Adrian Kalud: wolontariusz z krainy Drakuli
2015-12-05 14:00:00(ost. akt: 2015-12-04 12:05:21)
O pracy wolontariackiej, samorozwoju, podróżach i poznawaniu nowych ludzi, ale przede wszystkim o pięknie swojego rodzinnego kraju opowiada Adrian Kalud, wolontariusz z Rumunii.
Spotkanie w Filii nr 5 Biblioteki Elbląskiej odbyło się w ramach cyklu „Podróże dalekie i bliskie – opowieści elblążan”. Adrian Kalud, młody wolontariusz z Rumunii opowiedział swoim słuchaczom o wyjątkowych miejscach, kulturze i tradycjach swojego kraju.
— Moja przygoda z wolontariatem trwa już kilka lat. Do Elbląga trafiłem tak naprawdę przez moją dziewczynę, Sarę, która jest elblążanką — opowiada Adrian. — Najpierw Sara, w ramach wymiany wolontariackiej przyjechała do Rumunii. Kiedy nadarzyła się okazja i ja skorzystałem z takiej samej szansy. Przyjechałem tu 1 marca.
— Moja przygoda z wolontariatem trwa już kilka lat. Do Elbląga trafiłem tak naprawdę przez moją dziewczynę, Sarę, która jest elblążanką — opowiada Adrian. — Najpierw Sara, w ramach wymiany wolontariackiej przyjechała do Rumunii. Kiedy nadarzyła się okazja i ja skorzystałem z takiej samej szansy. Przyjechałem tu 1 marca.
W Stowarzyszeniu Elbląg Europa Adrian działa na wielu płaszczyznach.
— Prowadzę m.in.: zajęcia językowe i animacyjne dla dzieci. Angażowałem się wraz ze Stowarzyszeniem w imprezy miejskie: Żonkilowe Pola Nadziei, W Krainie Króla Piegusa, czy w Spotkaniach Akademii Dziecięcej PWSZ. Teraz wspólnie z kolegami ze stowarzyszenia pracujemy nad kolejnym projektem wymian młodzieżowych do Erasmusa + — mówi wolontariusz.
— Prowadzę m.in.: zajęcia językowe i animacyjne dla dzieci. Angażowałem się wraz ze Stowarzyszeniem w imprezy miejskie: Żonkilowe Pola Nadziei, W Krainie Króla Piegusa, czy w Spotkaniach Akademii Dziecięcej PWSZ. Teraz wspólnie z kolegami ze stowarzyszenia pracujemy nad kolejnym projektem wymian młodzieżowych do Erasmusa + — mówi wolontariusz.
Jednym z działań, które podejmuje Adrian są też wieczorki kulturalne, na których młody wolontariusz opowiada o swoim kraju. A o Rumunii można mówić dużo i fascynująco. Mimo, że wciąż należy ona do najrzadziej odwiedzanych krajów w Europie, to ma wszystko, czego przeciętny turysta potrzebuje: dostęp do Morza Czarnego, wspaniałe górskie szczyty, skarby natury i niezwykłe zabytki. Na dodatek nie ma tam męczących tłumów, więc wyprawa do ojczyzny Drakuli może być bardzo przyjemna. Wyjątkowo ciekawie jawi się sama stolica Rumunii - Bukareszt.
— To metropolia kontrastów, która na każdym kroku zaskakuje i absorbuje. Dzięki usytuowanemu w północnej części miasta Łukowi Triumfalnemu, Bukareszt często nazywany jest "Paryżem Północy". Arcul de Triumf poświęcony jest wszystkim żołnierzom walczącym w barwach Rumunii — opowiada Adrian. — Na uwagę zasługuje także największy w Europie Pałac Parlamentu, dawniej znany jako Dom Ludowy, pięknie odrestaurowane Stare Miasto i Muzeum Wsi - jedyny taki skansen w centrum miasta. Na terenie muzeum znajdują się m.in. domy, budynki gospodarcze, zakłady rzemieślnicze, cerkwie i kaplica, a także dawny zajazd. Większość z nich to oryginały przeniesione tutaj z całego kraju, część to kopie.
Rumunia to także dzikie i górzyste tereny Karpat, ciche, zielone doliny i rwące strumienie potoków. Turystów zachwycą otwarte dla zwiedzających zamki i pałace: Peleş, Rasnov, czy Bran. Szczególnie ten ostatni cieszy się zainteresowaniem odwiedzających, a to dzięki książce Brama Stokera, który opisał go jako siedzibę wampira Draculi, choć prawdopodobny pierwowzór tej postaci, Wład Palownik, nigdy w nim nie mieszkał. Prawdziwą siedzibą księcia Włada był bowiem Zamek Poenari.
Pracę wolontariacką Adriana można zamknąć zatem w jednym zdaniu: "podróże kształcą".
— Dla mnie wolontariat to możliwość zdobycia doświadczenia, poznania siebie, podniesienia swoich kompetencji. Programy wymiany młodzieży dają też możliwość podróżowania. To rzeczy, które mnie rozwijają: uczę się nowych kultur, języków, poznaję ludzi i nawiązuję nowe przyjaźnie — mówi.
— Dla mnie wolontariat to możliwość zdobycia doświadczenia, poznania siebie, podniesienia swoich kompetencji. Programy wymiany młodzieży dają też możliwość podróżowania. To rzeczy, które mnie rozwijają: uczę się nowych kultur, języków, poznaję ludzi i nawiązuję nowe przyjaźnie — mówi.
I dodaje, że przez kilka miesięcy pobytu w naszym mieście wiele się nauczył, a sam Elbląg pozytywnie go zaskoczył.
— Pierwszy raz uczestniczyłem w tak oryginalnych imprezach w mieście i w regionie jak Święto Chleba, Festiwal Wikingowie z Truso czy oblężenie Malborka — opowiada Adrian. — Wiele z tych rzeczy to dla mnie absolutna nowość: mogłem np. od środka uczestniczyć w inscenizacji założenia Elbląga, więc to, że byłem czynnym uczestnikiem tych działań sprawiało mi dodatkową przyjemność.
AS
AS
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez