastym nosem. Wagner zdawał sobie sprawę z tego, że w tym patrycjuszowskim mieście ma małe szanse na sprzedanie swoich ślubnych sreber u jakiegokolwiek złotnika. Toteż szukał jakiego handlarza starociami. W handlowaniu i sprzedawaniu rzeczy wartościowych miał doświadczenie. Ciągle popadał w długi, a wierzycieli dosłownie „deptali mu po piętach”. Już w Magdeburgu, gdzie był kapelmistrzem operowym, miał nadzieję że wystawienie jego opery „Zakaz miłości” pokryje długi. Ale tutaj akurat, po jednym wystawieniu, trupa teatralna została rozwiązana, gdyż wpływy z biletów okazały się za małe. Przed magdeburskimi wierzycielami musiał uciekać do Berlina, gdzie zaś dyrektor miejscowego teatru Rudolf Cerf nie chciał w ogóle słyszeć o jego operze.
W tej sytuacji, naciskany przez wierzycieli, postanowił pojechać do Królewca, do swojej narzeczonej – aktorki Minny Planer, zaangażowanej w tamtejszym teatrze. Wynajmowała ona kwaterę na Tragheimie, gdzie mieszkała razem ze swoją nieślubną, 10-letnią córką Natalią. Z początku ucieszyła się tą wizytą i załatwiła mu nawet etat drugiego kapelmistrza w teatrze kierowanym przez dyrektora Antona Hübscha. Wkrótce jednak Wagner zaczął urządzać swojej narzeczonej takie sceny zazdrości, że „talerze fruwały po mieszkaniu”. Dyrektor teatru Anton Hübsch namówił ich, by pobrali się, to może sytuacja wyklaruje się. W tym czasie Wagner był biedny „jak mysz kościelna”, więc dyrektor Hübsch zaproponował, by z wpływów pieniężnych z wystawienia opery „Niema z Portici” kupić prezenty ślubne, wyposażenie mieszkania itd. Tym bardziej, że w operze tej Minna Planer grała rolę Fenelli, niemej siostry Masaniella. Ponadto dyrektor okazał gotowość podpisania z R. Wagnerem umowy i obsadzenia go w charakterze dyrektora muzycznego. Wagner był „w siódmym niebie”, ponieważ znowu miał … zdolność kredytową!
W przygotowania do ślubu nie odbyło się bez szachrowania. Według prawa R. Wagner był o rok za młody do ożenku, więc zrobiono odpowiednią „korektę metryki”, a Minna musiała się „odmłodzić”. Ślub wzięli 24.11.1836 r. w małym kościółku na Tragheimie. Kościół udekorował zespół teatralny a przyjęcie weselne odbyło się w mieszkaniu młodej pary. Sielanka szybko się skończyła, ponieważ piękna Minna miała wielu adoratorów, a sam R. Wagner pękał z zazdrości. Po wielu kłótniach - odeszła z córką z mieszkania, on natomiast ciągle miał nadzieję, że wróci. Ale tak się nie stało. I teraz stoi w Elblągu przed sklepem ze starzyzną i targuje się, usiłując sprzedać parę talerzy z zastawy ślubnej oraz srebra. Ale handlarz starzyzną jest bezwzględny – żadnego feniga więcej niż zaoferował. Młody Wagner zarobił trochę grosza i… pojechał z powrotem do Królewca! A gdy jego kontrakt dobiegł końca, przyjechał przez Elbląg do Drezna, gdzie swoją niewierną Minnę znalazł u rodziców.
Liczne długi zmusiły go do ucieczki przed wierzycielami za granicę – od 1839 r. przebywał w Paryżu. W 1870 r. Cosima, córka Ferenca Liszta, została jego drugą żoną… Kto wie w jakim elbląskim domu wylądowały prezenty ślubne R. Wagnera ? Kto zapalał później świeczki w jego weselnych lichtarzykach? Jaka elblążanka kładła owoce na srebrnej paterze? Pewnie nie mieli pojęcia, że używają prezentów ślubnych znakomitego i znanego na całym świecie kompozytora…
Lech Słodownik
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez